Prezydent Duda podpisał (co „jeszcze” dziwi?) likwidację egzaminów testowych, które odbywają się na koniec podstawówki. Argumentem Pani Minister Edukacji było to, że te egzaminy nie mają sensu. Tak mniej więcej wygląda twitterowa informacja agencyjna, która nie powinna budzić kontrowersji. A jednak!
To, że ktoś nie dostrzega w czymś sensu, nie znaczy, że w tym czymś sensu nie ma. Po prostu Pani minister i Pan prezydent nie szukali takiego sensu, nie rozpatrzyli sprawy, albo nie są w stanie tego dojrzeć. Sens nadaje pewną całość i celowość tej całości. Sens zawsze jest ukryty dla „amatorów”, a wymaga wysiłku i wiedzy. Sens nie każdemu się jawi w prosty sposób. To, że ktoś ma problemy z jego dostrzeżeniem, nie powinien tą swoją ułomnością obciążać innych. Ja nie mam słuchu muzycznego, a więc dla mnie wariacje Goldbergowskie Bacha wydają się bez sensu i powinni zabronić ich wykonywania. Bieganie maratonów nie ma sensu, ponieważ startuje się i przybiega do mety w tym samym miejscu - jaki więc tu sens, skoro bieganinie powinno przesunąć nas z jednego punku do drugiego, a w tym wypadku wracamy do tego, w którym już byliśmy bez biegania, itd. Powinno być zabronione. A mimo to słucham Bacha i biegam.
Jaki sens mają testy na koniec podstawówki, chociaż wynik tego testu do niczego się nie liczy, i nie można go nie zdać, ale trzeba do niego podejść (to warunek ukończenia podstawówki). Podstawową wartością jest to, że przygotowuje on do rozwiązywania testów. A tak się składa w naszej rzeczywistości, że testy rządzą, i pomijam czy słusznie czy nie. W życiu będziemy rozwiązywali różnego typu testy, ważniejsze i mniej ważne, ale tę umiejętność trzeba posiąść jak najwcześniej. Warto zacząć w podstawówce.
Edukacja w poszczególnych państwach jest rankingowana. Takim klasycznym przykładem jest test 15-latków PISA (Program Międzynarodowy Oceny Umiejętności Uczniów). Gdy po raz pierwszy nasi uczniowi przystąpili do tego badania, wynik był totalną porażką. Ostatnie miejsca w krajach OECD! Wprowadzono gimnazja (pełny cykl) oraz testy w podstawówkach. I właśnie w gimnazjach, po tej reformie, w następnym badaniu poprawiliśmy wynik aż o 15 miejsc w rankingu (uśredniony parametr). Najbardziej spektakularny skok w historii tych badań. A stopień wyedukowania społeczeństwa jest jednym z podstawowych elementów oceny atrakcyjności inwestowania w danym kraju. Pomijam tu badania ONZ oceniające analfabetyzm funkcjonalny na świecie i beznadziejny nasz wynik w latach dziewięćdziesiątych (wtedy kompletnie nie umieliśmy rozwiązywać żadnych testów i mięliśmy nawyki po komunizmie, że to państwo załatwia za nas sprawy).
Czy polska edukacja poprawiła wynik w rankingu PISA dzięki podniesieniu poziomu nauczania? Nie! Ale dzięki umiejętności rozwiązywania testów urealniliśmy mierzalność rzeczywistego poziomu naszej edukacji. Żeby uzyskać optymalny wynik trzeba poćwiczyć. Nie można rozwiązać testu na inteligencję i zostać członkiem Mensy, wcześniej nie poćwiczywszy rozwiązywania tego typu testów. Nieważne, ile byśmy ćwiczyli, to i tak swego IQ nie przekroczymy, ale dzięki pracy określimy optymalny pułap naszego ilorazu inteligencji. Nasze dzieci w dorosłym życiu mogą nagle być zaskoczone, że ktoś każe rozwiązywać im testy i to jeszcze wymaga umiejętności metodologicznych, aby uzyskać optymalny wynik (jednak ten, kto ćwiczył uzyska lepszy wynik od tych, dla których będzie to pierwszy kontakt z testem).
Pani minister Zalewska, Panie prezydencie Duda obniżyliście szanse wielu uczniów na lepszy wynik. A w zasadzie stworzyliście nierówność szans. Rodzice, którzy dostrzegą sens w robieniu testów, stworzą większe możliwości swoim dzieciom. Dziedziczenie nie obejmuje tylko majątku, obejmuje również kulturę i edukację. Lepiej wyedukowani rodzice, dadzą lepszą edukację, nauczą, że rywalizacja zaczyna się od najmłodszych lat, a przewagę zdobywa się na różnych poziomach i każdy parametr tej przewagi jest ważny (w tym umiejętność rozwiązywania testów). Trzeba chyba wracać do nauczania na tajnych kompletach. Ratujmy dzieciaki przed brakiem umiejętności metodologicznych i obniżaniem ich szans na lepszy wynik.
PS Pani minister nie widzi sensu w testach, a ja nie widzę sensu, aby ktoś, kto nie widzi w tym sensu (nie rozumie współczesnej edukacji), był ministrem edukacji. Jest to szkodliwe dla naszych dzieci (utrata równych szans) i dla kraju (spadek w rankingach międzynarodowych edukacyjnych). Powracamy do efektu Mateusza. Ci, którzy mają więcej, będą mieli jeszcze więcej. Ci, co potrafią rozwiązywać lepiej testy, dostana lepszą edukację. Ci, którzy dostrzegą więcej sensu, będą funkcjonować w bardziej sensownej rzeczywistości.