O ile w Polsce masoneria jest otoczona aurą tajemnicy i kontrowersyjnych spekulacji, o tyle w Wielkiej Brytanii zaczyna otwierać się na społeczeństwo. Nie rezygnując jednak ze swoich sekretów.
Freemasons’ Hall po raz pierwszy zwróciła moją uwagę kilka lat temu, gdy przechadzałam się uliczkami Londynu i zupełnie przypadkowo trafiłam w tamte okolice. Duży, szary budynek, wyróżniający się na tle sąsiadujących kamienic, ewidentnie nie wyglądał jak kościół, ani też na siedzibę instytucji rządowych czy samorządowych. Co więcej, nie był opisany w dostępnych mi przewodnikach.
Jakiś czas później dowiedziałam się, że ów budynek jest siedzibą United Grand Lodge of England (UGLE, Wielkiej Zjednoczonej Loży Anglii) – czyli najstarszej na świecie organizacji masońskiej. We Freemasons’ Hall mieści się jedna z największych i najsłynniejszych świątyń masońskich – i jednocześnie jedna z niewielu świątyń, które mogą odwiedzać profani (tj. osoby niebędące masonami). Brzmi interesująco, prawda? Oczywiście nie mogłam sobie odmówić takiej wizyty (więcej zdjęć zamieściłam TUTAJ).
Wejście prosto z ulicy nie wchodzi jednak w grę. Aby zobaczyć Freemasons’ Hall od środka, należy wcześniej zapisać się na specjalną wycieczkę z przewodnikiem. W dni powszednie nie ma z tym problemu, natomiast w weekendy jest ciężej – w niedziele budynek jest zamknięty dla zwiedzających, a w soboty wycieczki po nim organizowane są tylko od czasu do czasu.
Great Queen Street w Londynie jest miejscem spotkań masonów już od 1775 r., jednak obecny budynek powstał dopiero w 1933 r. Został on sfinansowany solidarnie przez wszystkich angielskich masonów, którzy w ten sposób chcieli upamiętnić 3225 wolnomularzy poległych podczas I wojny światowej. I trzeba przyznać, że wygląda imponująco. Jak się później okazało, nie tylko z zewnątrz.
Jak więc wyglądała moja wizyta we Freemasons’ Hall?
O określonej godzinie weszłam do budynku przy Great Queen Street i od razu zostałam skierowana do poczekalni, w której zbierali się uczestnicy wycieczki. Był to duży, stylowo urządzony pokój, zdobiony obrazami i popiersiami z wizerunkami zasłużonych masonów. Wolnomularskie symbole pojawiały się też m.in. na krzesłach (zdjęcia TUTAJ).
Po krótkim oczekiwaniu pojawił się nasz przewodnik. Sprawdził szybko listę obecności i zaprowadził nas korytarzami Freemasons’ Hall do pierwszego punktu wycieczki – muzeum wolnomularstwa. W tym miejscu objaśnił nam znaczenie niektórych (spośród wielu) masońskich symboli oraz wyjaśnił, jakich rekwizytów używa się podczas prac loży.
Czas na obejrzenie eksponatów w muzeum mieliśmy dostać jeszcze na końcu wycieczki, więc nie przedłużając, nasz przewodnik zaprowadził nas do miejsc, do których wstęp przez większość czasu mają tylko masoni. Na początek trafiliśmy do przebieralni, w której wolnomularze przygotowują się do swoich ceremonii. Na ścianach tego pomieszczenia znajdowały się portrety kolejnych Czcigodnych Mistrzów (czyli przewodniczących loży).
To właśnie w tym miejscu masoni ubierają się w odpowiednie ubrania – wymagany jest elegancki strój, na ogół w kolorze czarnym. Tu wolnomularze zakładają fartuszki i białe rękawiczki – czyli akcesoria, bez których nie można uczestniczyć w pracach loży.
Do kolejnych pomieszczeń prowadzi nas długi korytarz, który zachwyca wyglądem ze względu na zdobiony sufit i piękne witraże w oknach. W końcu docieramy do świątyni – miejsca, w którym prowadzone są prace lóż masońskich. Wejścia do tego pomieszczenia bronią ogromne drzwi z brązu, ważące 2,5 tony. Po dwóch stronach drzwi widać kolumny (Boaz i Jakin), nawiązujące do ważnej w masońskiej symbolice historii o budowie świątyni Salomona.
Z kolei nad drzwiami umiejscowione jest tzw. wszystko widzące oko - symbol świadomości i mądrości, a przede wszystkim symbol Wielkiego Architekta Wszechświata, czyli istoty wyższej. W Wielkiej Brytanii (i w wielu innych krajach świata) masonem nie może zostać ateista – wolnomularz musi wierzyć w jakąś istotę wyższą. Nie musi być to jednak Bóg.
W końcu wchodzimy do świątyni – miejsca, gdzie odbywają się masońskie ceremonie. To duże pomieszczenie, które – jak większość miejsc w tym budynku – jest naszprycowane symbolami. Zdecydowanie najpiękniejszą częścią masońskiej świątyni jest jej bogato zdobiony sufit. Na uwagę zasługują zwłaszcza misterne mozaiki, które prezentują najważniejsze masońskie wartości i symbole. Zdjęcia z wnętrza świątyni można obejrzeć klikając TUTAJ.
