Reklama.
Nie można poprzeć tego projektu, ponieważ jest skutkiem nieodpowiedzialności. Czytelniczko, Czytelniku - wyobraź sobie sytuację, w której mieszkasz w niewyremontowanym, wielopokoleniowym domu. Sąsiedzi, rodzice, rodzeństwo ostrzegają Cię, że jeśli go nie naprawisz może dojść do tragedii. Ty nie masz środków, ponieważ przeżywasz właśnie trudniejszy moment. Przechodzisz przez najcięższy czas, stajesz na nogi i … kupujesz sobie nowy samochód, wyjeżdżasz na wakacje, szyjesz sobie ubrania na miarę. Oczywiście nikt nie twierdzi, że masz chodzić w dziurawych butach, podartych rajstopach czy jeździć samochodem nadającym się na złom. Dom jest jednak najważniejszy, ponieważ mieszkają w nim Twoje dzieci, mąż, żona, matka.
Rząd w pewnym sensie przez ostatnie 4 lata zachowywał się w podobny sposób. Zamiast naprawić system ochrony zdrowia, zreformować edukacje i oświatę zgodnie z europejskimi standardami, stworzyć nowy Kodeks Pracy, przygotować podwaliny pod długofalową reformę systemu emerytalnego, prowadzić dialog ze WSZYSTKIMI reprezentatywnymi partnerami społecznymi wolał poświęcić ten czas na polityczne kalkulacje, doraźne utrzymywanie poparcia. Żeby nie było - nie mam nic do programu „Rodzina 500 Plus”. Uważałam, że należy odwrócić reformę „67”, wprowadzić stawkę godzinową dla umów cywilnoprawnych. Tyle, że to miał być początek reformowania naszej Ojczyzny zgodnie z zasadą trójstronnego dialogu społecznego. Tymczasem otrzymaliśmy pokaz nonszalancji, machania szabelką, pójścia w pewnych sprawach za daleko. Pokazał to Strajk Nauczycieli, Protest Służb Mundurowych i wiele innych. Okazało się, że są dwie Rzeczpospolite - wstająca z kolan oraz ta, której nikt podać ręki nie miał zamiaru.
Nie jest sztuką dać obywatelowi pieniądze, powiedzieć mu - masz, rób z tym co chcesz. Wbrew wszelkim stereotypom, Polki i Polacy tych pieniędzy nie przejedli. Wysłali dzieci na korepetycje. Zapewnili sobie i najbliższym opiekę zdrowotną. I dobrze! Problem polega jedynie na tym, że za te wszystkie „plusy” kupowaliśmy w większości usługi, na które umówiło się z nami Państwo Polskie. To właśnie ono ma zapewnić nam, Polkom i Polakom usługi publiczne na wysokim poziomie. Państwo nie dość, że sobie z tym nie poradziło to na dodatek skapitulowało. Przekaz jest dla mnie jasny - nie daliśmy rady, nie mamy na to pomysłu, damy Wam pieniądze, idźcie do prywatnego lekarza, na prywatne korepetycje.
Teraz brakuje nam około 7 miliardów złotych, aby zrównoważyć budżet. Jakiś pomysł co z tym zrobić? Strona rządowa wie skąd brać pieniądze - z kieszeni tych, którzy postanowili być solidarni. Dotyczy to pracownic i pracowników, którzy zdecydowali się uczciwie podzielić zarobionymi pieniędzmi. Etat to nie tylko bezpieczeństwo zatrudnienia czy wymóg rynku pracy. To często odpowiedzialna decyzja, za którą idzie obniżka wynagrodzenia netto. Wracając do powyższej metafory - tym, którzy składali się na remont domu rząd każe płacić za strategię marketingową, polegającą na redystrybucji dóbr i transferowaniu ich tylko w jednym celu - utrzymaniu władzy.
Dlatego jestem przeciwko.