Młodym adwokatom wchodzącym do zawodu ich patroni – zwłaszcza Ci doświadczeni – dają na nową drogę zawodową kilka rad. Na ogół brzmią one: nie denerwuj sędziego (to on wydaje wyrok, a nie Ty), sąd może wszystko, nie zawieraj umowy rezultatu (to pachnie płatną protekcją), zawsze bądź przygotowany do rozprawy (i na najgorsze), klient jest swoim największym wrogiem itd.
Żaden Patron nie powinien zapomnieć – już na początku aplikacji – przekazać młodziakowi zasadę wyznawaną od zawsze przez wytrawnych adwokatów sądowych: jeśli tylko możesz, nie zdawaj pytań, na które nie znasz odpowiedzi. Choć prawdą jest, że czasem dodajemy, chyba, że klient sam sobie strzelił w stopę i nawet najgorsza odpowiedź nie położy sprawy, przeciwnie może reanimować wygraną. Ale takie sytuacje zdarzają się na ogół w kinie.
Minister Waszczykowski w swoisty sposób też jest adwokatem, do tego ma bardzo poważnego klienta, bo Polskę, którą rozważnie i skutecznie powinien reprezentować na arenie międzynarodowej. Minister stara się jak może i jak potrafi. Rzec można za poetą – śmieszy, tumani, przestrasza. Ostatnio w obronie Kraju przed napastliwymi opiniami wezwał na pomoc Komisję Wenecką, którą spytał, co sądzi o działalności legislatywy i egzekutywy w sprawie Trybunału Konstytucyjnego. Był tak pewny wygranej, jak ów sekretarz KC, który wiosną 1989 roku namówił towarzyszy na listę krajową i wolne wybory do Senatu. Wiemy jak się to skończyło. Minister był tak sugestywny, że swoim optymizmem – trudno powiedzieć z czego wynikającym – zaraził całą drużynę „dobrej zmiany”, zwłaszcza tych, którym wydaje się, że znają prawo i życie, bo kształcili się na standardach propagowanych przez „Prawo i życie”. Samo wezwanie na pomoc Komisji budzi skojarzenie z akcją podjętą przez adwokata desperata, której najpierw pogrążył klienta, a chcąc go ratować z opresji, w którą sam go wpakował, uważa, że ma prawo zadawać pytania, których roztropny adwokat nigdy by nie zdał.
Minister popełnił wszystkie szkolne błędy, czyli wszczął postępowanie w sprawie, w której jego klient nie ma szans na wygraną i zadał pytania dodatkowo go pogrążające, a na koniec zaatakował gremium, mające orzekać w jego sprawie.
Trudno rozstrzygnąć, czy bez akcji podjętej przez pana ministra Waszczykowskiego, Komisja Wenecka w ogóle zajęłaby się zawieruchą w sprawie Trybunału Konstytucyjnego. Skoro jednak zapytał, to zajęła się. Podobno opinia – tak wynika z przecieków – będzie miażdżąca. I cóż w takiej sytuacji powiedzieć? Nam się wydaje, że „In Waszczykowski we trust” pasuje jak ulał. Bo prawda jest taka, że za chwilę może okazać się, że pan Waszczykowski dobrze zasłużył się Polsce strzelając rządzącym w stopę. Jeśli dla rządu opozycja jest diabłem wcielonym, to strona rządowa sama zatrudniła adwokata diabła.