Znajdujące się w świątyni symbole są w przeważającej mierze pochwałą nauki, intelektu i samodoskonalenia. Chociaż niektórzy doszukują się w masońskiej symbolice nawiązań do religii (krzyż, pentagram), to większość obecnych tu symboli ma swoje źródło jeszcze w czasach przedchrystusowych. Zresztą, jak przekonywał nasz masoński przewodnik, w loży w ogóle nie rozmawia się ani o religii, ani o polityce – każdy wolnomularz ma bowiem w tej kwestii wolny wybór, a rozmowy na te tematy prawdopodobnie prowadziłyby do kłótni. No cóż, trudno się z tym nie zgodzić.
Pomieszczenie świątyni to zdecydowanie serce całej Freemasons’ Hall. Jednak w budynku tym jest jeszcze jedno miejsce, którego nie można przegapić, a które znajduje się naprzeciwko wejścia do świątyni. Jest nim pomnik wojny w postaci ołtarza, czyli miejsce upamiętniające masonów, którzy zginęli podczas I wojny światowej.
Na koniec mojej wycieczki pochodziłam jeszcze trochę po muzeum masonerii, od którego zaczęliśmy wycieczkę – i które z pewnością jest jednym z najbardziej oryginalnych muzeów, jakie odwiedziłam do tej pory. Ogólnie, całe doświadczenie z wizytą w masońskiej świątyni jest zdecydowanie godne polecenia. Mi uświadomiło ono, że masoneria w Wielkiej Brytanii ma zupełnie inną twarz niż wolnomularstwo w Polsce.
Chociaż brytyjscy masoni uznawani są za bardzo konserwatywnych, to starają się przynajmniej w pewnym stopniu otworzyć na społeczeństwo. Nie tylko pozwalają osobom spoza organizacji odwiedzać masońską świątynię, ale nawet organizują w niej różne eventy (np. pokazy podczas London Fashion Week). UGLE prowadzi także kilka fundacji, zajmujących się m.in. wsparciem finansowym najbiedniejszych rodzin brytyjskich, finansowaniem edukacji dzieci i młodzieży oraz opieką nad osobami starszymi i schorowanymi.
Angielscy masoni aktywnie angażują się społecznie również dlatego, że jest na to powszechne przyzwolenie. Chociaż wiele osób odnosi się do ich tajemnic z podejrzliwością, to ogólnie Brytyjczycy akceptują masonerię jako ruch działający już od kilkuset lat, którego tradycje i działania wpisują się w brytyjską historię.
Tego samego nie można odnieść do masonerii w Polsce. Chociaż ostatnio o polskich wolnomularzach zrobiło się głośno w kontekście wystawy w Muzeum Narodowym, to trzeba zaznaczyć, że polskie wolnomularstwo nie ma ani bogatej historii, ani dobrego PR-u. Oczywiście nie bez przyczyny – masoni w naszym kraju płacili bowiem wysoką cenę za swoją dyskrecję.
Dostępne tylko nielicznym rytuały z oczywistych względów nie podobały się nigdy Kościołowi, co poskutkowało objęciem wolnomularzy ekskomuniką w jednym z papieskich dekretów. Co więcej, potępienie masonerii przez Kościół stworzyło w mentalności wielu Polaków obraz wolnomularstwa jako ruchu antyreligijnego, mimo że de facto można go uznać raczej za areligijny.
Tajemniczość masonów naturalnie nie podobała się także socjalistycznym władzom, które stawiały na pełną inwigilację obywateli. W okresie PRL masoneria była więc nielegalna. Zresztą, w XX wieku nie był to wyjątek w skali Europy, gdzie w wielu krajach panowały rządy autorytarne (np. jeszcze na początku lat 70. XX w. w Hiszpanii pod wodzą generała Franco można było legalnie zabić masona).
Polska masoneria musiała więc już kilka razy zaczynać praktycznie od zera. Ma to swoje odzwierciedlenie w liczbie jej członków. Jeśli wierzyć nieoficjalnym statystykom, obecnie w Polsce działa zaledwie 500-600 wolnomularzy. To garstka w porównaniu z Wielką Brytanią, gdzie jest ich co najmniej pół miliona, i ze Stanami Zjednoczonymi, gdzie działają ich niecałe 2 miliony.
Tworząc ten wpis, przeczytałam gdzieś, że masoneria będzie miała coraz mniejsze znaczenie w społeczeństwie, ponieważ jej wartości, takie jak mądrość, braterstwo czy samodoskonalenie, powoli zatracają się w konsumpcyjnej rzeczywistości. Coś w tym jest, bo przecież masoneria nigdy nie była (i raczej nigdy nie będzie) ruchem masowym. Jednak patrząc na okazały budynek Freemasons’ Hall, trudno uwierzyć także w to, że masoneria zupełnie przejdzie do historii – zapewne będzie, tak jak dotychczas, funkcjonować w spokoju i dyskrecji, po prostu robiąc swoje – i od czasu do czasu uchylając rąbka swoich tajemnic.