To jedna z tych złych wiadomości, o których od czasu do czasu się myśli i o których nie chce się nigdy przeczytać. Niestety wczoraj podczas przeglądania Facebooka wielu internautów poraziło czarno-białe zdjęcie Tiny Turner z nagłówkiem, że piosenkarka nie żyje. Sam na chwilę zamarłem. Pierwszą rzeczą jaka przyszła mi do głowy, to wyszukiwarka Google. Wpisałem i nic. W Wikipedii również nie znalazłem żadnych informacji na temat śmierci wokalistki. Polska Agencja Prasowa także nic nie wspomniała. CNN News nic.
Wszedłem z pozycji przeglądarki na stronę z końcówką prv, która w tego typu śmiertelnych wiadomościach się specjalizuje (uśmiercili już Maćka Musiała, a ostatnio Kubę Wojewódzkiego) I rzeczywiście jest. Cały artykuł, łącznie ze szczegółami dotyczącymi śmierci i przebiegiem choroby Tiny Turner.
Strona działa tak, jak wiele innych wirusów. Klikając w link na Facebooku infekujemy swoje komputery i telefony. Później z automatu jesteśmy przekierowani do publikacji linku na naszych tablicach. Wirus po kliknięciu ma dostęp do naszego konta na Facebooku i stąd później biorą się wszystkie dziwne grupy rozdające np. buty NIKE, do których to grup bez naszej wiedzy jesteśmy dodawani.
Nie ma co się rozwodzić na temat samej strony i zasad wedle których funkcjonuje.
Tym procederem już dawno powinna się zająć specjalna jednostka policyjna od cyberprzestępczości. I wstyd, że nie można namierzyć pajaca, który regularnie robi tak plugawe rzeczy.
Sam Facebook także kompromituje się coraz bardziej, zniechęcając do siebie kolejnych użytkowników. Rzeczywistość pokazuje, że platforma w ogóle nie panuje nad tym co się na niej dzieje. Za chwilę stanie się śmietnikiem na którym zostanie kilku niedobitków.
Ostatnio bez przerwy wyskakują ludziom reklamy czarnych masek do twarzy. Ktoś założył kilka polskich fan page'y i wykupił kilka polskich domen. Opłacono ich promocję i tak zaczęło się naciąganie ludzi. Przeprowadziłem małe śledztwo. Wszystkie te strony i reklamy to jedno wielkie oszustwo, a maseczki produkowane w Chinach, warte 4 zł sprzedawane są przez nieistniejące firmy np. po 150 zł.
Internautom można wybaczyć, że w spontanicznej reakcji w coś klikają, choć dobrze byłoby, gdyby po tylu latach korzystania z internetu, zaczęli jednak myśleć co naciskają. Zerknięcie na adres strony na którą chce się wejść, chyba nie boli.
Internauci to jedno, media to drugie.
Trudno przejść obojętnie obok sytuacji, w której jeden z najważniejszych serwisów informacyjnych w kraju. "Panorama" w TVP 2, wypuszcza tak ważną informację, bez uprzedniego, nawet podstawowego sprawdzenia, czy informacja ta jest prawdziwa. Wyżej wymieniłem kilka przykładów jak się takie rzeczy weryfikuje.
Potrzeba sensacji i bycia pierwszym w podaniu nawet najtragiczniejszej wiadomości, zwycięża nad rzetelnością i etyką dziennikarską. To pokazuje do jakiego etapu doczołgało się dziennikarstwo w Polsce. Półprawdy, manipulacje i kłamstwa. Współczesna droga do sukcesu.
Najpierw publikacja, później sprawdzanie, czy to prawda.
Każdemu zdarzyło się powielić jakąś nieprawdziwą informację. W obecnych czasach nie można mieć pewności, czy rzecz o której czytamy, jest faktem, czy tylko wizualizacją.
Czy apel pięknej Amerykanki ze złamanym sercem, której po ludzku chce się pomóc, jest szczery, czy to tylko wyrafinowane kłamstwo, które ma posłużyć jako reklama znanej polskiej marki sprzedającej ciuchy.
Dlatego tak istotną rolę pełnią media. Od tego są news roomy, a już na pewno wydawcy, którzy przed wypuszczeniem czegokolwiek powinni weryfikować, czy to pod czym się podpisują, jest prawdziwe.
Okazuje się, że żerowanie i robienie sobie PR na śmierci znanych osób, to sprawdzona i dzięki nierzetelności mediów, skuteczna metoda. Google pęka w szwach od czarno-białych zdjęć z tragicznymi tytułami. Było już o śmierci aktora Andrzeja Grabowskiego, o śmierci youtubera Sylwestra Wardęgi i wielu innych i wiem co mogłoby ukrócić ten nieetyczny i przekraczający wszelkie granice proceder. Szybkie procesy i gigantyczne odszkodowania.