Kiedy byłam małą dziewczynką znałam Pana Walentego, wszyscy mówiliśmy na niego Waluś. Nie miałam wtedy pojęcia, że jego patron ma coś wspólnego z miłością i zakochanymi. Był zwyczajnym, trochę milczącym i pogodnym człowiekiem, który uprawiał w starej szklarni najróżniejsze warzywa: rzodkiewki, sałatę i pomidory. Odrobiną awangardy był pielęgnowany w odległym jej zakątku krzew białego bzu, który środku zimy rozkwitał delikatnymi, pachnącymi kwiatami. To czyniło Walentego trochę magicznym. Do dzisiaj jak myślę o dniu świętego Walentego, to przypominają mi się te delikatne gałązki, które pracowity ogrodnik rozdawał kobietom w każdym wieku.
W okolicach 14 lutego wszechobecne są czerwone, nieco tandetne serca. Są wśród nas tacy, którzy się oburzają na to święto, twierdząc, że jest przejawem komercjalizacji i amerykanizacji. A ja sobie myślę, że warto wykorzystywać każdy pretekst, żeby pomyśleć szczególnie o kimś bliskim, pobyciu razem, zrobieniu czegoś wyłącznie dla siebie nawzajem. Właśnie pretekst się liczy i nasz indywidualizm, który pozwoli na zamianę jednego wieczoru w niecodzienne wydarzenie.
Punktem wyjścia do obmyślania walentynkowego wieczoru jest pomyślenie o potrzebach tej drugiej osoby, ale też o tym co jest dla nas najważniejsze w związku, nad czym warto się pochylić, żeby stał się pełniejszy. Dla mnie jedną z najważniejszych rzeczy jest zaufanie. Partner, oprócz tego, że jest dla mnie atrakcyjny, zwyczajnie kręci nas seksualnie, to przede wszystkim jest przyjacielem. Kimś komu bezwzględnie ufam, kto może mnie wesprzeć w trudnych chwilach ale też będzie bezwarunkowo cieszył się ze mną sukcesami. To jest moja definicja, tą listę pewnie można wydłużyć. Chciałabym zachęcić Was do zrobienia sobie w tym roku Walentynek, które będą się działy wokół zaufania. W codziennej bieganinie, zaabsorbowaniu pracą i najróżniejszymi obowiązkami nie zastanawiamy się nad zbyt często nad tym, czy ufamy swojemu partnerowi, czy on ufa nam. Przypominamy sobie za często o zaufaniu, kiedy dojdzie do jego nadszarpnięcia. Jakimś drobnym zdarzeniem, zaniedbaniem nonszalancją. Bywa, że legnie ono w gruzach, bo oszukaliśmy, skłamaliśmy, zdradziliśmy ... ciężko wtedy odbudować związek, partnerstwo i przyjaźń.
Nic na świecie nie dzieje się samo, miłość i przyjaźń wymagają troski i starań. Może więc w walnetylkowy wieczór popielęgnować zaufanie? Tylko na pierwszy rzut oka wydaje się to mało romantyczne, zapewniam, że zaufanie potrafi stać się bazą namiętności.
Zatem do roboty, przygotujmy na wieczór św. Walentego (może nie tylko?) z zaufaniem, które zabawnie zamienia się w namiętność. Nie będziemy tworzyć wykwintnego deseru, więc nie są nam potrzebne apteczne miarki i szczegółowe receptury. żeby stworzyć taką ucztę, trzeba uruchomić wyobraźnie. Najprościej będzie się inspirować hiszpańskimi tapasami, albo swojskimi przekąskami. Potrzebne będą różne smaki i struktury.
Składniki na walentynkową kolację:
1. pasta z białej fasoli
2. pasta z awokado
3. biały twaróg z mieloną gorczycą
4. pasztet
5. owoce morza w oliwie z suszonymi pomidorami
6. tatar
7. pieczony burak z olejem lnianym
8. ryba wędzona
9. małże w białym winie
10. bita śmietana z malinami
11. sernik z czekoladą
12. granat
13. wszystko na co mamy ochotę
Sposób wykonania:
1. przygotować stół
2. ponakładać przekąski na niewielkie talerzyki - nakryć wszystko serwetą
3. wyszukać w szafie piękny szal
4. schłodzić "bąbelkowy" napój
5. związać szalem oczy ukochanej osobie, zaprowadzić ją do stołu, delikatnie pomóc i usiąść
6. zaczynami ucztę - podajemy małe kęski poszczególnych potraw, czas od czasu podając kieliszek z ulubionym napojem
Ufamy sobie, ale zjadanie kolacji z zawiązanymi oczami wymaga odwagi i właśnie zaufania! Zaskoczeniem jest, że nie potrafimy rozpoznać tych, tak wydawałoby się oczywistych potraw. Bawcie się takim wieczorem, rozpoznajcie smaki, ufajcie sobie i cieszcie się byciem razem. Nie tylko w dzień św. Walentego. Warto równie mocno pielęgnować zaufane i namiętność.