„Dzieci będą mieć prawo do eutanazji. Zdecydował o tym belgijski parlament. Nieuleczalnie chore dzieci będą w Belgii mogły poprosić o śmierć. Eutanazji będzie można poddać tylko te, które czują nieznośny ból fizyczny i są w tzw. terminalnym stadium choroby. Zgodę będą musieli wyrazić dodatkowo rodzice lub opiekunowie dziecka. Wymagana będzie również opinia psychologa, że dziecko jest świadome konsekwencji takiej decyzji.” – tyle podają polskie media. To prawda, ale niepełna…
Zagraniczne, (np. BBC) podają, że aby prośba dziecka mogła być rozpatrywana, musi być wielokrotnie ponawiana. Złożyć ją może jedynie osoba będąca w stanie terminalnym. Doświadczające nieznośnego cierpienia dziecko musi wielokrotnie prosić o śmierć, zanim możliwość eutanazji jest w ogóle rozpatrywana. Następnie decyzja czy prośby zostaną spełnione należy do rodziców/opiekunów, lekarza i psychiatry.
Uchwalona ustawa stanowi dosłownie, że „dziecko musi być w beznadziejnej sytuacji medycznej stałego i nieodwracalnego cierpienia, które nie może być uśmierzone i które spowoduje jego śmierć w krótkim czasie”.
Jakkolwiek nie jest w Belgii ustanowiony limit wiekowy, to dziecko jednak musi „mieć rozeznanie co do swojego stanu i być świadome w momencie składania prośby.
Daniel Baquelaine (członek parlamentu, lekarz), mówi bardzo wyraźnie, że nie chodzi o decydowanie czy dziecko ma umrzeć czy nie. Według niego, umierającemu dziecku pozwala się jedynie wyrazić to, w jaki sposób chce zakończyć swoje życie.
Wielu pediatrów belgijskich jest przeciwnych nowemu prawu, głównie w związku z poglądem, że nie ma obiektywnej metody, by stwierdzić, że dziecko jest świadome swojego stanu i właściwie go ocenia. Obawy budzi możliwość wywierania w tej sprawie nacisku na dziecko, przez osoby trzecie, a tym samym wpływania na jego zachowanie.
Belgijska ustawa wzbudza kontrowersje i dyskusje na całym świecie. Czytając rożne komentarze w sieci widać zarówno zwolenników, zagorzałych przeciwników jak i tych, którzy wstrzymują oddech i opinie.
To nie jest tak, że dziecko w Belgii będzie decydowało o swoim życiu czy śmierci. Dotychczas (od 2002 r.) mogli decydować o tym dorośli chorzy wraz z lekarzami. Faktycznie decyzję pozostawia się bowiem w rękach dorosłych.
Staram się zrozumieć zarówno zwolenników jak i przeciwników belgijskiej nowelizacji. Pojawiają się jednak podstawowe pytania.
Czy proszące o eutanazję dziecko może sobie uświadomić ostateczność i nieodwołalność tego wyboru? Ile jest w stanie zrozumieć? Jak o śmierć prosi kilkulatek nieświadomy czym ona jest? Czy rzeczywiście nowe prawo pomoże rodzicom i lekarzom podjąć taką decyzję? To pytania, na które nie umiem odpowiedzieć.
Dzieci chorujące na nowotwory - w opiece paliatywnej - faszerowane morfiną, cierpią niewyobrażalny ból. Ból, który nie zawsze da się uciszyć. Wraz z nimi cierpią wszyscy bliscy.
Ludzie pracujący z dziećmi w hospicjach mówią, że dzieci wiedzą, czują, że nie ma już innej drogi niż śmierć. Szykują się na to „przejście”, na spotkanie z Bogiem, żegnają się z rodzicami, którym jest równie trudno albo jeszcze trudniej.
Ból i cierpienie osób wokoło umierającego dziecka determinuje wszystko: życie dorosłych, rodzeństwa. Cały ich świat.
Nie wiem czy jestem w stanie wyobrazić opisywaną w ustawie procedurę decyzyjną. Dziecko mówi „chcę umrzeć”? Musi potem poprosić albo może wręcz przekonać rodziców, a ci lekarza? Musi prosić wielokrotnie… Czy będzie musiało błagać o śmierć?
Wiadomo, że podobna ustawa obowiązuje już od jakiegoś czasu w Holandii, dotyczy jednak dzieci powyżej 12 roku życia.
Czytam głosy przeciwników wołające „Hańba!”, „Skandal!”. „Koniec świata i wartości”.
Zapewne początek końca pewnego świata.
Ludzie, po raz kolejny chcą coś za wszelką cenę uporządkować, powkładać w prawne szufladki. Czy to właściwa droga? Nie wiem, ale nie budzi we mnie entuzjazmu.
Raczej obawy, jaki będzie ten „nowy wspaniały świat”?