Wiele głosów z tzw. środowiska posypało się po weekendzie, że muzyka schodzi na psy, że nie da się tego słuchać itd. Jednak nie o gustach chciałbym tu pisać, lecz o medialnej świadomości i o tym, że we współczesnych czasach to właśnie „lud“, „tłuszcza“ decyduje co chce oglądać, i czego słuchać. To społeczeństwo decyduje. Na antenie telewizji publicznej mogliśmy usłyszeć głos ludu.
Po spektakularnym „sukcesie“ hymnu Euro2012 – „KOKO SPOKO” rozległy się głosy, że to „wieś“, że „disco polo oraz różne inne „peany” poleciały w stronę tej zacnej kompozycji.
Cały czas mając na uwadze wybór społeczeństwa, czy to muzyczny, czy polityczny, z dnia na dzień przekonuję się, że demokracja ma swoje dobre strony - uzmysławia nam w jakim kraju żyjemy. Nie będę tu wychodził ze szturmówką na barykady krytyków muzycznych z „wielkich” czasopism, którzy niosą „wielką” kulturę, czy gazet codziennych, które krwawią na swoich łamach obwieszczając, że kultura sięgnęła bruku.
Żyjemy w kraju demokratycznym i tu nikt nikomu nie ma prawa zabraniać wyborów stricte kulturalnych.
Pod wpływem gali ESKA MUSIC AWARDS oraz po ostatnim sukcesie stacji POLO TV (najchętniej oglądana stacja muzyczna w naszym kraju), bardziej niż nad gustem muzycznym chciałbym pochylić się nad trendami w mediach masowych, a nawet porównaniem naszego rynku z innymi rynkami muzycznymi.
Jak pisałem daleki jestem od krytykowania czy oceniania wartości artystycznych, bo sam jako dj, producent każdego dnia stykam się z masowym gustem muzycznym. Uważnie przyglądam się zmianom w kulturze masowej, ale swoje zdanie na ten temat zostawię może na inny artykuł.
Jedno jest ciekawe i otwiera oczy wielkim „warszawskim“ ludziom kultury. Coraz częściej media centralne postrzegają Polskę z perspektywy muzyki masowej, ludycznej i biesiadnej. Wyników nie da się oszukać. Społeczeństwo wybiera „swoją muzykę“, ale co ciekawe media nadal starają się maskować muzykę biesiadną przykrywką anglosaskich czy latynoskich produkcji. Tutaj zmierzam do meritum mojego wywodu, bo czym innym jest artysta Pitbull, Gusttavo Lima ze swoim przebojem Tche Tcherere Tche Tche (czytaj: cze czerecze cze cze), czy Michael Telo z wakacyjnym hitem Nosa Nosa, jak nie muzyką disco polo w obcym języku. To nic innego jak muzyka biesiadna, tylko że zaśpiewana po angielsku, czy hiszpańsku. Nie da się ukryć, że w Polsce nie królują Artyści lansowani przez galę Fryderyków, paszportów Polityki, a właśnie gwiazdy gali ESKA MUSIC AWARDS czy biesiadnych stacji telewizyjnych. Wyniki oglądalności, słuchalności tych mediów udowadniają czego chce słuchać Polak.
Widać jak zmienia się nasz rynek muzyczny – powiedział znany dziennikarz muzyczny. Osobiście wydaje mi się, że nasz rynek nie zmienił się od czasów „disco relax“ i tylko media coraz częściej zauważają to, że dyrektorzy, właściciele wytwórni, Warszawa to nie cała Polska i nie da się wmówić pani Halince ze wsi Zagwiździe, że Nosowska czy Waglewski to jej ulubiony Artysta. Media, które to zauważają wyrastają na leaderów oglądalności i słuchalności. Na całym świecie gust ludu jest taki sam, biesiadny i niewymagający. Nie inaczej jest w naszym kraju. Media wreszcie to zauważyły. Tak jak pisałem na początku, nie oceniam tu gustu Polaków, a tendencje w naszych mediach.
Może pojawić się opinia, że media są od krzewienia „wielkiej kultury“. Mam jednak na to swoje dwa argumenty. Po pierwsze: Kto komu daje prawo do stanowienia co jest niską, a co wysoką kulturą? A po drugie, jeżeli firma, radio czy TV, jest prywatną inicjatywą do zarabiania pieniędzy, to podaje taki towar jakiego odbiorca się domaga - jest popyt, jest towar. Odwieczne prawo rynku. Tak to chyba jest już skonstruowane na tym świecie, a dokąd to zmierza to już zupełnie inna historia.
PS Nasuwa się jedna konkluzja. Pewien znajomy opowiadał mi, że w szkole podstawowej lekcje muzyki, prowadziła pani od biologii, bo nie było nauczyciela. Zatem dopóki takie przedmioty jak plastyka czy muzyka będą mniej ważne od historii czy języków obcych, tak długo kolejne pokolenia muzykę będą poznawać na festynach czy biesiadach. Nie miało być o polityce, a znów wina Tuska. ;-)