Dotarliśmy do muru
Od czasu śmierci papieża Jana Pawła II i katastrofy w Smoleńsku, nie było tak ogromnego wstrząsu emocjonalnego i poruszenia w sercach Polaków. Zabójstwo Prezydenta Pawła Adamowicza odcisnęło swój ślad w nas wszystkich. Coś pękło.
Z poziomem nienawiści w kraju na przestrzeni ostatnich lat nie poradzili sobie politycy, nie poradziło sobie społeczeństwo. Nie radzą sobie organy ścigania. Nie ma odpowiedniej ustawy zakazującej jakichkolwiek prześladowań i agresji.
Internet, portale społecznościowe, plotkarskie i nienawistne komentarze zamieszczane na tychże są jak gangrena tocząca od lat ten kraj. Ich autorzy pozostawali dotychczas bezkarni. Efektem tej szerzącej się epidemii są zabite dzieci. Na przykład 13-letni Dominik z Bieżunia, który powiesił się na sznurówkach, bo nie był w stanie zmierzyć się hejtem i prześladowaniem. Efektem jest także zamordowany Prezydent Gdańska.
Dziś nienawidzą się już prawie wszyscy. Każdy kogoś za coś nienawidzi. Szczególnie nienawidzimy się wzajemnie za poglądy polityczne.
Dalej czeka nas już tylko wojna domowa
Jednym z ostatnich żyjących świętych w tym kraju, świętym, który uratował setki albo i tysiące istnień, który jako jedyny jednoczył tych najbardziej zwaśnionych, był Jurek Owsiak. Próba złamania Jurka, jego dzieła, jest bezpośrednim zamachem na mnie, na Polskę, na demokrację, na te dzieciaki, które uratował.
Jurek się wycofał. Złamano go. Wierzę, że dotrzyma obietnicy, wróci i będzie "o jeden dzień dłużej”.
W trakcie każdej Żałoby Narodowej (a trochę ich było) wpadaliśmy w schemat, który się nie sprawdzał. Pogrążeni i zrozpaczeni oddawaliśmy się zadumie i chwilowej miłości. Po tygodniu, dwóch, wszyscy wracali do starych emocji i rzucali się sobie do gardeł. Z każdą kolejną tragedią rzucają się sobie do tych gardeł coraz bardziej.
Stare się nie sprawdziło. Potrzebne jest więc nowe. Albo teraz, albo naprawdę już nigdy
Internet został zalany artykułami i refleksjami na temat tego, co stało się Gdańsku. Każdy chce coś powiedzieć. I dobrze. Już pora.
Inicjatywa Dody#artyściprzeciwnienawiści i zainicjowany przez nią koncert miał być światłem w tunelu. Nadzieją, że może jednak uda się uratować to społeczeństwo.
Nie wnikam w intencje Dody. W jej charakter i sposób komunikacji, za którym przyznam nigdy nie przepadałem. Wyciągnęła dłoń do koleżanek z branży, z którymi jest zwaśniona. Do Pani, Pani Edyto i do Justyny Steczkowskiej. Wyciągnęła dłoń do wszystkich Polaków, skoro politycy nie potrafią tego zrobić i szczują rodaków przeciwko sobie, mając w tym niewątpliwy interes.
Gdy przeczytałem o propozycji koncertu pojednania, który wymyśliła Doda, wyobraziłem sobie na scenie artystów starego i młodego pokolenia. Wielką orkiestrę symfoniczną, instrumentalistów i największy w Polsce chór. Chór złożony z artystów. Obok siebie w rzędach od Michała Szpaka, przez Panią Irenę Santor, Krzysztofa Krawczyka, Edytę Bartosiewicz, Kasię Kowalską, Kasię Nosowską, Beatę Kozidrak, Nergala, uczestników programów muzycznych, aż po Agnieszkę Chylińską czy Magdę Umer. Ta lista nie ma końca. Ograniczeniem mogą być tylko wewnętrzne urazy i konflikty konkretnych osób. Nie może być tym ograniczeniem muzyka.
Oczami wyobraźni zobaczyłem wszystkich razem na jednej, pełnej pokoju i miłości scenie, bez much w nosie. Razem po to, żeby pokazać ludziom, że jesteśmy równi. Ani lepsi, ani gorsi. Ani bardziej popularni, ani mniej. Za darmo.
