Ważnymi elementami edukacji seksualnej oprócz obrazu własnego ciała są: identyfikacja tożsamości płciowej wraz z jej rolą rodzinną czy społeczną, zakochanie, miłość, intymność, więź, zmysłowość i erotyzm. Dopiero wszystkie te elementy łącznie składają się na seksualność człowieka.
Dzisiaj, czyli 12 lutego w KPRM pełnomocniczka Rządu Do Spraw Równego Traktowania pani Agnieszka Kozłowska-Rajewicz zorganizowała spotkanie pt. „Stop seksualizacji dzieci i młodzieży”.
„Seksualizacja to proces w wyniku którego wartościowanie drugiej osoby i siebie samego jest dokonywane głownie z punktu widzenia atrakcyjności seksualnej. W wąskim znaczeniu jest to nadawanie kontekstu seksualnego obszarom neutralnym.”
Już myślałam, że będzie to kolejne spotkanie z serii PPP, czyli Przekonani Przekonują Przekonanych, ale nie. Nic z tych rzeczy. Szczególnie, że dopełnieniem wydarzenia była ożywiona dyskusja. Także w kuluarach.
Ale po kolei. Wystąpienia panelistów były niezwykle interesujące. Rozpoczął prof. Izdebski budując wypowiedź wokół tezy, że edukacja seksualna jest niezbędna w profilaktyce seksualizacji. Dr Aleksandra Piotrowska mówiła o zależności między oddziaływaniami środowiskowymi a rozwojem tożsamości płciowej. Czym jest seksualizacja wyjaśniła – między innymi - w swoim wystąpieniu ”Pozytywna edukacja seksualna kontra seksualizacja w ciągu życia”, dr Alicja Długołęcka.
Małgorzata Kot z grupy edukatorów seksualnych PONTON opisała problem seksualizacji młodzieży w kulturze masowej. Przedstawicielka stowarzyszenia „Twoja Sprawa” mówiła o pornografii jako skrajnym przykładzie seksualizacji.
Największe chyba jednak wrażenie zrobił raport z badań prowadzonych w gimnazjach, o przemocy rówieśniczej ze względu na płeć, dr Iwony Chmury-Rutkowskiej z UAM. Wyniki badań pokazały „szarą strefę szkolnej codzienności”, badaczka przedstawiła obraz gimnazjów w których przemoc ze względu na płeć jest codziennością.
Moja prezentacja, pt.: „Rola środowiska rodzinnego w przygotowaniu dziecka do edukacji seksualnej” ograniczała się do rodzin z dziećmi w wieku przedszkolnym.
Człowiek dojrzewa seksualnie całe życie. Tak proszę Państwa nieprawdą jest, że ludzi starych seksualność nie dotyczy. Nasza edukacja seksualna również powinna być procesem trwającym od narodzin przez wszystkie nasze, szczenięce, młodzieńcze, dorosłe i jesienne dni.
Dowiadywanie się o sprawach naszej ludzkiej seksualności, zdecydowanie powinno rozpocząć się w domu rodzinnym. Z tym się większość z nas zgadza. Problemem zdaje się wyznaczenie momentu, w którym rodzic powinien podjąć ze swoim dzieckiem tematykę seksualności. Ważniejszą kwestią jest, według mnie fakt, że dzisiejsi dorośli źle i bardzo wybiórczo pojmują ten temat. Dla wielu, tak zwane „rozmowy uświadamiające” sprowadzają się do anatomii i biologii.
Za sukces poczytywane bywa wymienienie w rozmowie z dzieckiem prawidłowych nazw organów płciowych i w miarę kompletny opis zapłodnienia oraz narodzin człowieka. Najczęściej kończy się na, mniej lub bardziej infantylnych, i co ważniejsze niezmiernie rzadkich rozmowach o tym, że mamusia ma cipkę a tatuś siusiaka itd… O tym, że ten siusiak to penis a cipka nazywa się wagina, nasze maleństwo dowiaduje się na ogół znacznie później i już zupełnie od kogoś innego.
Są też rodzice, którzy, aby dostarczyć swoim dzieciom informacji na temat zmian zachodzących w ich ciele, czekają, aż zaczną dojrzewać.
Badania wskazują, że z niewielkimi wyjątkami nasze domowe dyskusje są inicjowane i prowadzone przez matkę lub inną kobietę w rodzinie. Ewidentnie ojcowie mają trudność w poruszaniu tematyki seksualności ze swoim dziećmi, szczególnie z córkami. Wielu mężczyzn nadal uważa, że ich rola sprowadza się jedynie do demonstrowania wzorca płci i dostarczania dóbr materialnych.
Z różnorodnych analiz społecznych wynika także, że ojcowie powinni odgrywać ważniejszą niż obecnie rolę w procesie edukacji seksualnej. Przede wszystkim dlatego, że mogą zrobić bardzo wiele, wpływając skutecznie na emocjonalny, społeczny i seksualny rozwój ich dzieci.
