Psycholog kliniczny. Pomagam ludziom żyć. Skontaktuj się ze mną: dorotaminta@gmail.com
Kilka dni temu robiłam tematyczną kolację dla kilkunastu osób. Bohaterem była zapomniana kuchnia Prus Wschodnich. Przez dwa tygodnie szperałam w internecie w poszukiwaniu starych przepisów, bo to co znalazłam w polskich publikacjach było jakieś miałkie.... Odświeżyłam swój niemiecki i nagle odkrył się przede mną niesamowity świat. Kraj wielu kultur, mieszanina obyczajów i smaków. Wspomnienia Prusaków, o tym, że ich kuchnia była bogata w korzenne przyprawy dzięki Polakom, a od Litwini pozwolili im się rozsmakować w fantastycznych wędlinach. Tych opowieści znalazłam wiele. Ba, nawet natknęłam się na kulinarny kryminał, któego akcja dzieje się w Królewcu. Umiejętność czerpania z zasobów natury, ale też odwaga w proszeniu Szwajcarów i Holendrów o pomoc w produkcji serów (tutaj warto wspomnieć genezę sera tylżyckiego).
Każda z grup narodowych zachowywała swoją odrebność, ale jednocześnie potrafiła współżyć z innymi. Trochę żal tego zaginionego świata. Wielokulturowości, która tak niesamowicie wzbogaca. Dlatego po tym pierwszym wieczorze postanowiłam iść za ciosem i wygrzebywać z zakamarków naszej zbiorowej pamięci kolejne zapomniane kulinaria.
Może warto włożyć trochę wysiłku, szukać, pytać i na końcu eksperymentować. Można nie tylko odkryć nowe potrawy, ale też zrozumieć skąd się wzięły w naszej kulturze zwyczaje, tradycje, przesądy i uprzedzenia. Postawiłąm sobie cel na najbliższe miesiące, będę odgrzebywać właśnie takie zapomniane zabytki kulinarne. Okazuje się, że może to być nie tylko doskonały sposób na poznanie historii, ale też wyzbycie się stereotypów. Okazuje się, że taką terra incognita są tereny PRLowskich PGR'ów. Te dziwne pseudo-rolnicze twory powstawały główniew miejscach po wysiedleniach mniejszości etnicznych i zawłaszczania majątków wielkich rodów. Postanowiłam ożywić te miejsca i przywrócić im historyczne korzenie.
Pierwszym efektem takich poszukiwań podzieliłam się z gośćmi festiwalu "Sopot od kuchni". Na sopockim molo, w Dzień Matki zgromadziła się grupa entuzjastów slow food, restauratorów, kucharzy amatorów i smakoszy ceniących dobre jedzenie. A wszyscy skrzknięci przez szefa Slow Food Trojmiasto Wojtka Radtke, artystę i performera, ale też smakosza.
W towarzystwie dziennikarzy Radia Gdańsk gotowaliśmy z tego co najlepsze na pomorzu.
Koledzy smażyli belonkę o bajkowym, szmaragdowym kolorze ości i delikatnego turbota. Ja obok gotowałam gary zupy z dorsza.
Cenie sobie bardzo takie spotkania z ludźmi o podobnych zainteresowaniach. Wspólna praca (ugotowałam 30 litrów zupy!), częstowanie gości Festiwalu i rozmowy bez końca. Na dodatek było słońce i błekitne niebo. Wszystko to warte było kilkugodzinnej podróży popolskich drogach :).
Teraz drążę zapomnianą kuchnię Wielkopolski. Wszystkim kojarzy się ona ze ślepymi rybami, rogalami marcińskimi i pyrkami z gzikiem. Tymczasem żyły tam wielkie rody szlachckie, mniejszości narodowe, których dziedzictwo troche pokrył kurz. Więc jak prawdziwa mieszkanka tamtego regionu (w połowie jestem) zabieram się za sprzątanie.. o tym wkrótce :)
Dzisiaj reminiscencje sopockie i zupa z wędzonego dorsza
Składniki:
1. Dorsz wędzony, bałtycki - 2 dorodne sztuki
2. Włoszczyzna - gotowa paczka, bez kapusty
3. Ziemniaki - 4 średniej wielkości
4. Tymianek - kilka świeżych gałazek
5. Natka pietruszki - 1 pęczek
6. Sól, pieprz do smaku
7. kwaśna śmietana lub gesty jogurt
Wykonanie:
1. Dorsze włożyć w całości do garnak zimnej wody, doprowadzić do wrzenia i potem
delikatnie muszą popyrczeć prze 15 minut
2. Wyjąć ryby na półmisek, studzić
3. Do gorącego wywaru włożyć włoszczyznę - wszystko pokrojone w kostkę
4. Ziemniaki obrać, pokroić w kostkę i wrzucić do wywaru, całość przyprawić
pieprzem
5. Gotować aż warzywa będą "al dente"
6. Obrać dokładnie rybę ze skóry i ości, wrzucić do wywaru, dodać gałązki tymianku
7. Powinna jeszcze popyrczeć ok. 15 minut
8. Doprawić solą, bardzo ostrożnie, bo wywar ma sól z ryby
9. Podawać posypaną drobno posiekaną natką pietruszki, można dodać łyżkę śmietany
lub jogurtu do każdego talerza (ja wolę bez tego dodatku)
Smacznego Państwu :)) i do zobaczenia za rok na molo w Sopocie