Dzień polarny w Hornsundzie zaczyna się 24 kwietnia i potrwa do 18 sierpnia. Ta zmiana już nam nie straszna – tuż po naszym przyjeździe musieliśmy się przyzwyczaić do normalnego funkcjonowania, kiedy za oknem słońce świeci przez 24 godziny na dobę. Już parę tygodni temu, kiedy nocy zaczęło systematycznie ubywać, pożegnaliśmy się z gwiaździstym niebem i pięknymi zorzami polarnymi – kolejną noc zobaczymy dopiero w Polsce, po powrocie.
Zakończył się też kolejny etap naszego zimowania w 10 osób – na początku kwietnia do Stacji przyjechało sporo nowych osób, tzw. „wiosenników”, czyli naukowców, którzy prowadzą w Hornsundzie badania w okresie wiosennym. Aktualnie gościmy grupę Norwegów ze svalbardzkiego uniwersytetu UNIS z Longyearbyen, a tydzień temu Hornsund odwiedził znajomy ze swoim psim zaprzęgiem – dzielne psy w ciągu doby pokonały 170 km, bo mniej więcej tyle dzieli nas od Longyearbyen.
Nie tylko ludzi jest więcej w Hornsundzie, ale coraz częściej odwiedzają nas inni mieszkańcy Arktyki – renifery. W czasie mroźnej zimy chowały się w dolinach, teraz wychodzą na równiny w poszukiwaniu pożywienia. O ile wcześniej rzadko je spotykaliśmy w okolicy Stacji, teraz możemy je obserwować jak spokojnie sobie maszerują wśród zabudowań. Ich obecność oznacza też wznowienie ataków na nasz sprzęt badawczy i linki podtrzymujące maszty, o które uwielbiają się ocierać.
Wcześniej pisaliśmy, że do Hornsundu wracają pierwsze ptaki. Już od jakiegoś czasu rojno i gwarno zrobiło się w kolonii alczyków, która znajduje się w odległości kilometra od Stacji. Te małe biało-czarne ptaki, tak charakterystyczne dla obszarów polarnych, co roku wracają do tych samych kolonii. A ile hałasu przy tym robią – już ze Stacji słychać ich charakterystyczny „jazgot”.
Ponieważ wszelkie znaki na niebie i ziemi mówią, że idzie ku wiośnie, nie pozostaje nam nic innego, jak czekać aż rozmarznie jeziorko, z którego bierzemy wodę. Codzienne ładowanie śniegu do zbiornika może się w końcu każdemu znudzić.