Czy to możliwe, że James Joyce w swoim ostatnim dziele zakodował muzyczne utwory Haydna, Chopina, Rachmaninowa a nawet Marsz Imperialny z "Gwiezdnych wojen"? Tak uważa tłumacz "Finnegans Wake" Krzysztof Bartnicki - efektów jego pracy można teraz posłuchać w sieci
Portal internetowy poświęcony kulturze polskiej, wydawany przez Instytut Adama Mickiewicza
Można by się spodziewać, że po wieloletniej mozolnej pracy nad tłumaczeniem książki, uznawanej powszechnie za najtrudniejszy utwór zachodniej literatury, jej tłumacz będzie miał dość pisarza, z którym spędził ostatnie 10 lat życia. Nic z tych rzeczy - w tym wypadku jest wręcz odwrotnie.
Po ukazaniu się w 2012 r. "Finneganów trenu" i niespodziewanych pięciu minutach medialnej sławy z tym wydarzeniem związanych Bartnicki wydał "Fu wojny" - jakoby starożytny chiński traktat, a naprawdę dość wyrafinowaną rozprawkę o sztuce tłumaczenia (niewątpliwie inspirowany doświadczeniami tłumaczenia "Finnegans Wake"). Teraz jego nazwisko znalazło się na okładce jeszcze dziwniejszej książki. W "Da Capo al Finne" nie znajdziemy ani jednego sensownego zdania, a nawet słowa - znajdziemy za to nieprzerwany ciąg liter, dodajmy: ośmiu liter.
O co tu chodzi? Jeśli Finnegans Wake jest tak naprawdę muzyką - a sądziło tak wielu (sam Joyce uważał, że najgłębszy sens jego książki ujawniał się w głośnym czytaniu) - to jest nią na najbardziej elementarnym, materialnym poziomie - poziomie nie zdań, nie fraz, ale samych liter, to one muszą być najbardziej podstawowym nośnikiem muzycznego znaczenia, czyli dźwięku. Tak przynajmniej zdaje się rozumować Bartnicki.
I dlatego z oryginalnego tekstu Joyce'a usuwa wszystkie litery, znaki, etc, które nie niosą muzycznego znaczenia - zostawia tylko te litery, które w zachodniej tradycji mogą mieć bezpośredni sens muzyczny, czyli ABCDEFGH (innymi słowy: la, si, do, re, mi, fa, sol, si). Po tej operacji tekst Joyce'a siłą rzeczy musiał zacząć brzmieć, stał się dosłownie partyturą, w której Bartnicki zaczął odkrywać nieskończone bogactwo muzyki - muzyki, dodajmy, która Joyce'owi nawet się nie śniła.
Wśród jego odkryć, zakodowanych w partyturze "Da Capo al Finne" i publikowanych przez autora na Souncloudzie w wersji midi, znajdują się podobieństwa do tematów z takich kompozytorów jak Rachmaninow, Haydn, Holst, Rowley czy Chopin. Co ciekawe, są też utwory skomponowane już po śmierci Joyce'a, jak choćby Marsz Imperialny z "Gwiezdnych wojen" w różnych wariacjach - słuchaj (Fani "Gwiezdnych wojen" znajdą na stronie Bartnickiego dużo więcej dla siebie, jest też m.in. tzw. "Temat Mocy").
U Joyce'a według Bartnickiego są też: walc z "Ojca chrzestnego", kołysanka z "Dziecka Rosemary", hymny Japonii i USA, a także "Polskie drogi", znalazło się też coś z Jethro Tull i Deep Purple. Przy czym nie trzeba tłumaczyć, że lista takich utworów jest potencjalnie nieskończona.
Wszystkie odkryte przez Bartnickiego utwory znajdziesz tutaj
Teraz entuzjazmem Bartnickiego zarażają się kolejni twórcy. W październiku zeszłego roku fragment "Wariacji na temat Paganiniego" Witolda Lutosławskiego - odkryty u Joyce'a i nieco przez odkrywcę zmodyfikowany (nowy utwór nazywa się "A Redivivus of Paganinism") - wykonał po raz pierwszy człowiek (jako pianista wystąpił Michał Ostalski). A w tym tygodniu w sieci pojawił się remiks muzycznych fragmentów odkrytych u Joyce'a przez Bartnickiego - jego autorem jest Dj Paide (całości pt. GI McBart MIDITape. Finnegans Wake Remixed można odsłuchać na stronie radio-alternator.com). Wygląda na to, że to dopiero początek zabawy (Bartnickiego) z Joyce'em.
Całą historię i utwory Joyce'a/Bartnickiego znajdziesz na Culture.pl