Reklama.
Lekcja 1
– Ale Tomek, czy ty wiesz, jak to wygląda? Wbijają ci mega grubą igłę w kręgosłup. Przecież to może prowadzić do paraliżu. Chcesz być kaleką? – usłyszałem całkiem niedawno od kolegi. Kopara mi opadła! Mamy XXI wiek, a stereotypy – jak to one – wciąż trwają w świadomości ogromnej liczby osób. No, ale w sumie się nie dziwię. Jak się w tym nie "siedzi" to człowiek ma prawo nie wiedzieć. A jedyne co w takiej sytuacji należy zrobić to spokojnie wyjaśnić. I tak też zrobiłem.
Prawda jest taka, że owszem – igła jest, ale szpik pobierany jest pod narkozą z talerza kości biodrowej, a nie z kręgosłupa czy rdzenia kręgowego (takie wersje też słyszałem). Dawca zostaje w szpitalu na 2-3 dni, po czym wychodzi do domu i żyje tak, jak dawniej. Tyle że ze świadomością, że być może komuś uratuje życie. Najlepszym dowodem na to, że po takim zabiegu bardzo szybko wraca się do "normalności" jest chociażby Artur. Po oddaniu szpiku z talerza kości biodrowej spędził jeden dzień w szpitalu po czym – z lekko obolałym tyłkiem (ból podobno porównywalny z tym, który doskwiera nam po mocnym zbiciu mięśnia) – poszedł grać w piłkę nożną. No bo przecież właśnie rozpoczynał się sezon ;) Zabieg, któremu był poddany Artur jest stosowany w Polsce w około 20% przypadków (jest to uzależnione głównie od stanu pacjenta).
W 80% przypadków w naszym kraju, komórki macierzyste są pobierane z krwi obwodowej. Przypomina to oddawanie krwi i odbywa się w warunkach ambulatoryjnych (bez narkozy). Dawca zasiada na wielkim, wygodnym fotelu, a bardzo sympatyczne pielęgniarki wkłuwają igły w żyłę w obu rękach. Telewizor, pogawędki, etc. W tym czasie krew wypływająca z jednej ręki trafia do separatora (jaka sama nazwa wskazuje, separuje komórki macierzyste z krwi), po czym wraca do nas przez żyłę w drugiej ręce. Około czterech godzin i po sprawie.
Łatwe? Łatwe. A skoro łatwe i jeszcze może uratować komuś życie to czemu tego nie zrobić?
No, ale tutaj może się pojawić kolejna wątpliwość.
Lekcja 2 (nieco krótsza, ale równie ważna)
Nigdy nie przyszło mi do głowy to, co przyszło mojej koleżance. – No tak, oddasz szpik, a co później? Przecież masz poważny ubytek w organizmie – powiedziała. Po pierwsze primo: ubytek to można mieć, ale w zębie. Po drugie primo: ilość szpiku pobranego z talerza kości biodrowej regeneruje się w ciągu dwóch tygodni po pobraniu.
Szybko? Szybko. Można więc podarować szansę na życie bez stworzenia zagrożenia dla siebie samego.
Lekcja 3 (baaardzo ważna)
Za każdym razem kiedy namawiam znajomych do rejestracji, jak mantrę powtarzam: Pomyślcie dwa razy zanim zarejestrujecie się jako potencjalni dawcy szpiku. To poważna sprawa i ogromna odpowiedzialność. Jeżeli okaże się, że cząstka ciebie może być szansą na nowe życie dla pacjenta z białaczką, dajesz mu ogromną nadzieję. Jeśli się wtedy wycofasz, odbierasz mu ją…
Jasne? No pewnie, że jasne. Po co komuś coś odbierać. Lepiej dawać!
Trzy lekcje już za nami :) Mam nadzieję, że obaw przed byciem potencjalnym dawcą szpiku jest już mniej (choć lepiej gdyby ich w ogóle nie było). Gdyby jednak ktoś wciąż miał jakieś wątpliwości, zapraszamy na stronę www.dkms.pl, na której znajdziecie odpowiedzi na wiele innych pytań. Na naszej stronie można także zarejestrować się w DKMS Polska bez wychodzenia z domu. Klikasz, zamawiasz pakiet rejestracyjny. Robisz sobie wymaz z policzka zgodnie z dołączoną instrukcją obsługi i odsyłasz do nas pakiet.
Proste? Baaardzo. 
PS. Lekcja 4 (nadprogramowa). Czas na przekazywanie 1% podatku w pełni. Dzięki Twojej darowiźnie będziemy mogli przebadać jeszcze większą liczbę potencjalnych dawców szpiku. Dzięki temu więcej pacjentów chorych na białaczkę będzie miało szansę na nowe życie. Wystarczy kliknąć na poniższy obrazem i postąpić zgodnie ze wskazówkami.
Łatwo, szybko, prosto... ;) Tak jak łatwe, proste i szybkie jest niesienie pomocy.
Image and video hosting by TinyPic

Tomek Kamil Lipiński / DKMS