Chcemy być krajem przesyłowym, dzięki temu nasz dobrobyt wzrośnie, jak również dochody, ponieważ, jak słusznie zauważa wicepremier Morawiecki, płace w przemyśle są o 15% wyższe od zarobków z innej działalności. Reindustrializacja ma być cudownym lekarstwem na uleczenie kraju z ruiny. Czy to dobry pomysł? Z samego faktu, że ma być lepiej, a w zasadzie z faktu wyrażenia intencji, że będzie lepiej, nie wynika realna zmiana na lepsze w rzeczywistym świecie.
Pomysł na powtórzenie uprzemysłowienia kraju mieli jako pierwsi Japończycy w epoce Meiji (od 1868 roku). Widzieli dobrobyt Zachodu i USA i chcieli być tacy sami, tak samo bogaci. Postanowili więc naśladować gospodarki uprzemysłowione we wszystkim, w czym tylko się dało. A ponieważ różnili się od zachodu swoją feudalną strukturą polityczna i kulturową, to postanowili też przejąć wszystkie zachowania wzorcowych społeczeństw, np. fryzury, garnitury, itd. Podobną drogą poszedł wcześniej Piotr I, ale na znacznie mniejszą skalę. Japończykom udało się odnieść sukces, który oprócz masowej produkcji, nauczył ich masowych rzezi i militaryzmu (ale to może generalnie jest funkcja społeczeństw przemysłowych odnoszących sukces, jak pokazały wojny i rewolucja w Europie).
W Azji ten model powtórzono jeszcze kilkakrotnie. Rekordzistą jest Korea Południowa, która jeszcze w latach sześćdziesiątych była klasyfikowana przez ONZ jako kraj, który będzie na „garnuszku” pomocy humanitarnej zawsze, czyli nigdy nie wyjdzie z biedy. To, co Japończycy zrobili przez 40 lat, Koreańczycy osiągnęli przez 10 lat. Jest to przykład najbardziej spektakularnego rozwoju przemysłowego. Były jeszcze tzw. wschodnie tygrysy, m.in. Tajwan. Cechą wszystkich błyskawicznie się rozwijających państw był militaryzm. Wszędzie rządziły junty wojskowe. Na Tajwanie w końcu mają już „cywilnego” prezydenta.
Chiny są największym krajem, w którym dokonano w ostatnich latach uprzemysłowienia. Można powiedzieć, że są one fabryką świata. Pan premier Morawiecki pewnie marzy o takiej pozycji Polski - „fabryki świata”. Czy Chiny dzięki przemysłowi rozwiązały swoje problemy? Jakość życia rośnie, ale nie aż tak gwałtownie, pensje w przemyśle nie są aż tak wysoki jak w USA czy starej Unii Europejskiej. Za to jest duży problem z ochroną środowiska, jakością zdrowotną życia obywateli, nierównościami społecznymi ludności wiejskiej i miejskiej, itd. Każdy ma swoje problemy.
Przemysł jest prostym hasłem dla rządzących. Ludzie je rozumieją, bo kojarzą z konsumpcją. Ale to hasło z poprzedniej epoki. Produkcja stała się banalnie prosta. Nawet nie jesteśmy już w stanie odróżnić podróbek od oryginału. Produkować więc potrafi każdy. A teraz chcą tego sprytni Polacy. Cały świat nie wie, że się produkcja opłaca, wie to dzielny rząd PiS-u, i nie zawaha się tej „tajnej” wiedzy użyć. Będzie więc Polska przemysłem stała. Cała Azji drży z trwogi (też Brazylia, Meksyk, RPA, Indie)!
Jako ciekawostkę można potraktować fakt, że Nike nie ma żadnej własnej fabryki. Ma tylko znak towarowy i projekty oraz strategie biznesowe. Samo niczego nie produkuje, a wszystko zleca innym, ponieważ jakościowo dobra produkcja jest prosta i każdy kraj już to potrafi. A swoją drogą ciekawe, ile musi mieć fabryk Facebook skoro jest wyceniany na 300 mld dolarów. Ile fabryk potrzeba, aby stworzyć sztuczną inteligencję? Jaki przemysł trzeba „odtworzyć” dla rozwoju nanotechnologii. Jakie fabryki wybudować, aby poprawić zdrowotną jakość życia (też je wydłużyć)? To ma załatwić odbudowa przemysłu, a my będziemy mogli się realizować przy taśmie produkcyjnej. „Kobiety na traktor!”, „Studenci do fabryk!” Czy to już było? Czy powtórzy się, tym razem już jako farsa historii?
Chociaż pomysł jest przestarzały i nie ma nic wspólnego z rzeczywistym rozwojem przyszłościowych rodzajów konsumpcji (a nie produkcji, która niczego już nie wyznacza), to przynajmniej są na to pieniądze. A jak król się bawi, to złotem płaci. Kto w końcu zabroni ekstrawagancji bogatemu? Wydajmy więc je na produkcje, ktoś to może kupi? Przecież od Chińczyków wszyscy kupują, to i od Polaków zaczną. A jak jeszcze będzie promocja, to duża więcej kupią niż potrzebują. Sam to znam: w ramach promocji kupuję rzeczy, których nie potrzebuję. A za tzw. komuny, też kupowaliśmy na zapas rzeczy, które akurat były do kupienia, a nie te, których potrzebowaliśmy. Może ten model uda się przywrócić.
PS Ostatnio kupiłem pakiet styropianu. Nie żebym go do czegokolwiek potrzebował, nie zamierzam ocieplać domu. Kupiłem, ponieważ spełnił on moje wyśrubowane kryterium dobrej promocji. Czyli ma być dużo (wielkie opakowanie), tanio (była wyprzedaż) i kompletnie bezsensu. Takiego przemysłu jednak Polsce nie życzę. Chociaż pomysł reindustrializacji spełnia warunki dobrej promocji: duże działanie (25 lat, kto to zweryfikuje), łatwe (trzeba tylko chcieć) i bez sensu (nie tą drogą idzie świat). Może to ludzie rozwiązują problemy, a nie magia przemysłu?