Pamiętacie te czasy, w których Mateusz Morawiecki, wdrapując się zwinnie po szczebelkach niczym wytrawny cyrkowiec, raz za razem, rzucał w nas slajdami o Strategii Odpowiedzialnego Rozwoju? Jarosław Kaczyński był pod wielkim wrażeniem tej zwinności, nomenklatury i skali. I to wystarczyło, aby Pan Mateusz Morawiecki, wspiął się wyżej od Pani Beaty Szydło. Prezes wznosił gromkie oklaski, a ich huk zagłuszał rzeczywistość, na którą pewnego dnia nadepnął koronawirus.
A wiecie dlaczego o tym wspominam? Te slajdy były niezgorsze. Poza tym, w końcu ktoś przedstawił jakiś plan. Pan Morawiecki nawet odwiedził w przedmiotowej sprawie przedstawicieli Rady Dialogu Społecznego. Przekonywał, argumentował, prawił jak najęty. Mówił dużo, ładnie, np. o samochodach elektrycznych, lux torpedzie, o samorządzie gospodarczym. Wykład miód malina. Kto się rozmarzył jego sprawa. Nieprzekonanych się nie przekona. Ja sobie siedziałam gdzieś po środku, czekając na moment prawdy.
Doczekałam się ze dwa lata później, podczas Strajku Nauczycieli. Jak to się mówi? Skuteczność miarą prawdy. Premier się na negocjacjach nie pojawił. O ironio, przybyła Pani Szydło. Premier był wtedy zajęty utarczkami z Prezydentem Rzeczypospolitej o to kto głośniej wynajmie Stadion Narodowy pod Okrągły Stół. A więc premier nie dość, że do nauczycieli nie przyszedł, to na dodatek zmarnował czas pracowników Stadionu. Żadnego problemu nie rozwiązał. A przecież nie o strategię tu chodziło, a o codzienność nauczycieli. Ja wiem - czymże jest nauczyciel naprzeciw wielkich planów?
Nasz rząd to w ogóle taki zapatrzony w przyszłość. Minister Niedzielski w kontekście wynagrodzeń dla medyków posługuje się jedynie czasem dalece przyszłym. A niektórzy ministrowie wręcz uważają, że teraźniejszość jest kompletnie bez sensu. Po co się spotykać z partnerami społecznymi, skoro może to zrobić ktoś za nich, kiedyś tam? Weźmy chociażby kierowców transportu municypalnego. Ich warunki pracy są tragiczne. Ministerstwo Infrastruktury myśli zapewne nad wielkim, szerokokątnym planem odpowiedzialnego, spójnego, odpornego planu dla kilkudziesięciu tysięcy pracownic i pracowników, którzy nie mają w pracy dostępu do bieżącej wody. Tego nie można załatwić tak po prostu, na drodze dialogu. Tu trzeba igrzysk, wróć - slajdów!
Teraz czas na danie główne. Pora na Krajowy Plan Odbudowy. Z jednej strony to dobrze, że mamy szansę otrzymać wielkie środki. Z drugiej trzeba sobie powiedzieć wprost - nie potrzebowalibyśmy ich, gdyby nie pandemia. Tyle, że one nie odbudują tego, co najważniejsze. Te pieniądze nie spowodują, że zatli się w nas zaufanie do władzy. Żadna kasa nie przywróci milionom Polek i Polaków wiary w to, że można rozwiązywać istotne problemy poprzez dialog.
Wspólnota i szacunek do ofiary poniesionej za niegdyś wymarzoną Niepodległość, jest bezcenna. Przyszłość to dziś, tyle, że jutro. Dlatego liczę na rozsądek wszystkich sił parlamentarnych. Ten plan trzeba przyjąć jednocześnie pamiętając, że kraj odbudowuje się w atmosferze pojednania i pokory wobec własnych słabości.