"Co by się stało, jakbyśmy wzięli nawzajem swoje brzemiona? " O tym, co jest dzisiaj prawdziwym problemem w Polsce i co nam może dać Jan Paweł II mówi Michał Łuczewski z Centrum Myśli Jana Pawła II.
Catholic Voices Polska - nowocześnie i odważnie o wierze i nauce katolickiej www.catholicvoices.pl
Centrum Myśli Jana Pawła II działa od 2006 roku. Jak Pan ocenia pierwszą dekadę?
Na pewno robi się coraz ciekawiej. Kiedyś mieliśmy poczucie, że pamięć o Janie Pawle II będzie zawsze żywa, ale dzisiaj w młodym pokoleniu jest już ona nieobecna. Dotychczas myśleliśmy, że – jako Polacy – jesteśmy ludźmi, którzy mogą się wesprzeć na Janie Pawle II, teraz (zwłaszcza za granicą) to my jesteśmy ludźmi, na których Jan Paweł II może się oprzeć. Nasza rola to coraz częściej rola świadka.
Gdy 2 lata temu poszukiwałem na KULu (na którym przecież wykładał Jan Paweł II) osoby, która zajmowałaby się teologią ciała i teologią rodziny papieża Polaka, nie znalazłem nikogo. Ostatnio w Watykanie został bardzo mocno zreorganizowany założony przez niego instytut ds. studiów nad rodziną. Abp. Henryk Hoser powiedział dwa lata temu, że Kościół zdradził Jana Pawła. Czy w tym aspekcie również działacie i czy widzicie ten problem?
Tak, widzimy, ale ja mam zawsze kłopot z krytykowaniem papieża. Kiedy przy młodym Karolu Wojtyle krytykowano Piusa XII, który w odczuciu wielu Polaków nie wsparł nas i nie bronił Polski po najeździe Hitlera, to Wojtyła wstrzymywał się – jakby w myśl zasady: zamiast krytykować papieża, zostań nim! Tak wcześniej zrobił np. Słowacki, który najpierw krytykował papieża, a potem, co prawda papieżem nie został, ale go sobie wyobraził. I napisał proroczy wiersz o papieżu słowiańskim, który 130 latach faktycznie przyszedł.
W Centrum Myśli Jana Pawła II widzimy oczywiście wagę teologii ciała. W zeszłym roku stworzyliśmy międzynarodowy kurs JP2online, na którym omawialiśmy papieską wizję miłości. Czytaliśmy „Mężczyzną i niewiastą stworzył ich” oraz „Miłość i odpowiedzialność”, a uczestników mieliśmy z całego świata – od Kanady po Hong-Kong. Zorganizowaliśmy również sympozjum w Londynie pt. „Formed for Love”. Na pierwszy wykład przyszło ponad 200 osób, które chciały poznać i zgłębić wizję miłości Jana Pawła II. Bo czym dzisiaj jest miłość? Uczucie, emocja. Wizja Jana Pawła idzie pod prąd: polega na tym, żeby „kochać powołanie drugiej osoby”. Oznacza to, że idziemy ze sobą razem np. w małżeństwie i ja się zastanawiam, jakie jest powołanie mojej małżonki, a ona się zastanawia nad moim – razem staramy się je nieść. Jest to nowa i myślę, że bardziej romantyczna wizja miłości, obejmująca ciało i duszę drugiej osoby. Dla Wojtyły ciało jest darem. I taki dar, żeby był darem prawdziwym, można ofiarować tylko jednej osobie przez całe życie. Takie spojrzenie na ciało pomaga budować trwałe relacje i ludzie tego szukają.
Dzisiaj wiele mówi się o fobiach: islamofobii, homofobii itp. Tak naprawdę żadna z nich nie dotyczy na dużą skalę polskiego społeczeństwa. Nie mamy powszechnie do czynienia z imigrantami, z islamem i homoseksualizmem – to są wszystko obrazy medialne. Prawdziwym problemem, o którym nikt nie mówi, jest fobia przed budowaniem relacji. To jest coś, co faktycznie nas dotyka, zwłaszcza mężczyzn – co wykazują badania naukowe. Coraz częściej boimy się już nawet nie relacji na całe życie, ale po prostu relacji, bo związana jest z nimi często podatność na zranienie. Wojtyła mówi nam, by się nie lękać. Tak samo patrzył na swoje relacje, np. przyjaźń. Jego przyjaźnie były zawsze przyjaźniami do końca.