Pomyślałem, że jeżeli skłócone od lat Doda, Edyta Górniak i Justyna Steczkowska staną obok siebie i zaśpiewają wspólnie piosenkę, będzie to milowy krok w tym schorowanym od dawna kraju.
Miałem nadzieję, że wydarzenie będą transmitowały absolutnie wszystkie telewizje i rozgłośnie radiowe. Tylko wtedy przekaz pojednania i miłości miałby sens. Liczyłem, że dzień koncertu będzie Dniem Niepodległości. Niepodległości nienawiści, bo jesteśmy jej podlegli.
Niestety Pani Edyto, jestem marzycielem.
W nocy przeczytałem na Pani profilu na Instagram zaskakujące oświadczenie, w którym krytykuje Pani inicjatywę Dody i jasno daje do zrozumienia, że w koncercie nie weźmie udziału, tłumacząc, że nie pozwala na to Pani filozofia życiowa.
Pani Edyto,
Przywódcy dwóch Korei potrafili się spotkać i podać sobie dłonie, uspokajając tym samym świat. Kamień spadł mi wtedy z serca, bo obawiałem się, że Korea Północna wywoła wojnę nuklearną.
Prezydenci Wałęsa z Kwaśniewskim potrafili wznieść się ponad podziały. Pogodzili się po latach. Lech Wałęsa z generałem Jaruzelskim także to uczynili. Papież Jan Paweł II przytulał na audiencjach skruszone, zapłakane prostytutki. Eleni wybaczyła zabójcy, który zamordował Jej córkę.
Proszę mi powiedzieć, co takiego zrobiła Doda, że nie jest Pani w stanie podać Jej dłoni i stanąć obok Niej na scenie? Nie dla Niej, a dla Polaków, którzy za chwilę zaczną się wyrzynać.
Może jest coś, oprócz tych telewizyjnych pyskówek, o czym po prostu nie wiemy? Odbiła Pani faceta? Pobiłyście się? Ukradła Pani coś? Na litość boską, dziewczyny... Ogarnijcie się.
Przykład jak wiadomo idzie z góry
Jako osoby publiczne mamy obowiązek dawać dobry przykład. Musimy być wyczuleni na to, co niedobrego dzieje się w społeczeństwie. To na nas spoczywa odpowiedzialność za podsycanie albo gaszenie złych nastrojów. Ja nie lubię wielu osób, mnie nie lubi wiele osób, ale gdy ktoś umiera, na pogrzebach spotykamy się wszyscy.
To jest tego typu sytuacja. Pogrzeb. Na razie jednego polityka. Chcemy czekać na kolejne?
Misją artystów jest głoszenie miłości poprzez sztukę
Pani często o miłości mówi, śpiewa. Są sytuacje, które tę miłość w ludziach weryfikują. Internet huczy od rozżalenia po Pani oświadczeniu, a jak wiadomo internet nie zapomina. Za moment za Panią pójdą inni artyści, którzy zaczną odmawiać udziału w koncercie, bo znajdą swoją filozofię życiową i mucha w ich nosie mocniej zabzyczy, bo sobie przypomną, że z którymś z artystów, który stanie na scenie mają kosę.
Groby nas zrównają
Zwracam się do Pani z serdecznym apelem, szczerą prośbą, żeby przemyślała Pani swój wpis, sięgnęła po telefon, zadzwoniła do Agnieszki Chylińskiej i powiedziała: "Aga, olejmy przeszłość. Niezbyt dobrze się w kraju dzieje. Nie lubimy Dody, ale spróbujmy. Zaśpiewajmy. Jeżeli znowu napyskuje, będzie to świadczyło o niej, nie o nas. My będziemy miały czyste sumienia".
Następnie wystukała numer do Dody i powiedziała: "Wiesz co? Ściska mnie jeszcze w żołądku, gdy myślę o przeszłości, ale w zasadzie obie się starzejemy, ja za moment będę babcią, Ty może mamą, zaśpiewam z Tobą. Dziękuję za zaproszenie. Dzwońmy do Justyny".
Efekt domina jest czymś powszechnie znanym. Mamy kryzys. Kryzys społeczeństwa. Stał się na tyle niebezpieczny, że tracą życie ludzie. I choćbym nie wiem jak bardzo starał się zrozumieć Pani filozofię, na którą się Pani właśnie powołała,nie potrafię. Bo ten koncert nie miał być dla Pani, droga Pani Edyto, a dla rodaków. Dla Polski.
