Minęło ledwo ponad 10 lat odkąd wspólnie z Longiną Kaczmarską, Iwoną Borchulską oraz Niną Zaraś okupowałam Kancelarię Prezesa Rady Ministrów walcząc o podwyżki dla Pielęgniarek i Położnych. Pewnie większość z Was, Czytelniczek i Czytelników pamięta Białe Miasteczko - całe zastępy naszych Koleżanek i Kolegów przybyły do Warszawy aby okazać nam wsparcie. Aleje Ujazdowskie stały się swoistym centrum społeczeństwa obywatelskiego. Otrzymywaliśmy poparcie z lewicy, prawicy, przedstawiciele PO przychodzili do nas z kanapkami - niektórzy chcieli pomóc, a inni zbudować na tym kapitał polityczny. Wtedy też naszą piękną Polską rządziło Prawo i Sprawiedliwość. Minęło 10 lat, oni znów są u władzy, medycy znów protestują. Przypadek? Absolutnie nie. Jarosław Kaczyński nie odrobił lekcji o dialogu.
Wysyłanie „drugiego garnituru” na nocne negocjacje, propozycja kolejnego, niewiele wartego zespołu - to są metody, które stosowano w 2007 roku. Cel jest prosty - złamać psychicznie protestujących. Do nas również przychodzono w nocy, próbowano nas rozbijać, dzielić - wciskano nam nieprawdę na temat naszych koleżanek, które strajkowały na ulicy. Wówczas także został uruchomiony cały przemysł manipulacji, dzisiaj można byłoby rzec, że to były fake newsy. Na nas, pielęgniarki i położne również napuszczano twardy elektorat partii. Formacja, która szła do wyborów z propracowniczymi hasłami i krytyką liberalnego modelu gospodarczego autorstwa PO nagle zaczęła posługiwać się retoryką, której nie powstydziłby się niejeden skrajny neoliberał. Oczywiście - dynamika przekazywania informacji była inna, media społecznościowe nie odgrywały tak znaczącej roli jak obecnie.
Jednakże to co w największej skali jest retrospektywne wobec Białego Miasteczka i jego genezy to jakość dialogu społecznego pomiędzy reprezentatywnymi centralami związkowymi a ministerstwem zdrowia. Fakt faktem, nie można porównywać świętej pamięci profesora Religi z Konstantym Radziwiłłem, jednakże wtedy też robiono wszystko poza nami, reformowano szpitale poza nami. Pamiętam, że tak jak dziś zastanawiam się nad efektywnością Rady Dialogu Społecznego tak wtedy czułyśmy się ogromnie pokrzywdzone ze względu na sposób w jaki traktowano partnerów społecznych w Trójstronnej Komisji ds. społeczno - gospodarczych. Ogólnopolski Związek Pielęgniarek i Położnych to największa organizacja w Forum Związków Zawodowych, które z kolei zrzesza najwięcej organizacji reprezentujących zawody medyczne. Z kolei FZZ zarówno wtedy jak i teraz było reprezentatywne - miało dostęp do realnych instrumentów dialogu społecznego. Aktualnie mamy do czynienia z tym samym, kakofonicznym systemem budowania relacji. Niestety resort zdrowia ani myślał o konstruktywnych konsultacjach. Tak było z ustawą o tzw. sieci szpitali i tak jest z ustawą o minimalnym wynagrodzeniu zawodów medycznych. O przebiegu prac, o wdrożeniu ustawy dowiadujemy się z telewizji od Pana Bochenka. A więc skoro my, reprezentatywne centrale nie mieliśmy do czynienia nawet z cieniem dialogu to co mieli powiedzieć rezydenci, którzy do żadnej z central nie należą? Ten protest był kwestią czasu.
Co dalej? Wbrew pozorom zbawicielem może okazać się Prezydent Andrzej Duda - w końcu jest on ustawowo nazwany patronem dialogu społecznego. Rozwiązanie tego konfliktu jest dosyć proste - należy w trybie pilnym dokonać nowelizacji ustawy o wynagrodzeniach zawodów medycznych. Ta, którą wprowadzono dosłownie przed chwilą do niczego się nie nadaje, jest jedynie gwarancją biedy i dziadowania. Wystarczyłoby dać wolną rękę przedstawicielom zawodów medycznych - skoro rząd zawiódł powinien uderzyć się w pierś i ustami Beaty Szydło powiedzieć - nie wyszło nam, teraz niech związki zawodowe razem z rezydentami napiszą ustawę i niech tą nowelę konsultują z prezydentem. Poprzemy każdą propozycję. To z pewnością załatwiłoby sprawę. Bo co z tego, że Radziwiłł trąbi o zwiększeniu nakładów na zdrowie? Więcej PKB do systemu służby zdrowia nie oznacza wzrostu wynagrodzeń.
Obawiam się jednak, że do tego nie dojdzie. Jarosław Kaczyński nie przełknie takiej zniewagi. Ugiąć się przed pracownikami? On zapewne tak to postrzega, będąc w dodatku pod dużym wpływem mentoringu Radziwiłła, który opowiada bajki o tym jak jest cudownie. Prezes nie rozumie istoty dialogu - każdą formę kompromisu uznaje automatycznie za zdradę, opcje zagranicznego pochodzenia, zgniliznę. Dla niego postawa rezydentów pewnie ma jakieś szersze podłoże ideologiczne. W jego ocenie postulaty tego protestu są dalekie od neosanacyjnej wizji państwa pt. dobra zmiana.
Drodzy rezydenci - nie traćcie nadziei tak jak my nie traciliśmy. Cała Polska trzyma za Was kciuki. Jesteśmy do Waszej dyspozycji!