Po fali masowych protestów przeciwko nieefektywności i korupcji klasy politycznej Bośni i Hercegowiny, w czwartek parlament w Sarajewie ostatecznie przyjął ustawę dotyczącą numerów identyfikacyjnych JMBG. Manifestacje rozpoczęły się po śmierci dziecka, które nie mogło opuścić kraju i udać się na leczenie za granicę z powodu braku dokumentów.
"Dziewczynka z książką" - polska edycja międzynarodowej kampanii GIRLWITHABOOK. Działamy na rzecz dostępu do edukacji na świecie.
Fala kolejnych, masowych protestów zalała ostatnio świat. Wybuchały, wydawałoby się, z powodu drobiazgów, a przeradzały się w olbrzymie ruchy społeczne. W Turcji zaczęło się od decyzji o likwidacji parku, w Brazylii od podwyżek cen biletów, a w Bośni i Hercegowinie od problemów wokół nadawania numerów identyfikacyjnych JMBG (odpowiednik polskiego numeru PESEL). Każda z powyższych decyzji rządowych była "przebraniem miarki", która wyczerpywała cierpliwość obywateli i wywoływała ich ostry sprzeciw.
W Bośni wszystko zaczęło się w lutym, kiedy sąd unieważnił ustawę o nadawaniu JMBG. Konsekwencją decyzji było wstrzymanie wydawania dokumentów, do wyrobienia których "bośniacki PESEL" jest niezbędny. Orzeczenie sądu i brak szybkiej reakcji ze strony rządu spowodowało, że dzieci, które przychodziły na świat po zniesieniu rozporządzenia, nie otrzymywały ani kart ubezpieczeniowych, ani paszportów.
Szalę cierpliwości obywateli BiH przelała śmierć noworodka, który nie mógł upuścić kraju, by udać się na leczenie za granicę. To przykre wydarzenie wywołało pierwsze protesty - mieszkańcy Sarajewa wychodzili na ulice ze swoimi dziećmi, głośno domagając się wydawania "JMBG dla wszystkich" ("JMBG za sve").
Na domiar złego, politycy (i co nie jest bez znaczenia - przedstawiciele różnych grup etnicznych) zgłosili też pomysł, by numer identyfikacyjny określał przynależność do zamieszkiwanej jednostki - Federacji Bośni i Hercegowiny lub Republiki Serbskiej. Ta propozycja wywołała kolejne oburzenie wśród społeczeństwa, silnie doświadczonego przez wojnę, podczas której aspekty etniczne stały się punktami zapalnymi konfliktów. "Jesteśmy jednym państwem", "wszyscy razem" mówili Bośniacy, Serbowie i Chorwaci i ramię w ramię maszerowali ulicami, by sprzeciwić się podziałom oraz nieefektywności rządzących i korupcji.
"Jesteśmy obywatelami tego kraju - rodzice z dziećmi, studenci i studentki, gospodynie domowe, pracownicy i pracownice, bezrobotni i bezrobotne, emeryci i emerytki, bez względu na przynależność etniczną, religijną czy jakąkolwiek inną, to jest w naszym wspólnym interesie, aby szanować prawa każdego człowieka, a zwłaszcza dzieci. Apelujemy do wszystkich obywateli, którzy/które chcą żyć w kraju, w którym politycy wykonują swoją pracę i wypełniają obowiązki prawne.", czytamy na oficjalnej stronie ruchu JMBG.
Na Bałkanach, gdzie kurz po wojnie jeszcze dobrze nie opadł, ten moment solidarności ponadetnicznej był niezwykle ważny.
Bebolucja, jak nazywa się bośniacką "rewolucję dziecięcą" czy ruch JMBG, odniosła sukces - zjednoczyła Bośniaków. Przypieczętowaniem sukcesu jest przyjęta w czwartek przez parlament w Sarajewie ustawa dotycząca numerów identyfikacyjnych JMBG.