
Reklama.
Kaczyński bagatelizuje ostrzeżenia Komisji Europejskiej
"Jeżeli chodzi o Polskę, to muszę przyznać, że debata tocząca się w Europie w jej sprawie mnie smuci. Zapewniam, że Komisja nie ma problemu z Polską, a jedynie z niektórymi inicjatywami rządu" - powiedział przewodniczący KE, Jean-Claude Juncker i zaapelował, by "nie mieszać Polski z nowo wybranymi władzami". Odbiór jest jednoznaczny, bez zabawy w dyplomację i zawoalowaną formę – Polacy, nie występujemy przeciwko wam i Polsce.
Procedura „trzech kroków” państwa prawa została wszczęta w Polsce przez Komisję Europejską 13 stycznia. Jej drastycznymi skutkami mogą być: odcięcie od „unijnej kroplówki”, czyli od przyznanych Polsce 350 mld zł. na lata 2014 – 2020, sankcje karne i odebranie głosu w Radzie UE. Nie przeszkadzało to PiS w przegłosowaniu dwa dni później nazywanej przez opozycję i organizacje pozarządowe „ustawy inwigilacyjnej”, dającej szerokie pole do działania służbom. Te od 7 lutego będą miały bezpośredni (a nie jak do tej pory na pisemną prośbę do operatora) dostęp do naszych bilingów telefonicznych czy danych internetowych. Policja i inne służby dostały prawo do działań na zasadzie „prewencyjnej”, czyli obserwować co robimy i dopiero później sprawdzać, czy doszło do popełnienia przestępstwa. To co wcześniej było dopuszczalne tylko w wyjątkowych sytuacjach, teraz będzie na porządku dziennym. Lista zmian, przekraczających granice prywatności Polaków jest długa.
Wykorzystywanie tego rodzaju informacji o obywatelach jest poważną ingerencją w ich prawo właśnie do prywatności, które jest jednym z podstawowych praw zagwarantowanych w Konstytucji RP i w Karcie Praw Podstawowych. Przeciwko noweli byli: Rzecznik Praw Obywatelskich, Główny Inspektor Ochrony Danych Osobowych, Krajowa Rada Sądownictwa, Rada ds. Cyfryzacji, Biuro Analiz Sejmowych, Naczelna Rada Adwokacka, Krajowa Rada Radców Prawnych, Helsińska Fundacja Praw Człowieka i Fundacji Panoptykon. PiS te głosy zbagatelizował. To kolejny, niezbity dowód dla KE, że w Polsce dzieje się źle.
Niepokojące zapowiedzi zmian ordynacji wyborczej
Podczas wyjazdowych obrad klubu PiS w Jachrance pod Warszawą, Kaczyński mówił o zmianie ordynacji wyborczej. Nie podał szczegółów. Ale można spodziewać się, że będą to zapisy umacniające PiS i jednocześnie osłabiające opozycję. A w razie wcześniejszych wyborów wariant awaryjny miałby zapewnić prezesowi i jego ludziom „miękkie lądowanie” w parlamencie. Słowa - „zmiana ordynacji wyborczej” zapalają automatycznie czerwoną, alarmową lampkę. To wyraźny sygnał dla opozycji sejmowej, pozaparlamentarnej, narodu polskiego oraz KE, że to duży, kolejny krok w stronę rządów autorytarnych. Na spotkaniu szef PiS uderzył również w swojego największego wroga w kraju – Platformę Obywatelską. Zapowiedział komisje śledcze, które miałyby wyjaśnić m.in. afery taśmową i hazardową. Było to spotkanie zamknięte, ale kilku posłów PiS chętnie wypowiadało się przed kamerami. Jak zwykle nie odpowiadali na pytania dziennikarzy. Przekazali, to co mogli i mieli powiedzieć.
W Jachrance prezes zwrócił uwagę, że jest potrzeba jednolitego przekazu do dziennikarzy. Chce szkoleń medialnych dla swoich parlamentarzystów. I te słowa okazały się prorocze. Podczas drugiego dnia wyjazdowego spotkania PiS pod Warszawą, toczyły się rozmowy ministrów rządu o „dobrej zmianie”, czyli zapowiadanych reformach. Wiadomo, że tzw. „większość sejmową” dają klubowi PiS cztery mandaty. I w zasadzie jest to koalicja z SD Ziobry (9 posłów) oraz PR Gowina (7 mandatów). Sumując to, klub PiS liczy 234 posłów. Premier Szydło już po naradzie wspomniała tradycyjnie o programie 500 plus, i niefortunnie obaliła dodatkowo mit o wielkiej potędze PiS w sejmie. W ławach zwycięzców zasiada pond stu nowych posłów, którzy znaleźli się w parlamencie pierwszy raz, są nikomu nieznani, więc zdaniem Beaty Szydło, wyjazd do Jachranki był także spotkaniem integracyjnym. To obnaża słabość struktur klubu sejmowego. Bo właśnie ci nowi będę uciekać, jako pierwsi do innych partii albo tworzyć swoje koła, kiedy okręt pod banderą PiS zacznie znikać pod wodą.
