Słowa klucze do tej zagadki, to rozrzutność pieniędzmi publicznymi na premie dla władzy, afery w tle z finansami, nepotyzm oraz kumoterstwo. I to co najważniejsze - PiS zapowiedziało rozliczenie elit oderwanych od biednego, zapomnianego społeczeństwa, definitywne skończenie z patologią polityczną i ośmiorniczkami, jednak partia Kaczyńskiego doskonale ustawiła się w tych warunkach, z którymi obiecała bezwzględną walkę. Sondaże Zjednoczonej Prawicy spadają, kiedy Polacy czują się oszukani na kasę.
Jest to przykre, ale nie można udawać, że jest inaczej. W sprawy związane z walką o demokrację, łamanie konstytucji, upolitycznianie sądów, zaangażowanych jest niestety niewielu Polaków. W czasach protestów KOD do Warszawy przyjeżdżało góra 50 tys rodaków. Polacy, aby podjąć walkę o swoje muszą odczuć niedogodności na własnej skórze. Jest mało prawdopodobne, że ci, którzy nie protestują przeciwko systemowi kiedykolwiek będą szykanowani przez organy ścigania. Dlatego po przejęciu przez PiS Trybunału Konstytucyjnego, próby przejęcia Sądu Najwyższego, mediów publicznych sondaże partii rządzącej miały się całkiem dobrze. Zaczęły się pojawiać pytania, co PiS musi zrobić, żeby wyborcy zaczęli się od tej partii odwracać?
Skok na kasę
W lipcu 2017 roku posłowie PiS przegłosowali podwyżki dla siebie, senatorów, ministrów i przyznali miesięczne wynagrodzenie pierwszej damie. Większość sejmowa chciała wykorzystać okres wakacyjny i urlopowy dziennikarzy. Plan spalił jednak na panewce. Opinia publiczna dała wyraz swemu oburzeniu w wynikach sondaży. Prezes stanowczo zaprotestował przeciwko podwyżkom, mimo, że głosował za projektem swojego klubu. Ustawę wycofano, ale niesmak pozostał.
"27:1", czyli burza po tym, jak PiS chciało zastąpić Donalda Tuska Jackiem Saryusz-Wolskim na stanowisku szefa Rady Europejskiej przejdzie do historii. Po tej kompromitacji partii Jarosława Kaczyńskiego opozycja nigdy wcześniej i później nie była tak bliska wygranej z PiS. Sondaże pokazały wówczas, że na Zjednoczoną Prawicę chciało zagłosować 35 procent ankietowanych. PO i Nowoczesna zaliczyły natomiast wynik 33 proc. Większość Polaków nie chce konfliktu z UE, a tym bardziej wychodzić ze Wspólnoty. Poza elektoratem skrajnie prawicowym reszta Polaków widzi korzyści z przynależności do UE. Dlatego też po werdykcie w sprawie Sądu Najwyższego położenie uszu po sobie przez rząd i prezydenta również był wynikiem obaw o problemy z Parlamentem Europejskim.
Wiadomość o nagrodach dla administracji publicznej począwszy od ministrów po wojewodów, które "im się po prostu należały", także wstrząsnęła opinią publiczną. Pierwszy uczciwy człowiek w kraju, który początkowo zgodził się z premier Szydło już następnego dnia zmienił zdanie. Po kieszeni dostali najmniej winni samorządowcy, a ile pieniędzy z nagród trafiło do Caritas nie wiadomo do tej pory.
Prezes Kaczyński, który miał czuwać nad pazernością swoich partyjnych towarzyszy, sam okazał się "rekinem biznesu". I to jest kropka nad "i". Kantar Millward Brown pokazał najniższy od 3,5 roku sondaż dla PiS - 29 procent. Wniosek jest prosty. Polacy nie tolerują skoku na swoją kasę. Elektorat wybrał PiS, bo miało być skromnie, ZP nie szła do wyborów po pieniądze, ale żeby żyło się obywatelom lepiej. A nie żyje się lepiej, stąd protesty służb mundurowych, rolników , nauczycieli czy służby zdrowia. Niebawem Polacy złapią się za portfele i zobaczą, że życie kosztuje ich coraz więcej.
