"FunPack i rozmowy na świat” w Orange (TP) w ogóle nie są "FUN".
Dzwonią kilkakrotnie, proponują obniżenie abonamentu i bezpłatną instalację. Nic tylko zamawiać i delektować się niższymi rachunkami. Prawda okazuje się jednak bolesna. Wcale nie jest FUN. Problemy zaczęły się już po zamówieniu nowej usługi. Ekipa techniczna miała przyjechać i zbadać możliwość podłączenia zamówionej przeze mnie usługi. Termin, na który umówił mnie konsultant wynosił 10 dni. Po upływie przyrzeczonego terminu otrzymałam SMS z informacją, że technicy odwiedzą mnie za kolejne 2 tygodnie. Nic czekałam, łudząc się wizją mniejszych rachunków.
W jak Wolontariat, czyli mój punkt widzenia ngo i działalności społecznej
Nadszedł dzień, w którym pojawiła się dwuosobowa ekipa techniczna. Otrzymałam informację, że moje przyłącza spełniają wszystkie wymagania. Panowie zamontowali mi w pierwszym napotkanym gniazdku telefonicznym nowe urządzenie (które nawiasem mówiąc na następny dzień odkleiło się od ściany). Minęły dwie godziny, pojawił się kolejny Pan, tym razem z nowym zestawem zawierającym router (o czym zostałam poinformowana na infolinii) i dekoder do TV (o czym mnie nie poinformowano) oraz umową (której mimo wielokrotnych próśb, nie otrzymałam na adres mailowy, bo jak mi wyjaśniono „nie mają takich technicznych możliwości, aby dostarczyć mi do wglądu umowę”). Pan podłączył nowy router, a ja przystąpiłam do czytania przedłożonej mi umowy.
W umowie musiałam oświadczyć własnoręcznym podpisem, że znam i otrzymałam regulamin i cennik. Oczywiście nie muszę dodawać , że Pan nie miał dla mnie takiej kopii. O regulaminie i sposobie, w jaki otrzymałam w/w dokumenty w dalszej części mojego wywodu. Czytając umowę dowiedziałam się, że mój numer telefonu zostaje przeniesiony do telefonii internetowej. Pan również uświadomił mi, że zamówiona przeze mnie usługa, to Internet z usługą TV i telefonią internetową. Podpisałam umowę, mając na uwadze zapis, że w ciągu 10 dni mogę dokonać wypowiedzenia.
Pan wyszedł i co? przestał działać telefon (brak sygnału lub ciągły sygnał zajętości). I jak tu zgłosić awarię usługi w miejscowości, w której nie ma zasięgu sieci komórkowej, bo stacjonarny telefon, który jest już telefonem internetowym nie działa? Nie ma takiej możliwości. Musiałam pojechać do miasta do Punktu Obsługi Klienta TP (Orange). W owym punkcie poprosiłam o regulamin i cennik, który miał być integralną częścią podpisanej przeze mnie umowy. Na miejscu uzyskałam również wiedzę na temat §1 punktu 8 umowy o treści: „ze względu na warunki techniczne świadczenia usługi Telefonii Internetowej, TP nie gwarantuje realizacji połączeń do numerów alarmowych…”, co oznacza, że jak będzie np. awaria serwerów w TP (Orange) lub wyłączą mi prąd, stracę dostęp do telefonu, Internetu i telewizji. Nic w tym złego, ale w przypadku np. choroby mojej córki i potrzeby wezwania pogotowia nie mam szansy na jego wezwanie. Kolejna kwestia, którą mi uświadomiono to : „poziom bezpieczeństwa usługi Telefonii Internetowej (…) jest obniżony ze względu na stosowaną technologię”, czyli jakość połączenia będzie uzależniona od prędkości Internetu (w przypadku mniejszej prędkości połączenia telefoniczne mogą zanikać). Otrzymałam w końcu regulamin. Dowiedziałam się, jakie kanały będę mogła oglądać w Tv (bo tego nie wiedzieli na infolinii). Najbardziej zaskoczył mnie punkt 5, podpunkt 2 regulaminu. Do czasu, kiedy nie widziałam owego dokumentu myślałam, że moja umowa mogła być podpisana tylko (albo aż) na 24 miesiące. Co się okazało bzdurą, bo regulamin daje mi możliwość zawarcia umowy z operatorem na 12 miesięcy. Jednak Pan, który mi przywiózł pełen zestaw, miał gotową umowę na 2 lata, a nie miał regulaminów. Myślałam również, że w Punkcie Obsług Klienta TP (Orange) dowiem się, dlaczego nie działa telefon. W odpowiedzi uzyskałam informację, że nie są mi w stanie pomóc, gdyż całą sprawę muszę i tak zgłosić na Infolinię Techniczną (nie mylić z bezpłatną Błękitną Linią). Co najśmieszniejsze w Punkcie Obsługi Klienta nie mogłam takowego połączenia wykonać, ponieważ dysponowali jedynie aparatem telefonicznym do kontaktu z Błękitną Linią. Okazuje się, że użytkownicy FanPack-a mogą jedynie korzystać jedynie z tzw. Technicznej Infolinii (801 505 505), która jest płatna 34 gr/min, o czym mowa jest jedynie w regulaminie. Nowość!!! Korzystając z oferty zgodziłam się na otrzymywanie faktur drogą elektroniczną (bo taniej, chronię środowisko). Ale gdy jednak zdecyduję, że papierowe fa VAT będą mi potrzebne to będę musiała zapłacić za zmianę formy otrzymywania fa VAT jedyne 99,90 zł.
Jak dobrze mieć sąsiada! Który ma telefon. Korzystając z jego uprzejmości zadzwoniłam na Techniczną Infolinię i w końcu po czasie oczekiwania (47 minut x 34 gr = 15,98 zł, które jestem winna sąsiadowi) mam sygnał w słuchawce telefonicznej. Do dzisiaj nie działa mi TV, ponieważ jak się okazało to telewizja nie jest cyfrowa tylko internetowa. Jak pisałam na wstępie, Panowie z ekipy technicznej, zamontowali mi w pierwszym dostępnym gniazdku nowe urządzenie. Odległość pomiędzy gniazdkiem a TV wynosi około 50 m (dodam jedynie, że gniazdko jest na parterze, a TV na piętrze). Kabel musi mieć długość co najmniej 50 m, bo router i TV powinny być ze sobą bezpośrednio połączone. Wizja kabla na całej powierzchni domu jakoś mnie nie przekonuje.
Reasumując, dla mnie FunPack wcale nie jest FUN. I zamiast zaoszczędzić, dołożyłam do interesu i pieniądze, i nerwy i zmarnowany czas. Jedyne jest pocieszające, że mam jeszcze 8 dni na wypowiedzenie umowy. Mam tylko nadzieję, że będzie to wypowiedzenie skuteczne. Umowa wprawdzie jest zawarta między mną a TPSA, ale teraz TP to Orange. Więc zachodzi obawa, że zły podmiot zawiadomię o wypowiedzeniu. Jedyna mądrość z całego zdarzenia jest taka, że należy domagać się własnych praw i czytać umowy.