
W święto zmarłych media obiegła informacja, że w ataku amerykańskich dronów w Pakistanie zginął Hakimullah Mehsud, przywódca ugrupowania pakistańskich talibów w Północnym Waziristanie. Dokładnie rok wcześniej, właśnie w tym rejonie, amerykańskie drony zabiły Mamanę Bibi, gdy zbierała warzywa obok swoich wnucząt. Waszyngton przemilczał śmierć Mamany Bibi, tak jak milczy o setkach lub tysiącach innych cywilnych ofiar dronów.
W przeciwieństwie do oficjalnych zapewnień, że ofiarami dronów są jedynie „terroryści”, badania Amnesty International pokazują, jak wiele ofiar tych bezzałogowych samolotów to przypadkowe osoby, które w żaden sposób nie były związane z terroryzmem i nie zagrażały życiu innych ludzi. W październiku 2012 roku 68-letnia Mamana Bibi została zabita podczas dwukrotnie powtórzonego ataku dronów. Zginęła na oczach wnucząt od pocisku Hellfire. Siedmioro dzieci zostało wówczas rannych. W lipcu 2012 roku 18 robotników, wśród których był 14-letni chłopiec, zginęło podczas zmasowanego ataku na ubogą wioskę, położoną nieopodal granicy z Afganistanem. Grupa, która zginęła, zmierzała po zakończeniu pracy na kolację. Media w 2011 roku opisywały również atak dronów na radę plemienną, która miała rozstrzygnąć kwestię wydobycia surowców w regionie. Zginęły wówczas 42 osoby. Ben Emmerson, wysłannik ONZ, w swoim raporcie przytoczył dane pakistańskiego rządu, według których w ciągu ostatnich dziesięciu lat w samym Pakistanie zginęło w atakach dronów 2200 osób, z czego co najmniej 400 stanowiła ludność cywilna. Mieszkańcy bardzo często nie zgłaszają przypadków śmierci – przede wszystkim ze strachu, również przed talibami.
Barack Obama w maju br. w swoim najważniejszym przemówieniu dotyczącym polityki kraju obiecał, że okoliczności ataków dronów zostaną wyjaśnione. Ale to wciąż czcza deklaracja. Stany Zjednoczone w dalszym ciągu odmawiają ujawnienia nawet podstawowych faktów i informacji. Tajność wokół programu dronów sprawia, że władze pozostają bezkarne, co uniemożliwia ofiarom dochodzenie sprawiedliwości i odszkodowań. Jak do tej pory, według wiadomości Amnesty International, żaden z urzędników administracji rządowej USA nie został pociągnięty do odpowiedzialności za śmierć Pakistańczyków poniesioną w wyniku ataków dronów. Christof Heyns, specjalny sprawozdawca ONZ ds. arbitralnych egzekucji, uważa, że drony to największe wyzwanie dla systemu sprawiedliwości międzynarodowej od czasu zimnej wojny.
Prawo międzynarodowe zabrania samowolnego zabijania i restrykcyjnie ogranicza do wyjątkowych sytuacji zagrażające życiu rozwiązania siłowe. W konfliktach zbrojnych jedynie żołnierze i osoby bezpośrednio biorące udział w działaniach zbrojnych mogą być celem ataku. Poza konfliktem zbrojnym celowe użycie śmiercionośnej siły jest uzasadnione jedynie, gdy jest to nieuniknione i spowodowane jest bezpośrednim zagrożeniem życia. Dlatego niektóre ataki dronów kwalifikują się do uznania ich za zbrodnie wojenne. Wydaje się, że amerykańskie władze, otaczając program tajemnicą, uznały, że mają licencję na zabijanie.
Kilka dni temu, Nabila Rehman, 9-letnia wnuczka Mamany Bibi, pomimo trudności pojawiła się w Waszyngtonie razem z ojcem i 12-letnim bratem. Chciała osobiście zapytać się amerykańskie władze, co złego zrobiła jej babcia, że musiała zginąć. Waszyngton okazał się głuchy na jej próbę. Ze wszystkich kongresmenów tylko pięciu pojawiło się, aby jej wysłuchać.
W tym czasie ataki dronów nie ustają. Zaledwie od stycznia 2012 do sierpnia 2013 roku Amnesty International udokumentowała 45 ataków dronów, które miały miejsce w północno-zachodnim Pakistanie, w regionie Waziristanu. Na podstawie tych badań powstał Raport „Czy będę następny?” Ataki dronów USA w Pakistanie. Z tym pytaniem na co dzień mierzą się ludzie w całym regionie.
