REKLAMA
Był sobie raz poseł, który był bardzo dobrym posłem, bo wszystko robił tak, jak dobry poseł robić powinien. Każdego dnia przychodził do pracy w Sejmie, a tam czekała na niego kartka z instrukcją, co danego dnia powinien robić. Poseł czytał ją uważnie, dowiadywał się z niej, jak powinien głosować, co powinien powiedzieć dziennikarzom, gdyby go o coś pytali, a potem robił wszystko dokładnie tak, jak było w instrukcji. Poseł nie myślał wiele, bo wiedział, że są mądrzejsi, którzy myślą za niego i oni wiedzą co powinno się myśleć. Dzięki temu, że nie myślał, wszyscy byli z niego zadowoleni, a sam przewodniczący klubu poselskiego obiecał mu, że jeśli dalej będzie tak aktywnie nie myślał, to niedługo w nagrodę przesadzi go z trzynastego aż do ósmego rzędu, w miejsce, który często pokazują w telewizji. Podniecony tą perspektywą i szczęśliwy, że wszyscy są z niego zadowoleni, poseł był sam był z siebie zadowolony i dążąc do poselskiej doskonałości nie myślał z jeszcze większa aktywnością.
Pewnego dnia, gdy poseł przyszedł do pokoju klubowego po swoja kartkę, wyjrzał przez okno i zobaczył tysiące ludzi z biało czerwonymi flagami. To urocze, pomyślał poseł, który zasadniczo nie myślał, że oni tak tłumnie przyszli poprzeć mnie w mojej pracy. Uśmiechnął się do rodaków i otworzył okno, żeby im pomachać. Ale wtedy usłyszał, że oni krzyczą, że nie chcą, ani jego partii, ani jej prezesa. Do tego ci wszyscy ludzie krzyczeli, żeby oddać im demokrację. Poseł zdał sobie sprawę, że chodzi im o tę samą demokrację, o którą on sam zgodnie z instrukcjami z kartki od kilkunastu dni tak ciężko walczył. Skołowany poseł zatrzasnął okno i pobiegł do przewodniczącego klubu, który mu szybko wyjaśnił, że to, co zobaczył przez okno, to tylko happening wymyślony przez prezesa, w którym zwolennicy prezesa - udając jego przeciwników - mobilizują zwolenników prezesa, do jeszcze cięższej pracy. Wielki umysł ma nasz prezes, pomyślał poseł i uspokojony wrócił do pokoju klubowego uczyć się na pamięć swojej kartki.
Następne dni były bardzo trudne, bo na kartkach, które czekały na niego każdego dnia było napisane bardzo dużo. By zdążyć wszystko wykonać, poseł musiał głosować do samej nocy. Czasami już sam nie wiedział na co głosuje, ale głosował i zdążył przegłosować wszystko, co mu zapisano na kartce. Oczyma duszy widział się w ósmym rzędzie i cieszył się, że kamery telewizyjne pokażą jego trud.
W dzień przed wigilią poseł postanowił zrobić swoim synom niespodziankę i zabrał ich do kina na Gwiezdne Wojny. Film bardzo im się podobał, a jak wrócili do domu usłyszał, że młodszy Krzyś rozmawiając z kolega przez telefon powiedział - mój tata, jest taki sam jak Lord Vader. Posłowi zrobiło się bardzo miło gdy usłyszał, że jest idolem swoich dzieci. Nie przypuszczał, że mogą postrzegać go jak walecznego, romantycznego bohatera, rozbijającego się po galaktyce statkiem kosmicznym. Nie mógł tylko dokładnie przypomnieć sobie, do której z gwiezdnych postaci syn go przyrównał. Postanowił z nim o tym porozmawiać.
Dlaczego uważasz, że jestem jak Lord Vader? – spytał. Przestraszony Krzyś spuścił wzrok, zacisnął usta i milczał. Nie wstydź się, powiedz. Pamiętasz, że uczyłem cię, że w rodzinie wszystko powinniśmy sobie mówić – przekonywał poseł. Dobrze, powiem – wyjąknął Krzyś – jesteś jak Lord Vader, bo tak samo jak on przeszedłeś na złą stronę mocy. O czym ty mówisz? – wykrztusił z siebie poseł. Lord Vader był kiedyś rycerzem Jedi i walczył po jasnej stronie mocy, a potem przeszedł na ciemną stronę mocy, która czerpie swoją siłę z gniewu. Tak samo jak ty, tato.
Sieczkę tym dzieciom robią z mózgu - pomyślał poseł - zamiast bzdur powinni oglądać przyzwoite narodowe filmy. Od dziś będę dokładnie sprawdzał, na co oni chodzą do kina. Poseł przypomniał sobie, że przed wigilią trzeba zrobić zakupy i poszedł zaproponować żonie, że pójdzie z nią na targ. Zwariowałeś, wykrzyknęła przerażona. Jak mnie zobaczą z tobą na targu, nikt nie będzie chciał ze mną rozmawiać i wetkną mi śniętego karpia. Lepiej siedź w domu i nikomu się na oczy nie pokazuj.
Poseł nie mógł zrozumieć, dlaczego nikt nie chciałby rozmawiać z jego żoną, ale na wszelki wypadek został w domu. Postanowił dowiedzieć się, o co w tym wszystkim chodzi. Odpalił komputer i zaczął googlować. Poseł czytał i czytał, a oczy coraz szerzej otwierały mu się ze zdziwienia, że świat wcale nie wygląda tak, jak opowiadał prezes na spotkaniu wigilijnym. Poseł zaczął na nowo myśleć. I wtedy zdał sobie sprawę, że jeśli się walczy o demokrację, to nie powinno się nikogo jej pozbawiać. Zaczął analizować różne opinie i doszedł do wniosku, że to co robi, popierają ludzie, którzy podobnie jak on, nie rozumieją co robią, tylko słuchają prezesa. Zaś przeciw są ci, którzy próbują rozumieć co robi on i jemu podobni. Wreszcie poseł zrozumiał, że nie może być demokracji bez demokracji. Siedział osowiały i tępo wpatrywał się w ścianę.
Wigilia tego dnia była krótka. Gdy poseł został sam wyjął butelkę wódki. Zaczął pić i myślał: co ja powinienem zrobić, zastanawiał się, analizując różne warianty? Jeśli będę robił tak, jak robię dotąd, prezes będzie mnie kochał coraz bardziej, ale inni ludzie będą mnie kochać coraz mniej. Przestaną mnie szanować i nigdy więcej nie wybiorą mnie na posła. Poseł wyobraził sobie, jak w szkole uczą o tym, jak próbował wraz z kolegami ukraść demokrację. Przestraszony, zaczął zastanawiać się co by było, gdyby tej demokracji zaczął bronić? Oczami wyobraźni zobaczył rozłoszczonego prezesa i wtedy naprawdę przestraszył się. Napełnił literatkę i wypił do dna.
Następnego dnia poseł wkroczył zamaszystym krokiem do Sejmu, wszedł na salę obrad, stanął naprzeciw pierwszego rzędu i krzyknął pełnią swoich płuc: mam dość, głosuję przeciw! Na sali zapanowało poruszenie. Potem zapadła cisza, jak makiem zasiał. Jeden kolega z ostatniego rzędu zaczynał mu bić brawo, za nim drugi i trzeci. Poseł uśmiechnął się, widząc, że udało mu się wrócić ze złej strony mocy. W tym momencie ktoś odpalił fajerwerki i poseł obudził się z ciężkiego alkoholowego snu.
Gdy minęły święta wrócił do sejmu i……..
