Po kilku dniach od wszczęcia postępowania przez katowicką prokuraturę w sprawie o niedopełnienie obowiązków służbowych przez sędziego Rzeplińskiego dowiadujemy się, że prezes PiS jest zły na Zbigniewa Ziobrę. Skąd ta rzekoma złość? Minister sprawiedliwości nie skonsultował z szefem wszystkich szefów z Żoliborza szczegółów śledztwa w tej sprawie i zbyt ostro skrytykował sędziego TK. Znów mamy kreowany obraz Kaczyńskiego, który żył w błogiej nieświadomości i czarny charakter. To oczywiście reakcja prezesa na oburzenie opinii publicznej. Podobnie było z podwyżkami dla pisowskiej władzy.
Zwykle kiedy Suweren podnosi wielki raban i jest oburzony poczynaniami pisowskej władzy, okazuje się nagle, że prezes Kaczyński o niczym nie wie. W tym przypadku samowolki miał dopuścić się Minister sprawiedliwości i Prokurator Generalny Zbigniew Ziobro, który to (co zdarza się pierwszy raz od 1989 roku) przed katowickimi śledczymi postawił prezesa Trybunału Konstytucyjnego. Otóż nie ma takiej możliwości, żeby w tak ważnej sprawie Ziobro zataił informacje przed Kaczyńskim. Prezes PiS ma wypróbowaną metodę – rób swoje, a ja, kiedy zrobi się szum medialny wypuszczę przeciek kontrolowany, że to było zbyt ostre posunięcie. Kaczyński w ten sposób tworzy iluzję niepokornego ministra, posła, bliskiego współpracownika, który mu podpadł. I nawet wobec niego zostaną wyciągnięte konsekwencje, utracił zaufanie. On natomiast jest tym „dobrym gliną”, a podwładny, który ma wykonać „mokrą robotę”, wychodzi na tego złego policjanta.
Kaczyński nie zabrał nawet głosu w tej sprawie. O rzekomym oburzeniu prezesa dowiadujemy się z mediów. Prezes zawsze, wręcz obsesyjnie, bacznie obserwował słupki. Wie doskonale, że po takiej burzy medialnej pojawią się sondaże. Spodziewał się również, że za sędzią Rzeplińskim staną prawne autorytety, opozycja oraz obrońcy demokracji.
Co wynika z rzekomego oburzenia prezesa, który oczywiście od dawna z niepokojem przygląda się poczynaniom Ministra sprawiedliwości i Prokuratora Generalnego? Wynika… oburzenie. Sprawa sędziego Andrzeja Rzeplińskiego nie została ani wycofana, ani umorzona przez Prokuraturę Regionalną w Katowicach. Postępowanie przygotowawcze zakończono i wszczęto śledztwo, co oznacza, że są przesłanki, iż prezes Trybunału Konstytucyjnego mógł nie dopełnić obowiązków służbowych lub przekroczyć swoje uprawnienia, nie dopuszczając do orzekania trzech sędziów wybranych przez PiS. Nieważne, że profesor Rzepliński odpowiada jedynie przed Konstytucją RP, że chroni go immunitet, że może zostać zatrzymany jedynie na gorącym uczynku, popełniając przestępstwo. Prokurator takich drobnych niuansów nie wziął pod uwagę, ponieważ sprawa trafiła do niego z Prokuratury Krajowej. Kiedy sędzia Rzepliński nieśmiało zwrócił uwagę na te drobnostki prawne, Zbigniew Ziobro podczas konferencji prasowej w ostrych słowach zarzucił prezesowi TK, że nie ma prawa pouczać prokuratorów.
Od „brudnej roboty”, ale to już ze względów osobistych są posłowie z trzeciego i czwartego szeregu, którzy coś wypalą od czasu do czasu albo pokażą środkowy palec. Nimi prezes nie przejmuje się. Sprawę przed kamerami wyjaśni poseł Sasin, który tradycyjnie powie, że to wina opozycji.
O podwyżkach dla wszystkich parlamentarzystów prezes Kaczyński również nie wiedział, mimo, że wcześniej głosował za ustawą. W rezultacie pod naciskiem opinii publicznej, marszałek Terlecki, jak zbity pies poinformował dziennikarzy, że podwyżek wynagrodzeń ministrów i posłów nie będzie. Była to inicjatywa klubu parlamentarnego PiS. Wówczas również posłowie Kaczyńskiego mówili, że prezes jest oburzony. Nikt przecież tego nie konsultował z kierownictwem partii. I wybrańcy narodu posypali głowy popiołem, biorąc całą winę na siebie.
Niósł wilk razy kilka, ponieśli i wilka. Opozycja złożyła doniesienie do prokuratury na Jarosława Kaczyńskiego o podżeganie premier Szydło do niepublikowania ostatniego wyroku TK. Drugie doniesienie dotyczy wpływania prezesa PiS na decyzje niezależnego organu, czyli Rady Mediów Narodowych. Jest i trzecie. Tym razem na premier Beatę Szydło za nieopublikowanie orzeczenia TK z 11 sierpnia złożone przez osobę prywatną. W takich sytuacjach informacje do prezesa docierają lotem błyskawicy i wtedy już wyraża prawdziwe oburzenie.