Czy zauważacie zainteresowanie myślą Jana Pawła II wśród naukowców?
Na pewno ludzie czują potrzebę zgłębiania jego myśli, choć niekoniecznie od razu piszą książki na ten temat. Czują raczej, że to jest człowiek, który może dać im wizję. Mówię tutaj o naukowcach ze wszystkich dziedzin, którzy z nami współpracują: prawnikach, socjologach, antropologach, fizykach, kompozytorach. Jan Paweł II jest ich sprzymierzeńcem, bo nie myślał zgodnie z dyscyplinarnymi podziałami, ale patrzył spojrzeniem osoby dawnej humanistyki, która nie dzieli rzeczywistości, a zadaje wielkie pytania o naturę świata.
Weźmy jako przykład ekonomię. Mówi się, że Jan Paweł II jest „pomocnikiem, przyjacielem ekonomii”, ale co to znaczy w praktyce? Dwa lata temu wraz z Narodowym Bankiem Polskim postawiliśmy pytanie: czy kapitalizm może być moralny? Stworzyliśmy książkę „Moralny kapitalizm”, w której pokazujemy, że Jan Paweł II wskazywał na wiele problemów, o których mówią współcześni ekonomiści, w tym lewicowi, jak Thomas Piketty. Na jej promocji w siedzibie NBP zrobiłem performance, na którym czytałem fragmenty encykliki Dives in misericordia, mówiąc, że napisał to Piketty. I wszyscy w to uwierzyli, bo Jan Paweł II pisał już dawno temu o mechanizmie sprawiającym, że posiadający mają coraz więcej, a nieposiadający coraz mniej.
Czy w Centrum Myśli Jana Pawła II jest miejsce dla osób niewierzących?
Centrum Myśli Jana Pawła II jest dla wierzących i niewierzących, przy czym spójnik „i” jest tutaj najważniejszy. Bo chcemy się ze sobą spotykać. To dla tych ludzi, dla których ważne jest „i” organizujemy „Dziedziniec Dialogu”, festiwal muzyczny „Muzyka Wiary, Muzyka Pokoju” czy interdyscyplinarny festiwal „Nowe Epifanie”. W Centrum Myśli Jana Pawła II współpracujemy z osobami niewierzącymi i nie-katolikami, bo, paradoksalnie, przesłanie Jana Pawła II jest zwrócone przede wszystkim do nich. Ludzie wierzący mają Jana Pawła na wyciągnięcie ręki – mogą się do niego pomodlić. Dla ludzi niewierzących i nie-katolików myśl Jana Pawła II jest wyzwaniem, często znakiem sprzeciwu, ale jednocześnie drogowskazem, jak poszukiwać dobra wspólnego. Ludzie mogą ze sobą współpracować, kiedy zrozumieją, że łączy ich dobro wspólne. Tak stało się w przypadku projektu pomocy dla Aleppo. Ostatnio wspomogliśmy akcję Caritasu rodzina rodzinie, a nasz teledysk „Rozbitkowie” w krótkim czasie dotarł do pół miliona osób.
Patrząc na naszą dzisiejszą Polskę, którą ze wskazówek Jana Pawła II powinniśmy sobie przemyśleć?
Św. Paweł pisał: „jedni drugich brzemiona noście” (Ga 6, 2). W ten sposób Jan Paweł II, podobnie jak ks. Tischner, definiował solidarność. Dlaczego sobie nawzajem nie poniesiemy tych brzemion? Co by się stało, jakbyśmy wzięli nawzajem swoje brzemiona?
