planowałem wysłać Panu ten ważny list dopiero 10 kwietnia, bo wiadomo, szczególna data, natomiast chaos informacyjny dotyczący wyprowadzenia Polski z Eurokorpusu, spowodował, że zmuszony jestem zrobić to jak najprędzej.
Mam taką niecierpiącą zwłoki sprawę.
Od jakiegoś czasu nie mogę się dogadać z babcią.
Uparła się, że był zamach. Sam Pan jest dziadkiem, więc mnie Pan świetnie rozumie.
Muszę coś zrobić, żeby uratować tę relację, bo jest coraz gorzej.
Ja nie twierdzę, że zamachu nie było, ale gdy pytam babcię o dowody, mówi, że Pan ma.
Minęło 219891600 sekund, 3664860 minut, 61081 godzin, 2545 dni, 363 tygodnie, 83 miesiące, 7 lat.
Postanowiłem z okazji tak ważnej sekundnicy, minutnicy, godzinnicy, dnicy, tygodnicy, miesięcznicy i rocznicy, pomóc Panu te dowody ujawnić. Dlaczego teraz? A nie na przykład za 10 lat? Chodzi o babcię. Chciałbym, żeby tego ujawnienia dożyła, a dziś sama nie może się zdecydować, która wersja jest prawdziwa?
Było o mgle, trotylu, brzozie, falach elektromagnetycznych, o trzech osobach, które przeżyły, a ostatnio poparzonych ciałach i pilotach, którzy chcieli ratować pasażerów.
Jakiś czas temu fama niosła, że postanowił Pan kupić tupolewa z Czech, żeby zderzyć go z przyczepioną do samochodu, rozpędzoną brzozą. Od samego początku nie mówiłem nie tej famie i pomysł uważałem za fenomenalny. Nawet swoją podatniczą złotówkę na ten górnolotny cel chciałem dołożyć, wszak tylko prawda może nas ocalić.
Pomyślałem sobie nieśmiało, że skoro zależy nam obu na zakończeniu tej ciągnącej się jak flaki z olejem historii o katastrofie, owy eksperyment należałoby odwzorować jeden do jednego.
Lubi Pan młodych doradców płci męskiej, więc ja chętnie doradzę. Za darmo. W czynie społecznym. Mianować na ministra mnie nie trzeba, wystarczy Pański szczery i rozbrajający uśmiech. Dyskretny jestem, więc nawet gdybym zobaczył coś, czego nie powinienem widzieć, to odzobaczę. Obiecuję.
Kierowcy z limuzyną nie potrzebuję. Chorobę lokomocyjną miewam i obrzygałbym Panu fotele.
W wokalistach disco-polo też jakoś specjalnie nie gustuję, więc wyjazdy do Białegostoku i koszty związane z imprezami Panu odpadają.
Poza tym, przez te Pańskie jasne, pełne miłości, spokoju i zrównoważenia oczy prawie zielone, oszalałem. Takie gorąco mnie w środku oblewa, że aż mi się słabo robi.
Nieskromnie powiem, że kryteria spełniam aż zanadto.
Można powiedzieć, że w pewnych sprawach lepszy jestem od niejednego Pańskiego młodego doradcy.
Nie mam żadnych kompetencji, nie przeszedłem szkoleń. Nie posiadam dyplomów. Na samolotach się w ogóle nie znam. Nawet do matury nie podchodziłem, więc na Pańskiego asystenta nadaję się jak mało kto.
Pan od dawna twierdzi, że brzoza nie była pancerna, a samolot po zderzeniu z nią wyszedłby bez szwanku, gdyby nie ten wybuch i te fale elektromagnetyczne. Ja myślę, że może mieć Pan rację, ale żebyśmy udowodnili wszystkim niedowiarkom, którzy w zamach nie wierzą, że rację Pan ma, moim zdaniem powinien Pan wsiąść do tego czeskiego tupolewa, zabrać ze sobą 95 ochotników z prezesem na czele, żeby ciężar się zgadzał. Proponuję wszystkich tych z partii, którzy wierzą w zamach. Kwiat polskiej inteligencji.
Sztuczną mgłę jakoś się zrobi. Jak Rosjanie mogli, my nie będziemy gorsi. A jeśli nie, to stertę liści się podpali. Będzie siwy dym. Brzoza koniecznie wrośnięta w ziemię. Jakaś niezbyt duża i niezbyt gruba. Najlepiej rosyjska, bo po co niszczyć polskie?
Zresztą nawet nie wiem, czy my jeszcze mamy jakieś polskie. Ostatnio przez kraj przeszło tornado o najwyższej skali f6 i zmiotło prawie wszystkie drzewa. Chodzą pogłoski, że to też jakieś fale elektromagnetyczne wypuszczone przez Rosjan. Zrobili to, żebyśmy nie mieli czym oddychać. Chcą nas udusić. Ja tam nie wiem, pewnie jakiś świr takie plotki rozsiewa.
W każdym razie osobiście dopilnuję, żeby nikt nie podmienił rosyjskiej brzozy na pancerną.
W tej kwestii może Pan na mnie liczyć.
Na drzewach trochę się znam. Kiedyś spadłem z jednego.
Pilotów ekspertów Pan ma, Ci chętnie wsiądą za stery. Doświadczeni przecież.
