Ministerstwo Sprawiedliwości zapowiedziało zaostrzenie kar za znęcanie się nad zwierzętami. Zgodnie z ministerialnym projektem, sprawca działający ze szczególnym okrucieństwem, będzie mógł trafić do więzienia na pięć lat. Oprócz tego zostanie mu wymierzona obligatoryjna nawiązka, czyli odczuwalna dolegliwość finansowa, taka quasi grzywna. Projektowi wypada przyklasnąć, bo nie da się ukryć, że znęcanie się nad bezbronnymi zwierzętami zasługuje na surowe karanie.
Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie, czym kierują się sprawcy przestępstw przeciwko zwierzętom. Zbyt mało takich spraw osądzono, by prawidłowo określić typ sprawcy lub przypisać tej grupie przestępców jakieś wspólne cechy. Nam się wydaje, że można przyjąć, bez obawy popełnienia istotnego błędu w rozumowaniu, że sprawców tego rodzaju przestępstw łączą: niski poziom IQ, zaniedbania intelektualne, pogarda dla słabszych i innych, chęć wyżycia się na tych, którym można bezkarnie dokopać itd. Każda z tych cech zawiera w sobie elementy działania z pobudek, które z nienawiścią mają oczywisty związek. Może mylimy się, ale jeśli, to niewiele.
Aby ustanowić nowe zasady prawnokarnej ochrony zwierząt, trzeba zmienić kodeks karny, co wymaga uchwalenia ustawy. Skoro mamy zmienić kodeks, może warto przy okazji powrócić do praca ustawodawczych nad nowelizacją art. 257 KK, który traktuje o mowie nienawiści, a konkretnie o rozszerzeniu jego przedmiotu ochrony. Ten przepis w obecnym kształcie nie chroni mniejszości seksualnych, czyli tych obywateli, którzy padają ofiarami przestępców o niskim IQ, zaniedbanych intelektualnie, manifestujących pogardę dla innych, wyżywających się na słabszych. Ludzi przepojonych nienawiścią, którzy chętnie podniosą prawą rękę w charakterystycznym pozdrowieniu, a w prokuraturze tłumaczą się, że zamawiali pięć piw.
To dobrze, że dobra zmiana postanowił zadbać o zwierzęta. Szkoda, że jakiś czas temu, ale niemal zaraz po przejęciu władzy, postanowiła zrezygnować z nowelizacji kodeksu karnego, która miała zapewnić ochronę prawnokarną ludziom, którzy nie są jej pupilami – obywatelom o odmiennej orientacji i tożsamości płciowej. Podejmując tę decyzję włodarze sprawiedliwości dobrej zmiany utracili z pola widzenia fakt oczywisty: ilość spraw karnych z art. 257 rośnie, niemal lawinowo. O ile 2012r. wszczęto 98 takich postępowań, o tyle już rok później było ich dwa razy tyle. A krzywa rośnie dalej, bo w roku 2014 odnotowano wzrost o niemal 70 spraw. Nasz ustawodawca, który słusznie postanowił zatroszczyć się o los torturowanych zwierząt, nie powinien zapominać, że z badań przeprowadzonych przez całkiem poważne europejskie instytucje wynika, że przepis art. 257 KK powinien zapewniać ochronę także ze względu na orientację seksualną i tożsamość płciową.
Niemal rok temu ukazał się kolejny raport ECRI, z którego wynikają konkretne zalecenia dla Polski w zakresie zwalczania dyskryminacji w stosunku do osób odmiennej orientacji i tożsamości płciowej. W raporcie stwierdza się, że Polska powinna także przygotować odpowiedni pakiet przepisów prawnych.
Gratulując maltretowanym psom i kotom, ofiarom kłusowników itd. nowego prawa, które może odmienić ich los, nieśmiało pytamy, kiedy ustawodawca zajmie się ofiarami zakazu pedałowania.