Brytyjska nazwa z polskimi korzeniami, adresem na Cyprze i produkcją w Bangladeszu. Reserved, Cropp, House i Mohito nie chcą już płacić na utrzymanie swoich klientów i współtwórców. Firma LPP opuszcza kraj, przestaje płacić podatki w Polsce. Kto z Was zrzucił się na potęgę firmy, która nigdy nie była i nadal nie chce być MADE IN POLAND?
Z pasją obserwuję płynną nowoczesność oraz marki narodowe
Czy to zarzut? Nie. Każdy z nas może się winić za to, że nie jest świadomym konsumentem i swoim zakupem przykłada się do biedy i niebezpiecznych warunków pracy w Bangladeszu oraz wspiera firmę, która - rezygnując z płacenia podatków w kraju swoich głównych odbiorców - nie chce przyczyniać się do poprawy jakości życia własnych klientów.
Patriotyzm konsumencki można dziś traktować jak inwestycję. Ciągle narzekamy, że w Polsce czegoś brakuje. Jeśli chcemy lepszej służby zdrowia, kupujmy w polskich firmach. Jeśli chcemy lepszych dróg wybierajmy polskie produkty. Wtedy mamy pewność, że podatki zarabiającej w naszym kraju miliardy złotych marki nie uciekną np. do Zjednoczonych Emiratów Arabskich.
"Efekt pochodzenia" wykorzystuje się od dawien dawna w celu budowania wizerunku lub obniżenia kosztów działalności firmy. Jesteś z Chin, więc zostawiasz produkcję u siebie, ale dajesz firmie brytyjską nazwę, która automatycznie buduje dobre skojarzenia z produktem. Jesteś z Wielkiej Brytanii, przenosisz produkcję do Chin, ale siedzibę firmy zostawiasz u siebie, zatrudniasz brytyjskich specjalistów. Dusza powstaje w Wielkiej Brytanii, a ciało tam gdzie jest najtaniej. Jesteś z Polski? Nadajesz produktowi brytyjską nazwę, produkcję masz w Bangladeszu, a podatki płacisz na Cyprze lub w Emiratach.
Można pogratulować sprawnemu przedsiębiorcy. Poczekałbym jednak do momentu obronienia się przed wielkim kryzysem wizerunkowym. Tylko czy polscy klienci wykażą się w tym temacie jakąś większą refleksją?
Grzegorz Grzybek
--
Po mojej publikacji firma LPP opublikowała na swojej stronie i wysłała mi na mój email oficjalne oświadczenie. Wcześniej usłyszałem od jednego z rzeczników, że nie pracuje w soboty. Drugi nie odbierał telefonu.
--
2014-01-22
Minęły trzy tygodnie od publikacji. Historia w stylu amerykańskiego "Nike, we made you, we will brake you!" nie miała miejsca w Polsce. Z drugiej strony, mam wrażenie, że wpis ma szansę dołożyć cegiełkę do pojęcia patriotyzmu konsumenckiego w naszym kraju. Może wezmą go pod rozwagę, również agencję PR.