Poderwiecie samolot, rozpędzicie i podczas lądowania gruchniecie w tę eksperymentalną, niepancerną brzozę. Jeżeli eksperyment się uda i będzie po Waszemu, czyli przeżyjecie, no wtedy zamach był jak nic. Trzeba będzie wypowiedzieć wojnę Rosji, ale jeżeli jakimś cudem Pański eksperyment się nie powiedzie, życzy Pan sobie Wawel, czy Powązki?
Pytam, bo wie Pan, później protesty na ulicach, po co to komu?
Co do wojny jeszcze, no, bo jeśli się faktycznie okaże, że babcia ma rację, był ten zamach i tę nieszczęsną wojnę Rosji trzeba będzie w końcu wypowiedzieć, słyszałem, że Pan i inni dygnitarze macie już przygotowany plan ucieczki z kraju. Doszły mnie słuchy, że każdy wysoko postawiony urzędnik w państwie, będzie mógł zabrać ze sobą cztery osoby i zwiać w trymiga dbając o własne cztery litery. Prawda to?
Ja wiem, że to pewna niezręczność z mojej strony i potwornie mi głupio, że w ogóle mam czelność pytać. Zwykła, ludzka pazerność ze mnie teraz wychodzi. Cały ja, ale czy mógłby Pan zabrać mnie i moją rodzinę ze sobą?
Mam świadomość jak absurdalne i niepatriotyczne jest moje pytanie, ale pomyślałem, że skoro w miarę młody jestem, to bym sobie jeszcze trochę pożył. Tak w sumie nie za długo. Aż tak stary jak Pan nie chcę być. Ludzie szacunku później do człowieka nie mają. Za wariata biorą, wyśmiewają bezlitośnie, od rosyjskich agentów wyzywają, ale tak parę latek jeszcze chciałbym. Da radę?
Na koniec mojego szczerego i serdecznego listu do Pana przyszła mi jeszcze jedna myśl do głowy. Jako, że jak wspominałem wcześniej, na samolotach się w ogóle nie znam, kwalifikacji żadnych nie posiadam. O sprawach technicznych tym bardziej nic, a nic, tak na mój chłopski, prosty i niewykwalifikowany rozum, ja na Pańskim miejscu Panie Antoni, przed eksperymentem, na wszelki wypadek utwardziłbym skrzydło, żeby wtopy żadnej nie było. Jak coś się stanie, samolot straci sterowność, uderzy w ziemię, będzie po eksperymencie. Znajdzie się jakiś oszołom jeszcze i powie, że Czesi zamach na Polaków przygotowali, sprzedając trefnego tupolewa do eksperymentu. Czesi się wściekną i przez kilka lat będziemy się z szaleńcem użerali.
Głupi dziad będzie jątrzył przeciwko Czechom, a potem jeszcze Polaków ze sobą skłóci.
Ta niebieska, lewacka telewizja ( ptfu! Na psa urok, brzydzę się wypowiedzieć nazwę) znowu będzie miała pożywkę. Po co to komu? Poza tym lepiej żyć. Co Pan o tym myśli?
Ja tak od wczoraj myślę i myślę, że jeśli to prawda, że coś tam Pan majstrował przy tym Eurokorpusie, coś ograniczył i jak nikt inny wzorowo rozmontowuje polską armię, szczerze Panu powiem, że spokojniejszy jestem, bo to chyba znaczy, że wojny nie będzie?
Dla mnie to logiczne. Nie będziemy mieli armii i wsparcia z zewnątrz, to nie będzie wojny.
Czyli tak jak ja, jest Pan pacyfistą.
Jednocześnie chciałbym w imieniu swoim, ale i wielu milionów prawdziwych, polskich patriotów przeprosić Pana za te wszystkie medialno-internetowe kalumnie potworne, sugerujące, że mógłby Pan być tym rosyjskim agentem i rzekomo przygotowywać Polskę do przekazania Putinowi. W głowie mi się to nie mieści. Powiem Panu, że czasem tak mi przykro, że aż mnie zatyka. Ludzie nie mają litości.
Babcia jedną wojnę przeżyła. Mówi, że teraz wojny nie będzie. A nawet jeśli będzie, to mnie na pewno na front nie wezmą. Muszę zadać to pytanie -Jesteście w stałym kontakcie?
Z wyrazami szacunku
Damian Maliszewski
Wnuczek, obywatel.
Ps. O przystojnego Romana chciałem jeszcze zapytać. Co on tak te listy do Pana pisze? Było coś?
Nie żebym był zazdrosny, ale spójrzmy prawdzie w oczy. Młodszy jestem...
Także gdyby miał Pan ochotę, mogę od teraz do Pana bardzo dużo listów pisać.
Nie oczekuję niczego w zamian. Niech to będzie platoniczne uczucie.
Mam też nadzieję, że nie gniewa się Pan, że zestawiłem nasze zdjęcia (wybrałem najlepsze) Chciałem po prostu zobaczyć jak byśmy razem wyglądali, bo może jak Pan zobaczy, to mnie jednak weźmie na tego swojego asystenta?
Jakby co, czerwone oprawki mogę zmienić na czarne, klasyczne, żeby nikt niczego nie podejrzewał. Już wystarczy, że Bartek za bardzo podpada i plotkują.