Miałam zatelefonować, miałyśmy spotkać się, umówić, porozmawiać. Umawiałyśmy się od kilku lat bo pierwszy raz spotkałam panią basię w Warszawie, kiedy po długiej nieobecności w kraju wróciła, aby zagrać w produkcji "Bank nie z tej ziemi"
Nie wiedziałam, że temat "jak być kochaną" to temat Jej życia. Lata 90-te, zył Wojciech Has, mój mistrz, żyli rodzice, właśnie wróciłam z Nowego Jorku i raptem taki temat!
Zwłaszcza, że miałam "błogosławieństwo" Wojciecha Hasa.
Razem ze mną pojechała wspaniała wizjonerka Jolanta Dylewska i mój mąż, Symcha Keller. Mieliśmy wtedy pomarańczowego tak zwanego - duzego fiata. Kolor buddyjski.
Mały pokój, przy JP II w Warszawie. Długa rozmowa i pozostał materiał i... umowa z panią Barbarą Krafft, że nie "ogłoszę" tego materiału - i tu termin. To było zabawne, tak wtedy myślałam. Rozmowa trwała długo, byłam studentką wydziału reżyserii, a przede mną - ONA. Zawsze ciekawa byłam kobiet, aktorek, aktorów, pisarzy, którzy robili na mnie wrażenie we wczesnym moim wieku...
Nigdy nie zapomne okoliczności ostatniego ujecia. Jola poprosiła panią Basię, żeby stanęła, tak po prostu, i włączyła kamerę stojąc - na przeciwko... minęło kilka sekund, kilkanaście, pani Basia przestała uśmiechać się, patrzyła w obiektyw ( w każdej chwili mogła przerwac ujecie ) i nagle - pojawiły się łzy. Jola wyłączyła kamerę.
Dotknęłyśmy wtedy jakiejś prawdy ale szybko z niej wyszłyśmy, pani Basia natychmiast zasypała tę chwilę słowami, energią...
Wracając, tamtego magicznego dnia, jechaliśmy boczną drogą do Łodzi, pośród pól (lato), lasów, w końcu zatrzymaliśmy samochód i wyszliśmy, światło - bursztynowe, nie, nie magic hour.... I zaczęliśmy robuć sobie fotografie, na drodze, "zbożowe", przy samochodzie.
Potem kolejne spotkania, po odejściu prof. Wojciecha Hasa... opowieści, opowiastki.
"Urodziny Wojciecha Hasa", wizyty pani Basi w Szkole Filmowej...
Naprawdę jest mi bardzo, niewyobrażalnie smutno. Znowu coś nieodwracalego.