W Gdańsku zakończyło się coroczne spotkanie blogerów. Edycja 2013 nawiązywała do inspiracji i pasji, które - czasami - decydują o rozpoczęciu blogowania. Blog Forum Gdańsk ma ambicje być imprezą integrującą środowisko publikujących w sieci - i chyba taką jest. Dwudniowa konferencja to wielogłos: panele dyskusyjne, wystąpienia indywidualne, imprezy towarzyszące. Niestety, tegoroczny konwent pokazał - jak nigdy dotąd - że blogującym brakuje dystansu do siebie, a środowisko miesza wciąż w tym samym garnku, bez próby podmiany składników potrawy.
Blog Forum Gdańsk to świetnie organizowana impreza. Każdego roku przyjazd do Gdańska wiąże się z pozytywnym doświadczeniem przebywania w miejscach z Trójmiastem związanych na różne sposoby (rok temu blogerzy zebrali się na PGE Arena Gdańsk). Tegoroczne spotkanie odbyło się na terenie Stoczni Gdańskiej w Hali B90.
Nie będę dokładnie charakteryzował programu konferencji (zainteresowani szczegółami mogą zajrzeć tutaj), powiem jedynie, że pomysł dwudniowego spotkania był osnuty wokół czterech wątków:
Bloger – Człowiek. Historie osób, dla których blog jest narzędziem do informowania o zdrowiu, chorobie, umieraniu. Bloger – Obywatel. Blogowanie o wolności, prawach obywatelskich, systemie i regulacjach prawnych. Bloger – Pasjonat. Pasje i zainteresowania. To historie osób, dla których blog był katalizatorem zmian otaczającej rzeczywistości. Świadomy bloger. Ta część wystąpień dotyczyła wpływania "popularnej" części blogosfery na rozwój tejże i zachowania innych blogerów.
Drugi dzień konferencji zdominowało wystąpienie Jurka Owsiaka (to samograj), choć zwróciłbym jeszcze uwagę na dobrą prezentację Katarzyny Szpor z NaTemat, która nawiązała do biznesowych i marketingowych kwestii związanych z blogowaniem. Fatalnie wypadł natomiast panel dyskusyjny z udziałem: Katarzyny Pytel, Jessici Mercedes Kirschner, Michała Stępnia, Pauliny Wnuk, Łukasza Jakóbiaka, Jakuba Prószyńskiego, Krzysztofa Gonciarza i Macieja Mazurka. Dyskusja była o niczym i ukazała ciemną stronę Blog Forum Gdańsk i blogowania w ogóle. Potwierdziła się stara prawda, że blogerzy powinni wypowiadać się w "swoim" medium.
Ostatnim akcentem gdańskiej imprezy było przyznanie nagród "Blog Forum Award 2013" dla społecznie odpowiedzialnego blogera (tytuł otrzymał Maciej Mediafun Budzich), wpływowego blogera (nagroda trafiła do Natalii Hatalskiej), oraz marki przyjaznej blogerom (tutaj wygrała firma Orange). Wyniki "Blog Forum Award 2013" to bardzo zła wiadomość dla całego środowiska. Polska blogosfera (cokolwiek to oznacza) miała szansę zaprezentować się inaczej, pokazać nowe twarze, odświeżyć wizerunek. Przynajmniej przez następny rok rodzimi blogerzy będą kojarzeni z Hatalską, Budzichem, Kominkiem oraz kilkoma szafiarkami zaproszonymi do programu Kuby Wojewódzkiego. Przykre.
Nagrody rozdano również w konkursie "Blog of Gdańsk 2013". Wygrały blogi: From movie to the kitchen (nagroda jury) oraz Autostopem przez życie (nagroda czytelników). Z kronikarskiego obowiązku dodam, że brałem udział w konkursie na najlepszy gdański blog - bardzo dziękuję wszystkim, którzy zauważyli moje pisanie i głosowali na mojego bloga.
Polscy blogerzy/blogerki, vlogerzy/vlogerki to bardzo niszowe, zamknięte środowisko mające, póki co, znikomy wpływ na otoczenie i rzeczywistość. Nie zmienią tego konwenty i konferencje, nawet tak świetnie organizowane jak Blog Forum Gdańsk. Nie próbowali tego zmienić również prowadzący imprezę, którzy sprawiali wrażenie, jakby od dawna nie mieli kontaktu z otoczeniem poza "użytkownikami" subskrybującymi ich kanał medialny (przyklaskiwało temu wsobnemu stylowi kilkanaście osób z sali - w ten sposób i jedni, i drudzy czuli się znakomicie - całkowicie bezpodstawnie). Gdańska impreza uwypukliła najbardziej znaczące grzechy tego środowiska: brak dystansu do siebie, przekonanie o własnej wyjątkowości oraz gmeranie we własnym sosie, sosie i tak już bardzo mocno zredukowanym.
Na koniec dodam, że ilustracja do wpisu została stworzona przez Tomka Sysło, specjalnie dla Damian Muszyński - blog natemat.pl, w czasie trwania wystąpień - podczas pierwszego dnia imprezy. Jak widać moje odczucia konferencyjne nie były odosobnione.