Wielu z Pani fanów to geje. Prześladowani w społeczeństwie, bici na ulicach. Oni potrzebują wsparcia i ustawy zakazującej nienawiści, jak nikt inny. Taki sygnał chce im Pani wysłać? "Nie wystąpię na koncercie, bo nie lubię Dody”?
Koncertem możecie zacząć zmiany. Ustawa przeciwdziałająca agresji sama się nie zrobi. Trzeba ją wymusić na politykach.
W latach 90. Pan Lech Wałęsa w trakcie debaty z Aleksandrem Kwaśniewskim nie podał ręki Panu Kwaśniewskiemu. Nogi także nie chciał mu podać. Przypomni sobie Pani, kto wtedy przegrał wybory i dlaczego? Poszedł jednak po rozum do głowy i po latach podał - rękę.
Ogarnijmy się wszyscy
Oczyśćmy serca. W przeciwnym razie nasze piosenki i koncerty będzie można wyrzucić na śmietnik niepamięci, gdy w końcu nastąpi erupcja zła w Polsce, której nie będziemy w stanie niczym zatamować.
Nie mam dzieci, ale Pani ma syna. Pewnie Pani nie chce, żeby dojrzewał w atmosferze wojny. Prababcia opowiadała mi czym jest wojna. Dziś nie mamy pojęcia czym jest. I nie chcę się o tym przekonywać.
Coraz więcej bezkarnych fundamentalistów z kipiącym testosteronem chodzi po ulicach. Napadają ludzi na tle narodowościowym, religijnym, politycznym albo z powodu orientacji seksualnej. Czasami biją za czerwone okulary. Kilka razy dostałem za moje. Potwory wychodzą z jaskiń. Ile ich siedzi jeszcze w ukryciu? Tysiące. Czekają tylko na impuls.
Artyści są wrażliwi, łatwo nas zranić, ale czasami trzeba pokazać środkowy palec ego, które nami rządzi.
Może powinna Pani kliknąć "obserwuj” na profilu Dody w ramach terapii uwalniającej?
Dziennikarze na pewno ten fakt odnotują i będzie to pierwszy krok i jakiś sygnał dla społeczeństwa.
Nie ma ludzi idealnych
Każdy z nas ma jakieś problemy ze sobą. Poczucie niskiej wartości (wszyscy się z tym zmagamy) depresje, przerośnięte ego. To wszystko przenosi się na nasz sposób komunikowania się i wpływa na nasze relacje. Nie dajmy się jednak zwariować. Politycy te słabości wykorzystują. Tak nas ze sobą skłócą, że trzeba będzie uciekać za granicę w poszukiwaniu normalności.
Przypomnijmy im jak to jest być człowiekiem i podajmy sobie dłonie. Zawstydźmy przynajmniej tych, którzy posiadają sumienia. Zacznijmy od nowa, resetując pamięć i serca, napełniając je, jeżeli nie miłością, to chociaż obojętnością. Nie jest tak groźna, jak nienawiść.
Liczę, że moja wizja się spełni i zobaczę na scenie trzymające się za ręce Dodę, Edytę Górniak i Justynę Steczkowską. Nie szukajcie powodów, żeby tego nie robić. Nie szukajcie też drugiego dna. Po prostu to zróbcie. Nie dla Was jest ten koncert. Jest potrzebny polskiemu społeczeństwu. Są potrzebne lekcje w szkołach na temat szkodliwości nienawiści. Rozmowy w domach, zakładach pracy i wreszcie debaty w mediach. Tych mediach pogrążonych w agresji i na agresji bazujących. Media tworzą ludzie mediów, także Pani.
Stawiam zakład, że szybko zmieni Pani zdanie.
Artystów proszę, aby wzięli przykład ze słynnego Live Aid z 1985r. Kiedy to cały świat transmitował koncert dla Afryki.
Efekt domina. Pamiętajmy o tym. Domino może polecieć w jedną, albo w drugą stronę. Jeżeli pokłócicie się jeszcze o ten koncert, to będzie oznaczało, że nie ma już dla nas ratunku. Nienawiść i konflikty mamy w genach.
Czekam na wszystkie trzy na scenie trzymające się za dłonie.