Krytyka 500 plus ,to przegrana jeszcze przed startem
Praforma Obywatelska i Nowoczesna przyjęły początkowo złą strategię walki z PiS. Zaczęto krytykować program 500 plus, co było wielkim minusem. W obu partiach odezwał się sznyt liberalny. Festiwal obietnic rozpoczął się na wielką skalę podczas wyborów w 2015 roku. Koalicja PO - PSL stała się łatwym celem dla PiS. Podwyższyli przecież wiek emerytalny, nie zrobili porządku z umowami śmieciowymi czy pozabierali dodatki rodzinne. Dzisiaj festiwal obietnic zamienił się w brutalny populizm. Wyborcy, jeśli już idą do urn, to pod wpływem obietnic. Chcą ich spełnienia już następnego dnia po wyborach, a to na polityków spada odpowiedzialność, jak to zrobią i skąd wezmą na to pieniądze. Jeśli w Polsce ukształtowałyby się odpowiedzialne, inteligentne elity polityczne, które potraktowałyby swoją pracę, jako służbę społeczeństwu i państwu, problemów na taką skalę nie byłoby. Pragmatyzm, wyliczenia, finansowe prognozy długoterminowe, które miałyby pogrążyć państwo przez PiS nie zrobią na wyborcach najmniejszego wrażenia. Stawka o wygraną jest bardzo wysoka. Należy wykorzystać metody przeciwnika. W prostych żołnierskich słowach wziąć udział w licytacji na obietnice. Przerabialiśmy to 4 lata temu, kiedy partie prześcigały się w tym,jak to zrobią ludziom dobrze. Wyjątkiem był Paweł Kukiz, który nie miał programu wyborczego, ponieważ jego zdaniem, żaden polityk nigdy danego słowa nie dotrzymał.
Opozycja musi obnażać wszystkie kłamstwa PiS, afery, niegospodarność, kolosalne zarobki w NBP, a z "Taśm Kaczyńskiego" zrobić serialowy tasiemiec, aż do wyborów. Szydzić
wręcz, że nikt z tych przedstawicieli elit od ośmiorniczek nie usłyszał do tej pory aktu oskarżenia, nikt nie został skazany. Za to coraz więcej do więzień trafia ludzi PiS. Władza żyje ponad stan, a za chwilę nie wystarczy na 500 plus - taki prosty przekaz bez tabel i wykresów zadziała.
Ukryty Macierewicz, przyczajony prezes
Jeśli opozycja chce wygrać nie może podkładać sobie nóg. Tak na prawdę kłótnie - kto nie z nami, ten przeciwko nam zniechęcają wyborców. Zjednoczona Prawica na czele z PiS, chociaż najchętniej skoczyłaby sobie do gardeł, wizerunkowo prezentują się jako zwarta i dobrze zorganizowana ekipa. Chociaż już pojawiają się pierwsze zgrzyty na linii Macierewicz - Kaczyński. Ludzie byłego szefa MON nie zostali zatrzymani na trzy miesiące, żeby nastraszyć Macierewicza. Prezes doskonale wie, że ten zabierze ze sobą do innej partii część twardego elektoratu, którego jest autorem. Teraz zaczął się proces kompromitowania wiceprezesa PiS, żeby poszło za nim jak najmniej wyborców. Ten elektorat radiomaryjny, klubów Gazety Polskiej, smoleński, to największa siła bez, której PiS jest jedynie zwykłą organizacją partyjną. A Macierewicz jest sprawnym, skutecznym politykiem i dodatkowo mentorem prezesa z czasów Porozumienia Centrum. Ma za sobą o. Rydzyka, jego media, TV Republikę i Gazetę Polską. To tykająca bomba z opóźnionym zapłonem. Rozłam w PiS niech opozycja zostawi właśnie jemu.
A opozycja niech robi swoje. Jeśli nie w koalicji, niech walczy o swoich wyborców osobno. Nic na siłę. Trzeba tylko pokazać zgodę i nie szukać wrogów wśród swoich. Koniecznie należy podgrzewać trend pójścia do wyborów. Podczas tych samorządowych przyniosło to skutek. IBRIS ostatnio przedstawił sondaż w dwóch wariantach: z Wiosną Biedronia i bez jego partii. Okazuje się, że odbiera on głosy prawie wszystkim ugrupowaniom, nawet "niezdecydowanym" czy tym, którzy chcą zagłosować na inne ugrupowania. Po zliczeniu głosów Zjednoczona Prawica, łącznie z Kukiz'15 nie będą mogły rządzić już samodzielnie.
Opozycjo, pokaż obłudę, kłamstwa PiS, arogancję i skok na kasę , a wygrasz w cuglach. A teraz trzeba ruszyć w Polskę i w najprostszy, spójny sposób mówić o naprawie Polski po PiS.