
„Moja racja jest mojsza” - w zasadzie cytatem z filmu „Dzień świra”, można zamknąć tę teorię. Ale to byłoby zbyt proste. PiS, jako stan umysłu to już zjawisko socjologiczne i być może powstają na ten temat prace naukowe. Ten stan cechują trudności z komunikacją społeczną, nieustępliwość, odporność na argumenty innych. Prawda jest jedna i mam ją ja. Koniec i kropka.
REKLAMA
Dyskusja, wymiana zdań czy poglądów polega na przedstawieniu swoich argumentów, wysłuchaniu stanowiska drugiej strony i szukaniu nici porozumienia czy podobieństw. Brzmi to wręcz idealistycznie, ale takie sytuacje zdarzają się, a tym bardziej kiedy my sami wybieramy sobie rozmówców do polemiki.
Słowo „kompromis” jest namiętnie używane od kilku miesięcy i kojarzy się pejoratywnie z politykami PiS. Do niedawna używano „porozumienie”, nomen omen ten wyraz składał się na nazwę partii Porozumienie Centrum, której przewodził Jarosław Kaczyński. PC pięknie tylko pobrzmiewało. W latach 90. prezes również słynął z mojej racji, która jest mojsza. Ludwik Dorn, kiedyś bliski współpracownik Kaczyńskiego, wspominał w wywiadzie dla wyborcza.pl 16 marca 2016 roku.
"Jarosław Kaczyński cofa się tylko wtedy, gdy woda dojdzie mu nie do ust, tylko dużo powyżej ust i nosa, gdy tonie. Strategicznie, nie mówię o zwrotach taktycznych, cofnął się raz. W 1993 r. zrezygnował z linii antywałęsowskiej. Siły solidarnościowe nie dostały się do Sejmu i pojawiła się konieczność współpracy. Prezes ZChN śp. Wiesław Chrzanowski zadeklarował współpracę, ale postawił warunek: odwołanie krucjaty antywałęsowskiej i Kaczyński to odwołał."
Ten stan umysłu to u Kaczyńskiego nie rzecz nabyta. To taki gen. Ten gen będzie prowadził Komisję Europejską do ostatniego etapu procedury, bo Kaczyński nie cofnie się. Pisałem o tym na początku tego roku. Zrobił i jeszcze zrobi wiele złego, ale nie ustąpi, ponieważ po pierwsze dla prezesa byłaby to przegrana. Przez gardło nigdy mu nie przejdzie – mieliście rację czy przepraszam. A po drugie ten stan umysłu daje mu poczucie, że robi dobrze i prawda jest po jego stronie. Idąc tym tropem myślenia, opozycja mogłaby powiedzieć – panie prezesie niech ogłosi pan wcześniejsze wybory. Na co Kaczyński powinien stanąć w kontrze i powiedzieć – co ja nie rozpiszę?!? Potrzymajcie mi kota.
W tym stanie umysłu Kaczyński ma czarny pas i 10 dan. Niepokojące jest to, że takich jak on jest więcej. Brudziński, Pawłowicz, Ziobro i wielu innych, nawet szeregowych działaczy PiS. Nie znaleźli się tam przecież przypadkiem. Jeśli czuliby się źle pod skrzydłami Kaczyńskiego, to odeszliby. Nie podpisywali przecież paktu z diabłem. Te osoby charakteryzuje nieufność, klapki na oczach i są śmiertelnie poważni. Uśmiech na ich smutnych twarzach to rzadkość. Poczucie humoru, ironia i sarkazm, optymizm – zapomnijmy o tym. Nie piszę o wszystkich, bo wszystkich nie znam.
Byli pewnie Państwo w takiej sytuacji – na pewno przez ostatnie pół roku, kiedy stanęliście w dyskusyjne szranki z osobą, która jest zwolennikiem PiS i polityki tej partii. Nie muszę być prorokiem, aby przewidzieć jak wyglądała ta „dyskusja”. Zaczyna się opiewaniem prezesa, pojawia się temat Unii Europejskiej, która nas wykorzystuje, Polska jest kolonią niemiecką. Chce się powiedzieć swoje zdanie. Trwa to mniej więcej 30 sekund. Dowiadujemy się, że nie mamy racji i pojawia się temat uchodźców, którzy przyjadą tutaj i zgwałcą nasze kobiety. Przydałby się mediator. Chociaż, aby powiedzieć swoje zdanie do końca. To przerosłoby najlepszego na tej szerokości geograficznej speca od mediacji.
Czasem jesteśmy takimi szczęściarzami, że dyskusja toczy się w Internecie, w mediach społecznościowych. Piszemy ile wlezie. W końcu możemy się wygadać/wyładować. To wymiana dwudziestu komentarzy, w których pojawiają się te same slogany: gdzie byłeś przez ostatnie 8 lat, podwójna moralności, prawo Kalego, tak jakby wszyscy skończyli to samo szkolenie. A na koniec często "bonus" ze słów powszechnie uważanych za obelżywe. I wracamy do punktu wyjścia. Czyż tak nie jest?
Mawia się, że wybrany polityk jest lustrzanym odbiciem swojego wyborcy. Nie jest to oczywiście regułą. Niektórzy głosują na program partii. Nigdy nie podważę demokratycznych decyzji żadnej osoby, bo to jej suwerenny, wolny wybór. Jednak PiS to stan umysłu polityków tej partii, którzy pielęgnują, podtrzymują oraz umacniają go u swoich zwolenników. Wpajają im nienawiść, wrogość, wściekłość i gotowość do walki z jakimś wrogiem. Tutaj lista jest długa i stale powiększa się, ponieważ kto ma inne zdanie niż politycy PiS jest tym złym i wyklętym. Kaczyński i jego dwór po prostu manipulują w perfidny sposób wyborcami, którzy ich wybrali, zaufali im. I PiS wcale z tym się nie kryje. To taka zasada - skaczcie, a my mówimy wam, z jakiej wysokości.
Nigdy nie posunąłbym się, żeby powiedzieć – „ciemny lud to kupi”. To traktowanie ludzi podle i przedmiotowo. Jak zlepek masy. To uwłaczanie inteligencji oraz samodzielnemu myśleniu. To najbardziej wyrachowany sposób prowadzenia polityki. Jeśli chociaż kiedyś nawet 5 procent wyborców PiS to zrozumienie, to nie będę posiadał się z radości.
PiS jako stan umysłu to jednak światło w tunelu. Bowiem środowiska zionące nienawiścią na zewnątrz mają tendencje do tych samych zachowań w swoim hermetycznym otoczeniu. Innymi słowy zaczynają pożerać własny ogon.
