W sprawie Jakuba Śpiewaka i Fundacji Kidprotect.pl zdumiewa mnie skrajność poglądów i ocen, które pojawiły się w różnych mediach, na forach, w komentarzach pod wpisami na Facebooku. Miałem wątpliwości, czy przesyłanie wyrazów poparcia po wysłuchaniu jednej ze stron jest dobrym pomysłem – dlatego siedziałem cicho po publikacji listu przez samego zainteresowanego. Po przeczytaniu wstępu do artykułu we „Wprost”, opisującego domniemane malwersacje w fundacji, jestem jednak daleki od ferowania wyroków i wykrzykiwania: to złodziej!
Niebywałe jak trudno w takiej sprawie odnaleźć się gdzieś pośrodku. Ocena przewinień Jakuba Śpiewaka będzie należała do prokuratury. Dzisiaj nie wiemy nic poza tym, co zostało napisane, po pierwsze – w wyprzedzającej „spowiedzi” szefa Kidprotect.pl, po drugie – w jednostronnym tekście w tygodniku „Wprost”. Może warto poczekać, pozwolić śledczym zebrać dowody win i wtedy używać ile wlezie?
Czuję się źle z informacją, że Jakub Śpiewak za pieniądze, które miały służyć celom statutowym fundacji wyjechał na wakacje do Turcji (pamiętam jak dzisiaj, że informował o tym fakcie znajomych na Facebooku – również mnie). Mam jednak sporo wątpliwości, co do postawy krytyków działań szefa Kidprotect.pl. Dorota Zawadzka wypowiadająca się w sprawie, nie tylko wali w Śpiewaka jak w bęben, ale „psychologicznie” uzasadnia jego postępowanie, sugerując w wypowiedzi dla Na Temat, że – cytuję – „zgubiło go poczucie władzy”.
Zostawmy Jakuba Śpiewaka. Niepotrzebna mu jest dzisiaj ani internetowa armia wspierających w niedoli ani, odnajdujący satysfakcję w wylewaniu żółci, „specjaliści” od uzasadniania ludzkich poczynań. Zestaw na najbliższe miesiące dla Jakuba Śpiewaka to grupa prawdziwych przyjaciół i dobry prawnik. A istotnie zainteresowani losem fundacji i stowarzyszeń w Polsce niech zajmą się przekonywaniem, że sprawa szefa Kidprotect.pl to przykry, ale jednak epizod.