Strach zajrzał Kaczyńskiemu w oczy
A to, że najsilniejsza fala uderzeniowa w PiS dopiero nadchodzi, wie doskonale sam Kaczyński, który podczas spotkania miał wyrazić opinię, że na wiosnę można spodziewać dużych demonstracji opozycji, a przed PiS dwa miesiące, które nie będą łatwe, ze względu na realizowany program. Dużych demonstracji można się spodziewać już 23 stycznia. KOD w obronie wolności zamierza wyprowadzić ludzi na ulice 31 polskich miast, a lista będzie się jeszcze powiększać. Prezes jednak nie zwolni tempa w przejmowaniu władzy. „PiSkrieg” będzie prowadzony bez względu na ofiary i konsekwencje. Kaczyński potwierdził to w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej”, mówiąc, że nie podda się żadnym naciskom z UE. Polska jest krajem suwerennym i może realizować własną politykę – podkreślał. Ciekawe czy naciskom nie podda się premier Szydło, która jedzie tłumaczyć się do Brukseli już 19 stycznia, niecały tydzień od wszczęcia procedur. Tak więc prezes wiedzie swoich ludzi na wojnę na wielu frontach: z opozycją sejmową, pozaparlamentarną, KOD (zamierza złożyć w sejmie projekt obywatelski ustawy o TK), organizacjami pozarządowymi, protestującymi Polakami oraz z UE. Niewykluczone, że niebawem rozpocznie się zbieranie podpisów w sprawie referendum, dotyczącym wcześniejszych wyborów parlamentarnych. Nie trudno ocenić, że będzie to nierówna walka. Być może, to daje zielone światło i motywację do zwarcia szeregów wśród aktywnych polityków, którzy dzisiaj są poza sejmem, aby przygotowywali się do kampanii wyborczej.
Retoryka, którą przyjmie Kaczyński, będzie polegała na tym, że jest atakowany przez wrogie siły, broniąc niepodległości Polski katolickiej pod sztandarem kościoła i o. Rydzyka. Pytanie czy ten będzie chciał firmować tę desperację? Za to prezes PiS będzie w swoim żywiole. A najgorsze jest to, że za ten stan euforyczny Kaczyńskiego zapłacą Polacy i traci na tym Polska. Już nie tylko w sferze szkodliwej polityki, ale także gospodarki oraz ekonomii.
Wszyscy zapłacimy na prywatną wojnę i urojenia niespełnionego człowieka
(S&P) rating, to nie propagandowe bajki prasy, jak twierdzi PiS. „Obniżenie przez agencję Standars & Poor's (S&P) ratingu polskich obligacji to bolesny cios dla polskiej gospodarki. Od piątku po popołudniu jesteśmy wszyscy – i rząd, i polskie firmy, i polscy konsumenci – uznani za mniej wiarygodnych pożyczkobiorców, co oznacza że za zaciągane długi musimy płacić więcej, a za złotego jesteśmy w stanie kupić mniej dolarów i euro.” – pisze na swoim blogu Witold Orłowski, profesor ekonomii, członek Narodowej Rady Rozwoju, powołany w październiku 2015 roku przez… prezydenta Dudę. Tak więc efekty polityki rządów PiS odczujemy w naszych portfelach. Trudno będzie dostać kredyt, a jeszcze trudniej go spłacić. Będzie rosła inflacja i słabł polski złoty. Pogorszy się i tak już ciężka sytuacja „farnkowiczów”.
Szybkich, antyunijnych, antysystemowych, godzących w Polaków, demokrację, politykę zagraniczną, w gospodarkę, posunięć Kaczyńskiego będzie jeszcze więcej. Prawdziwe „polowanie na czarownice” zacznie się, kiedy minister sprawiedliwości, Zbigniew Ziobro zostanie jednocześnie prokuratorem generalnym. Broń w postaci tzw. „ustawy inwigilacyjnej” ma już ręku, a do dyspozycji TVP, która będzie pokazywała, tak jak w latach 2005 – 2007, popisowe akcje Ziobry.
Kaczyński chce w trzy miesiące zrobić, to co Viktorowi Orbanowi na Węgrzech zajęło kilka lat. Tylko partia Orbana miała większość konstytucyjną, a prezes PiS ma słabą większość sejmową, popieraną czasem przez z Kukiz’15, zależnie od tego, którą nogą i w jakim nastroju wstanie szef populistów.
Raz wywalczonej wolności nie oddamy
Polska na starym kontynencie i w strukturach Unii Europejskiej jest postrzegana jako symbol walki o wolności. To właśnie nasz kraj już w latach 80. ubiegłego stulecia pokazał innym państwom satelitarnym ZSRR drogę do usamodzielnienia się i demokracji. Polska od lat ma silny głos we Wspólnocie i to My w ogólnopolskim, demokratycznym referendum zadecydowaliśmy o przystąpieniu do UE. Jeśli Polacy będą chcieli, by z błękitnej flagi spadła gwiazda pod nazwą – III RP, też to będzie nasza decyzja, a nie samego Kaczyńskiego.
Podczas opracowywania swojej strategii Kaczyński nie brał pod uwagę specyfiki narodu polskiego, zawieruch historycznych, tego, że będziemy potrafili tak szybko zjednoczyć się, zmobilizować i wyjść na ulice. My wolności nie damy sobie już odebrać. O ile Szydło i Duda zdają sobie sprawę z tego, że siedzą na tykającej bombie, to prezes PiS w tej kwestii wydaje się być zupełnie nieświadomy.
Źródło: PAP, Rzeczpospolita, http://witoldorlowski.natemat.pl/