Na samym początku pragnę bardzo wyraźnie podkreślić - popieram wzrost minimalnego wynagrodzenia. Płace trzeba podnosić, szczególnie tych najsłabiej zarabiających. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Od wielu lat Forum Związków Zawodowych postuluje potrzebę wprowadzania wyższych zarobków. To dobre rozwiązanie nie tylko w wymiarze społecznym, ale i gospodarczym. Bardziej zasobne portfele oznaczają wzrost konsumpcji. To bardzo proste pod warunkiem, że zapomnimy o istotnych szczegółach.
Przez ostatni rok przewodziłam Radzie Dialogu Społecznego. Jako szefowa RDS musiałam podjąć się niezmiernie trudnych negocjacji pomiędzy reprezentantami strajkujących nauczycieli, a stroną rządową. Czołowi politycy Prawa i Sprawiedliwości, dokładnie ci sami, którzy dzisiaj szafują sloganami o potrzebie podwyższania wynagrodzeń nie chcieli dać nauczycielom nic ponad to co sami zaproponowali. A zaproponowali niewiele. W efekcie nauczyciel, zaraz po studiach zarobi dużo mniej niż wynosi obecnie płaca minimalna. I wychodzi na to, że te różnice będą rosnąć. Dlaczego?
PiS zapomniał Wam powiedzieć, że minimalne wynagrodzenie nie dotyczy wszystkich.Nie dotyczy w pierwszej kolejności tych, których Państwo Polskie pośrednio lub bezpośrednio zatrudnia. Jarosław Kaczyński powiedział ni mniej ni więcej - niech inni płacą więcej, my będziemy nadal wyzyskiwać tych, którzy dbają o jakość usług publicznych. Trudno mi odczytać inaczej ten komunikat. Godne płace tak, ale pod warunkiem, że będzie je wypłacać prywatny przedsiębiorca.
Tak więc zarówno pracownicy ochrony zdrowia, sądów i prokuratury, nauczyciele i pracownicy oświaty, wojsko i inne formacje służb mundurowych oraz ich pracownicy cywilni, pracownicy socjalni, pracownicy ministerstw, urzędów i innych jednostek budżetowych mogą jedynie pomarzyć o tak wysokich podwyżkach, o ile oczywiście do nich dojdzie. To ważne, abyście pamiętali - młody nauczyciel pracujący w tragicznych warunkach po katastrofie systemowej Anny Zalewskiej, pielęgniarka pracująca kolejną z niewiadomo ilu godzin, pracownik socjalny otrzymujący wynagrodzenie niższe od przydzielonych zapomóg, zapewniający Wam bezpieczeństwo policjant, strażnik graniczny, więziennik, żołnierz - oni wszyscy z dużym prawdopodobieństwem marzą o jakiejkolwiek podwyżce, o tej spod znaku „hatczegośtam” Kaczyńskiego nie wspominając.
Jest jeszcze jedna kwestia. Dla Was zapewne najmniej bolesna, z kolei dla nas, związkowców, w szczególności zatrważająca. Otóż, po ostatniej konwencji nie mam wątpliwości, że dużymi krokami Polska odchodzi od europejskich standardów jeśli chodzi o dialog społeczny. Podwyższanie płacy minimalnej, w dodatku tak radykalnie powinno być ugruntowane rozmową z tymi, którzy będą te wynagrodzenia wypłacać. Związkowcy, bynajmniej nie wszyscy, nie są bezrozumnymi populistami. Wszyscy musieliśmy się nauczyć, że dobre rozwiązania to te, które przynajmniej w jakimś stopniu są wypracowywane w atmosferze konsensusu. Akurat tym razem krzyk pracodawców nie do końca budzi moje zastrzeżenia. Tak, uważam, że rząd powinien chociażby wysłuchać przedstawicieli związków pracodawców i central związkowych. Kilka lat temu Platforma podwyższała wiek emerytalny w podobnej atmosferze. Bez konsultacji, rozmowy, prób poszukiwania równowagi. Finał był tragiczny. Stracił pracownik. Na naszych oczach ta historia się zrymowała. Wielka szkoda.