Po wyborach wygranych przez opozycję następuje opisywana przez Vilfredo Pareto rotacja elit. Wygrani zastępują przegranych. W normalnie funkcjonującym państwie wymiana elit nie obejmuje dziedzin takich jak gospodarka, szkolnictwo czy wymiar sprawiedliwości. Dlatego dojrzałe demokracje inwestują w służbę cywilną wychodząc z założenia, że codzienne życie powinno być niezależne od zmieniających się programów politycznych. Lepiej czy gorzej, ale tak to dotychczas funkcjonowało w Polsce. No może poza gospodarką, która - z uwagi na potężny sektor publiczny - stanowi łakomy kąsek.
Tymczasem dobra zmiana równo obsadza swoimi ludźmi wszystkie możliwe stanowiska, na które ma jakikolwiek wpływ. Jak pisała Monika Olejnik nawet babcie klozetowe o błędnej orientacji politycznej nie mogą spać spokojnie. W tym działaniu nie chodzi tylko o aspekt ekonomiczny, czyli nakarmienie swoich, lecz także o próbę zmiany społecznego myślenia tych, którzy chcą utrzymać się w siodle. Szanse na poprawienie swojego statusu ekonomicznego będą mieli tylko ci, co myślą tak jak rządzący, zaś ci myślący inaczej, muszą zmienić poglądy, albo odejść. W końcu sam Jarosław Kaczyński stwierdził „Musimy wiedzieć, że racja, całkowita racja, jest po naszej stronie”. Wynika z tego, że - zdaniem rządzących - ci, co myślą inaczej z założenia nie mają racji niezależnie od tego co myślą, a zatem nie powinni w sposób słyszalny głosić swoich poglądów.
Z zainteresowaniem obserwujemy jak w kolejnych dziedzinach życia pojawiają się nowe, wcześniej nieznane autorytety. Słuchając, co mają do powiedzenia odnosimy wrażenie, że w dziale kadrowym dobrej zmiany ulubionym przebojem jest ”Mniej niż Zero” Lady Pank, zaś słowa piosenki są na bieżącą wdrażane w życie. Efekty bywają zabawne, jak w przypadku rzecznika prasowego rządu, która o Katyniu uczyła się z przedwojennych książek. W ramach wymiany elit prawo jest wypierane przez bezprawie, w stadninach, których zazdrości nam cały świat, padają konie, aukcje arabów zalatują amatorszczyzną, tartaki nie nadążają z przerabianiem drzew wyciętych w puszczy itd.
Obecnie na celowniku dobrej zmiany znalazł się Rzecznik Praw Obywatelskich dr Adam Bodnar, wybrany przez Sejm poprzedniej kadencji na pięcioletnią kadencję. Teoretycznie RPO, czyli gwarant równego stosowania prawa wobec wszystkich obywateli, jest nietykalny. Czy aby na pewno? Z ustawy o RPO wynika, że rzecznika może odwołać Sejm. Wystarczy znaleźć powód. Znalazła go Fundacja Ordo Iuris, która w uzasadnieniu wniosku odwołanie dr Adama Bodnara stwierdza, że działając - w imię partykularnych interesów subkultur - występuje przeciwko podstawowym wolnościom i prawom gwarantowanym przez Konstytucję. Tym samym wnioskodawcy przyjmują sposób myślenia zbliżony do Prezesa. Bowiem zakładają, że całkowita racja jest po ich stronie, a myślący inaczej to subkultury nie zasługujące na obronę.
Wniosek o odwołanie jest karą za to, że Rzecznik Prawa Obywatelskich wystąpił w obronie praw „subkultury” w sytuacji, gdy liczniejsza i bardziej wpływowa część społeczeństwa chciała ową subkulturę pozbawić praw do realizowania jej uprawnień. W opinii wnioskujących obowiązkiem RPO nie jest gwarantowanie mniejszościom równego traktowania i czuwanie by mieli takie same prawa jak inni, ale obrona większości przed niechcianymi przez nią mniejszościami. Chcą, by nikt nie zakłócał ich dobrego samopoczucia, świat stał w miejscu i żadne zmiany obyczajowe, społeczne, czy światopoglądowe im nie zagrażały. W tym układzie RPO powinien strzec społeczeństwa przed obcymi i kontrolować zachowania seksualne obywateli tak, by niepożądane preferencje nie zakłóciły spokoju większości, być strażnikiem ludzkich myśli, by nie pojawiały się nowe niepożądane idee itd. Próbując wyeliminować Rzecznika myślącego inaczej niż oni, wnioskodawcy zamierzają doprowadzić do sytuacji, w której ten, kto myśli inaczej, nie znajdzie pomocy. W przeszłości podobne usługi na rzecz kościoła wypełniali inkwizytorzy.
Uważamy, że atak na Rzecznika Praw Obywatelskich nastąpił dlatego, że wywiązuje się on wzorowo z ustawowego obowiązku obrony mniejszości. Nie ma bowiem znaczenia czy z poglądami mniejszości się zgadzamy, czy też nie. Rolą Rzecznika nie jest ocenianie poglądów jednostek i chronienie grup obywateli. którzy myślą podobnie, ale chronienie wszystkich tych którzy – nie naruszając prawa - są dyskryminowani. Jeśli doktryna rządzących polega na tym, że mają rację tylko ci, co rządzą, zaś myślący inaczej nie podlegają ochronie i są marginalizowani, to znaleźliśmy się w świecie z Alicji w Krainy Czarów i razem w Tomem Waitsem możemy zanucić "We’re All Mad Here”. W takiej koślawej demokracji idealnym Rzecznikiem Prawa Obywatelskich może być tylko osoba świadomie nie wypełniająca swoich obowiązków.
W ciągu kilku miesięcy urzędowania dr Adam Bodnar dobrze zasłużył się Polsce. Dlatego znalazł się w czołówce prawników źle ocenianych przez dobrą zmianę. Lepszej rekomendacji profesjonalizmu po drugiej stronie lustra nie można otrzymać.