Druga myśl: „nie lękajcie się” – czyli myśl, od której rozpoczął swój pontyfikat. Chodzi o lęk przed tym, co inni powiedzą, przed pójściem pod prąd, do źródła. Ale wszystkie te rzeczy: czy solidarność, czy „nie lękajcie się”, sprowadziłbym do integralności. To coś, co mnie uderza w Janie Pawle II – to był człowiek integralny, który formował się w skrajnie niekorzystnych warunkach (bieda, nazizm, komunizm), a mimo to nie tracił ducha. Po rozpoczęciu wojny nawet nie krytykował Niemców, co wściekało jego znajomych. A przecież było wiadome, że jest przeciwko Niemcom, potem wszyscy wiedzieli, że jest przeciwko komunistom, ale formował siebie nie przeciwko nim, ale w stronę Boga. To jedna z głównych myśli jego książki „Osoba i czyn”: aby być sobą, trzeba wykraczać poza siebie. W przeciwnym razie ktoś inny jest odpowiedzialny za to, jacy jesteśmy – czyli już nie my sami budujemy swoje życie, tylko ten ktoś, kogo nienawidzimy i kogo musimy zniszczyć; jesteśmy skupieni na walce z nim, a nie na tym, aby iść gdzieś dalej; nie na dobru wspólnym. Jan Paweł II był więc osobą, która była integralna i która nie była nigdy przeciwko czemuś, ale zawsze za czymś. Dlatego też ludzie razem z nim budowali Solidarność.
Weźmy na przykład „Klątwę” (kontrowersyjny spektakl obrażający Jana Pawła II w Teatrze Powszechnym – przyp. MH). Ja nawet nie jestem nią oburzony – jest mi po prostu żal, że twórcy definiują się negatywnie. Jan Paweł II stał się dla nich obsesją, symbolem, który trzeba zniszczyć, zamiast się zastanowić: „A co ja mogę zrobić, aby było lepiej? Co zrobiłem, żeby pomóc zwalczyć w Kościele pedofilię? Co zrobiłem, żeby zwalczyć pedofilię we własnym środowisku?”
W Centessimus annus i w czasie pielgrzymki do Polski w 1991 roku papież podkreślał, że demokracja, która nie będzie zorientowana na wartości i nie będzie się o nie opierała, ulegnie autodestrukcji. Gdybyśmy mieli pod tym kątem dokonać oceny naszej demokracji w Polsce, to jak byśmy wypadli?
Zastanawiam się, jak Jan Paweł II wypowiadałby się na ten temat. Na pewno nie wchodziłby w spór. Zawsze, jeśli ma się dobre intencje i słuszne wartości, mogą one bardzo szybko zostać wykorzystane do celów politycznych. Myślę, że Jan Paweł II zwróciłby uwagę na dwie rzeczy.
Po pierwsze: prawo do życia. To jest pytanie o demokrację, tzn. czy bierzemy pod uwagę nie tylko tych, którzy są silni. Pod tym kątem Polska jest w bardzo dobrej sytuacji w porównaniu z innymi krajami. Choć oczywiście niewystarczającej dla Jana Pawła II, dla którego ochrona życia powinna być pełna. Jest paradoksem, że wszędzie chcemy budować podjazdy dla niepełnosprawnych, ale nie mamy problemu z zabijaniem osoby z niepełnosprawnością przed narodzeniem.
Drugą kwestią jest prawo do wolności religijnej. Myślę, że te dwie wolności byłyby najważniejsze dla Jana Pawła II. Dla mnie składają się one w jedną wolność – wolność do życia wiecznego. Muszę się narodzić, abym potem mógł być nawracany i abyśmy mogli się przekonywać do swoich światopoglądów bez przemocy.
I na koniec uwaga dotycząca demokracji, której nauczyłem się od Jana Pawła II. Demokracja nie ogranicza się tylko do tych ludzi, którzy są tu i teraz, ale rozciąga się na całą tradycję aż do Mieszka I. Jestem demokratą, gdy Bolesław Chrobry jest dla mnie częścią wspólnoty, w której ja dzisiaj żyję, a ta wspólnota rozciąga się także na przyszłe pokolenia. Jest wielką zarozumiałością myślenie, że demokracja jest wtedy, gdy wygra jedna partia lub druga.