Spotkanie, w którym brałam udział zostało zorganizowane na fali informacji o planach MEN wprowadzenia do szkół obowiązkowego przedmiotu „Wychowanie seksualne”. Uściślając, z uwagi na krytyczny stosunek dużej części naszego społeczeństwa wobec takiego pomysłu.
Uważam, że rodzice, obawiając się o formę, jakość i treść przekazywaną ich dzieciom w kontekście edukacji seksualnej postępują w sposób uprawniony. Uprawniony, jednak nieuzasadniony. Twierdzę jednak, że choć zdecydowana większość dorosłych ma już wiedzę o wychowaniu dzieci i ich rozwoju - a do tego nie waha się jej systematycznie używać, to brakuje im kompetencji do przekazywania dzieciom wiedzy z dziedziny seksualności człowieka na dostosowanym do wieku dzieci poziomie. Na domiar złego, im dziecko starsze tym kompetencje rodziców – o dziwo - mniejsze.
Domowa edukacja seksualna powinna obejmować, nie tylko znajomość własnego ciała i stosunek do niego. Winna także kształtować ogólny stosunek do seksualności, sposób rozumienia intymności, umiejętność samokontroli i oczywiście zdolność do nawiązywania bliskich relacji z innymi ludźmi. Systematyczne pokazywanie dziecku właściwych więzi między dwojgiem bliskich sobie osób, ma ogromny wpływ na kształtowanie wizji jego przyszłej rodziny. Rodzice muszą mieć przy tym jednak świadomość naturalnego oporu dziecka w przyjmowaniu od nich treści niezgodnych z dziecięcymi wyobrażeniami.
Określenie „seks” dla wielu ludzi, młodszych i starszych, sprowadza się jedynie do aktu płciowego. Ta ułomna definicja nie zawiera w sobie, nawet w zarysie, pełni seksualności. Seksualność bowiem dotyczy wszystkiego tego, co znaczy być kobietą lub mężczyzną, włącznie z uwarunkowaniami kulturowymi i religijnymi, które uważamy za właściwe, odpowiednie (odpowiednie dla rodziców).
Wyrażanie seksualności cielesnej może być bardzo ważne, ale odgrywa niewielką rolę w edukacji seksualnej w ogóle. To także rodzice powinni wiedzieć.
Równie ważnymi elementami edukacji seksualnej oprócz obrazu własnego ciała są: identyfikacja tożsamości płciowej wraz z jej rolą rodzinną czy społeczną, zakochanie, miłość, intymność, więź, zmysłowość i erotyzm. Dopiero wszystkie te elementy łącznie składają się na seksualność człowieka.
Rodzice powinni wspierać holistyczny model edukacji seksualnej dotykając właśnie całości zagadnień związanych z naszym tzw. życiem intymnym. Nie trzeba robić tego organizując specjalne rozmowy, z reguły wywołujące obustronną nerwowość i rezerwę. Wystarczy skupić się, na przykład podczas oglądania serialu tv w towarzystwie dzieci, na komentowaniu związków będących udziałem ekranowych postaci. Dzięki temu mamy szansę obserwować i analizować różnorodne relacje pokazywane w związkach międzyludzkich.
Powinniśmy także rozmawiać o zainteresowaniach dzieci, odpowiadać na te dowody ciekawości i bardzo poważnie traktować doświadczenia dzieci w tym zakresie. Ważne na przykład jest, by wyjaśniać i jednocześnie krytykować, niestety wciąż częste choćby w mediach przesłanie, że kobieta, żeby osiągnąć sukces musi używać ciała. To przez jego pryzmat bywa oceniana, przyciąga uwagę, zdobywa przyjaciół czy osiąga sukcesy w pracy. Z kolei warto podkreślać, że mężczyzna wcale nie musi być „macho”, by być męskim.
Niezbędne jest także dążenie rodziców do regularnego i konsekwentnego przedstawiania tego co dla nich samych, jest właściwe. Nie zapominajmy przy tym, by zwracać uwagę na sytuacje, których nie akceptujemy. Dziecko powinno to wiedzieć i to wiedzieć właśnie od nas. Rolą nas, rodziców jest zaszczepienie i kultywowanie w dzieciach społecznych, kulturowych lub/i religijnych wartości dotyczących intymnych i seksualnych relacji międzyludzkich.
Bez właściwego przygotowania nawet najlepszy szkolny program edukacyjny z dziedziny seksualności będzie budził lęki i zastrzeżenia.
Tym samym maleją jego szanse na odniesienie sukcesu.
Za sukces nie uważam samego wprowadzenia przedmiotu, a upowszechnienie w polskim społeczeństwie wiedzy – a nie prywatnych przekonań - o seksualności nas samych.