Wytatuowany dawca szpiku? Czemu nie! Coraz częściej spotykam się z pytaniami odnośnie moich tatuaży. Znajomi pytają, czy „rysunki na ciele” nie przeszkadzały w zostaniu dawcą. W jednym z komentarzy przeczytałem nawet, że tatuaże całkowicie przekreślają taką możliwość. Bzdury! Jestem żywym przykładem tego, że tatuaż w niczym nie przeszkadza. Powoduje on jednak, że powstaje małe „ale”.
Kiedy rejestrowałem się jako potencjalny dawca szpiku zostałem zapytany o to, czy mam na ciele tatuaże. Odpowiedziałem, że mam - jeden, zrobiony kilka lat wcześniej. Usłyszałem, że w takim razie w niczym on nie przeszkadza. Nawet nie przeszło mi przez głowę żeby zapytać w jakich okolicznościach może przeszkadzać. Zrobiłem błąd, ponieważ okazało się potem, że kolejny jaki wykonałem, mógł zaważyć na życiu mojego genetycznego brata bliźniaka.
Jakiś czas później obmyślałem już projekt kolejnego „rysunku”. Kiedy umówiłem się na wizytę, mój przyjaciel Tomek zapytał, czy jestem świadomy tego, co robię. Przypomniał mi w dość ostrych słowach, że jestem potencjalnym dawcą i nie powinienem tego robić. - To jest moje życie i nie zamierzam teraz myśleć tylko o tym, że jestem zarejestrowany w bazie dawców. Przecież znalezienie biorcy to jak wygrać w totka, mogę czekać latami! – powiedziałem egoistycznie na odczepne i kilka dni później pomaszerowałem do studia.
Lata jednak nie minęły. Ba! Nie minęło nawet pół roku, kiedy zadzwonił telefon z informacją, że mogę być dawcą. Wtedy zaczęła się nerwówka – pytania o termin wykonania tatuażu, konsultacje i wątpliwości, czy w ogóle dojdzie do przeszczepu. Na moje szczęście (nie darowałbym sobie tego) i szczęście małego Włocha, któremu oddałem szpik, okazało się, że do dnia pobrania minie już wystarczająco dużo czasu, abym był pewny, że nie zaraziłem się żadnym świństwem podczas nakłuwania skóry w studiu. Pobranie odbyło się zgodnie z planem, a natychmiast po nim postanowiłem uzupełnić wiedzę o byciu dawcą z rysunkami na ciele.
Co powinienem zatem zrobić tuż przed pójściem do studia? Przede wszystkim w momencie gdy zdecydowałem się na tatuaż, powinienem zgłosić to w bazie dawców DKMS Polska, w której zostałem zarejestrowany. Wystarczy jeden telefon. Od chwili wykonania tzw. „dziary” zostałbym zablokowany na okres 6 miesięcy i byłbym niewidoczny dla systemu. Po upływie tego czasu wróciłbym automatycznie na listę potencjalnych dawców. Przez moją głupotę, ignorancję i egoizm mogłem pozbawić życia drugą osobę!
Pamiętajcie także o tym, aby wybierać sprawdzone studia tatuażu. Takie, w których nie ma wątpliwości, co do sterylności miejsca pracy i sprzętu. W innym wypadku możecie złapać jakieś choróbsko przenoszone przez krew, które nie dość, że wyeliminuje Was z grona dawców, to jeszcze poważnie wpłynie na Wasze zdrowie.
Wielu z nas lubi „dekorować” swoje ciało. Nie ma w tym nic złego. Sam mam w głowie kolejne projekty. Decydując się jednak na ewentualnie oddanie szpiku, lub komórek macierzystych, przyjmujemy na siebie ten jeden, mały obowiązek – informowanie bazy dawców o każdym kolejnym tatuażu, czy piercingu. To żaden wysiłek, a znaczenie ma ogromne!
Informacja DKMS Polska:
- Według standardów Fundacji DKMS Polska, każda zarejestrowana osoba po wykonaniu tatuażu lub piercingu jest blokowana w bazie na 6 miesięcy. Oznacza to, że w tym czasie jej dane nie są widoczne w światowej bazie dawców szpiku i nie może zostać dawcą. Po upływie pół roku blokada zostaje automatycznie zdjęta i dawca jest z powrotem uwzględniany przez ośrodki poszukiwawcze. Ten okres ochronny niezbędny jest ze względu na bezpieczeństwo dawcy i biorcy oraz ze względu na ryzyko różnego rodzaju infekcji, do których może dojść podczas wykonywania tatuażu lub piercingu, a których okres inkubacji wynosić może kilka miesięcy – Magdalena Wilk, Koordynator ds. Pobrań