Pawła Kukiza nie można nazwać wytrawnym graczem politycznym. Zwykle jego działania opierają się na huśtawce nastrojów. Ale tym razem – zupełnie przez przypadek, dbając o własne interesy, wykonał ruch, który jest prawdziwym majstersztykiem. Doskonale wiadomo, że w Sejmie nie ma nikt takiej siły politycznej, która mogłaby zmienić konstytucję. Gdyby tak było Jarosław Kaczyński „nie bawiłby” się w kotka i myszkę z Trybunałem Konstytucyjnym, tylko zmieniłby od razu ustawę zasadniczą na swoje potrzeby. Kukiz złożył projekt o zmianie konstytucji, mając 40 posłów, a klub PiS poparł go. Nie wiem ile głów na zmianę ma prezes Kaczyński ale tym „wyczynem” kolejny raz strzelił sobie prosto w czoło. Dlaczego… ?
Kukiz poczytał prasę, pooglądał telewizję i doszedł widocznie do wniosku, że łatka nieoficjalnego koalicjanta PiS zupełnie mu nie służy. Tym bardziej, że w zamian nic nie dostał. A wręcz przeciwnie. Sondaże Kukiz’15 zaczęły spadać. Kukiz miał już raz chwilę refleksji, pisząc na FB – „To nie tak miało być przyjaciele”. Co miało oznaczać, że poseł – rockman poczuł się oszukany i zmanipulowany przez Jarosława Kaczyńskiego. Wszedł przecież do Sejmu, jako lider ruchu obywatelskiego. Z kolei polityka PiS z dbaniem o obywateli nie ma nic wspólnego. Jest wręcz antyspołeczna, antyobywatelska i antydemokratyczna.
Paweł Kukiz widzi, co dzieje się na sali sejmowej. A tam i w rządzie jest kiepsko. Kukiz więc odciął się grubą kreską od Jarosława Kaczyńskiego i powrócił do źródeł, czyli haseł z kampanii wyborczej. Wówczas obiecywał, że zmieni prawo, tak aby służyło obywatelom, odpolityczni państwo. Złożył zatem projekt, który z góry skazany jest na porażkę. Natomiast liczy zapewne, że ten ruch wizerunkowo przełoży się na powrót utraconego elektoratu. I tylko o to i wyłącznie mu chodzi. Paweł Kukiz nie zwracał się do PiS o poparcie swojego projektu. Sami chcieli, to się pod nim podpisali.
Za sprawą opozycji projekt o zmianie konstytucji oczywiście przepadnie. Opozycja złożyła wniosek, żeby skończyło się na pierwszym czytaniu. Większość sejmowa jednak odrzuciła propozycję. Przeciwko była opozycja i m.in. dwóch posłów z klubu PiS. Jeden z nich to minister Zbigniew Ziobro... I to daje bardzo do myślenia. Zastanawiająca jest tutaj postawa prezesa PiS. Rząd Beaty Szydło ma na głowie Komisję Wenecką, która po wstępnej ocenie była zdziwiona takim zamieszaniem wokół TK w państwie od 26 lat demokratycznym. Projekt o zmianach w konstytucji złożył klub Kukiz’15 ale to nie jego posłowie i ich lider będą tłumaczyć się przed kolejnymi wizytami przedstawicieli Parlamentu Europejskiego, tylko partia sprawująca władzę, rząd Beaty Szydło i prezydent Duda. Jarosław Kaczyński postawił na konia, który z góry skazany jest na przegraną w gonitwie.
Bowiem art. 235, punkt 4. stanowi: "Ustawę o zmianie Konstytucji uchwala Sejm większością co najmniej 2/3 głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów oraz Senat bezwzględną większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby senatorów". Gdyby na sali byli obecni wszyscy posłowie, ustawę musiałoby przegłosować 307 osób. Kluby PiS i Kukiz'15 łącznie mają natomiast 274 posłów. Do przegłosowania projektu zabraknie więc 33 głosów.
Projekt przewiduje wybór sędziów TK kwalifikowaną większością 2/3 głosów, zwiększenie składu TK z 15 do 18 członków oraz badanie zgodności z konstytucją ustawy o TK przez Sąd Najwyższy. W projekcie znalazł się również zapis o tym, że kadencja sędziów TK wybranych przed dniem wejścia w życie tej ustawy wygasa w ciągu 60 dni, w ich miejsce mają zostać powołani nowi sędziowie.
Proponowane zmiany nie są po drodze Kaczyńskiemu. Kwalifikowana większością 2/3 głosów, to przecież większość konstytucyjna, której klub PiS nie ma. Będzie to zatem pierwsze w tej kadencji głosowanie, na którym prezes polegnie. Poza tym gromy ze strony opozycji, mediów czy KOD, skupią się na PiS. Już widzę te tytuły „Zamach na konstytucję w Polsce nieudany”, „Konstytucja ocalona przed prawicowymi radykałami”, "Opozycja zwalczyła autorytaryzm".
Kukiz robi sobie darmową kampanię, próbując odzyskać wyborców, dzięki relacjom sejmowym i prasowym tytułom. Natomiast Kaczyński narazi się na ataki z kilku frontów. Większość kontrowersyjnych ustaw przegłosował PiS z Kukiz'15 ale zazwyczaj wszystkie gromy zbiera główny dowodzący i ten, który je podpisuje. Jarosław Kaczyński po raz kolejny udowodni, że na jego głowie jest upolitycznienie państwa, ustawowe niszczenie trójpodziału władzy, dryfowanie w stronę Orbana i podczas tej żeglugi, zamiana Wisły na Dunaj. Z kolei premier Beata Szydło, która i tak ma już masę problemów z wywiązywaniem się z obietnic wyborczych, znów powtórzy tradycyjnie - demokracja w Polsce ma się dobrze. Wszystkie ustawy są zgodne z konstytucją. A prezydent Duda pierwszy raz nie będzie musiał wyciągać z kieszeni długopisu na rozkaz.