Pojawienie się grup zamaskowanej młodzieży – które zakłóciły wykład prof. Magdaleny Środy na Uniwersytecie Warszawskim, a następnie wykład Adama Michnika na uczelni w Radomiu – jest groźnym zjawiskiem. Mamy do czynienia – nazwijmy to wprost – z próbami zagłuszania za pomocą siły wypowiedzi osób, z których poglądami dane grupy się nie zgadzają. Losy kolejnych debat, które zostały odwołane, aby uniknąć podobnych reakcji, tylko podkreślają problem.
Urodzona w 1975 roku w Mostarze (Bośnia i Hercegowina). W Polsce mieszka od 1994 roku. Absolwentka Instytutu Etnologii i Antropologii Kulturowej Uniwersytetu Warszawskiego oraz Szkoły Praw Człowieka Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Od 2007 roku jest Dyrektorką Amnesty International Polska.
Niebezpieczne są próby umniejszenia znaczenia tego zjawiska, próby uspokojenia, że chodzi o „niegroźni margines” lub „zwykłych kiboli” czy „klaunów”. Tym bardziej żałosne są próby stawiania znaków równości między rzekomą prowokacją osób prowadzących wykład a performatywną mocą śpiewanego przez te grupy refrenu: „Raz sierpem, raz młotem, czerwoną hołotę”.
Wolność słowa, pokojowe wyrażanie swoich opinii i dojrzała debata publiczna to podstawa każdego demokratycznego społeczeństwa. Wypowiedzi polityków, którzy głośno usprawiedliwiają tych zamaskowanych młodych ludzi, ale także milczenie na ten temat, są wyrazem braku politycznej odpowiedzialności. Największym zagrożeniem jesteśmy jednak my sami i pozorna obojętność, pod którą czai się strach.
Do żadnej napaści nie doszło we Wrocławiu podczas projekcji filmów Tomáša Rafy, słowackiego artysty, który dokumentuje rozwój ruchów nacjonalistycznych – ponieważ kierownictwo galerii BWA Wrocław, gdzie 1 marca filmy miały być prezentowane, postanowiło o przeniesieniu imprezy na inny termin. W tym samym czasie po ulicach Wrocławia maszerowali członkowie NOP. Uczestnikami panelu mieli być sam Tomáš Rafa, Magdalena Tuła – aktywistka Amnesty International, ekspertka od spraw Romów na Słowacji – i Igor Stokfiszewski – dramaturg współpracujący obecnie z Wrocławskim Teatrem Współczesnym i Instytutem Grotowskiego. Powodem odwołania debaty okazała się zbieżność terminu z odbywającym się marszem NOP z okazji Dnia Żołnierzy Wyklętych.
Inne ważne wydarzenie, do którego nie doszło – to debata o związkach partnerskich na Uniwersytecie Gdańskim. Władze uczelni z obawy o bezpieczeństwo uczestników i słuchaczy panelu zdecydowały się odwołać wydarzenie po otrzymaniu listu protestacyjnego z pomorskiego oddziału Młodzieży Wszechpolskiej.
Podobno obie debaty mają się odbyć w późniejszym terminie. Podobno. Skąd jednak pewność, że ponownie nie pojawi się groźba wulgarnej napaści, a obawy znów nie wezmą górę? Autocenzura jest ślepą uliczką. Nie powstrzyma przemocy, a tylko ją wzmocni. Dlatego ważna jest każda próba wyrażenia sprzeciwu i ocalenia wolności słowa. W takich chwilach musimy pamiętać, że wolność nie jest nam dana raz na zawsze.
Cieszę się, że w sobotę 2 marca studenci z samorządu studenckiego Wyższej Szkoły Nauk Społecznych i Technicznych w Radomiu wyszli na ulice, aby wyrazić swój sprzeciw wobec próby zakłócenia wykładu Adama Michnika na ich uczelni. Może to nie był masowy protest, ale tym bardziej zasługuje na uwagę. Cieszę się, że uczestnicy niedoszłego gdańskiego panelu skierowali list do społeczności akademickiej Uniwersytetu Gdańskiego. List ten nawiązuje do wartości wyrażonych w jego misji – poszanowania „zasad humanizmu, demokracji i tolerancji”. Niedoszli paneliści zachęcają w nim do refleksji nad przesłaniem, jakie władze tej uczelni wysyłają w świat, podejmując decyzję o odwołaniu panelu. List poparły liczne organizacje społeczne, w tym Amnesty International. Ponad 60 pracowników naukowych Uniwersytetu Gdańskiego podjęło ten apel, wyzywając Rektora do namysły nad konsekwencjami tego „niebezpiecznego precedensu, poważnego błędu”. Z tego błędu powinny otrząsnąć się wszystkie polskie instytucje publiczne. Wolność słowa i pokojowa debata publiczna nie mogą być zakładnikami przemocy i strachu. We Wrocławiu z okazji dnia przeciwko rasizmowi 23 marca szykuje się parada uliczna „Wrocław dla wszystkich, bez nienawiści”. Warto na niej być.