Zdecydowałam się prowadzić bloga chcąc dzielić się z Państwem moimi spostrzeżeniami i refleksjami na temat kierunków rozwoju opieki zdrowotnej i nowatorskich metod leczenia. Z uwagi na charakter mojej pracy mam możliwość poznawania różnorodnych rozwiązań wprowadzanych w wielu krajach świata. Wiele z nich w bardzo wymierny sposób przyczynia się do poprawy wyników zdrowotnych oraz lepszego funkcjonowania systemów ochrony zdrowia.
Kluczowe dla rozwoju przemysłu farmaceutycznego i systemu ochrony zdrowia są postęp technologiczny i naukowy, czy szeroko rozumiana innowacyjność – słowo bardzo modne ostatnimi czasy, ale też często nadużywane. Sama popularność oraz popularyzacja „innowacyjności” to zjawiska, które cieszą i są bezsprzecznie pozytywne. Innowacje to początek zmian w sposobie myślenia i postrzegania rzeczywistości. Warto jednak pamiętać, że każdą nowatorską ideę trzeba dobrze poznać, aby móc z niej w pełni efektywnie i bezpiecznie korzystać. Z drugiej strony niepokoją mnie opinie, z którymi już kilkukrotnie się spotkałam, kwestionujące zasadność wykorzystania pionierskich rozwiązań w medycynie.
Współczesna medycyna stoi przed szeregiem wyzwań. Nowotwory oraz choroby kardiologiczne stanowią główną przyczynę śmierci w skali globalnej. Statystycznie 1 na 10 osób zachoruje na cukrzycę, a średnio u 1 na 3 mieszkańców Ziemi zostanie zdiagnozowany rak. Szacuje się, że do 2030 roku tylko choroby serca zabiją ponad 23 miliony ludzi na świecie. Szansy upatruje się w personalizacji leczenia i molekularnym ukierunkowaniu terapii. Dlatego tak ważne są badania, które pozwalają zidentyfikować i zrozumieć mechanizmy powstawania chorób – bez innowacyjnego podejścia jest to niemożliwe.
Obecnie wiele przedsiębiorstw farmaceutycznych odchodzi od modelu kompleksowej realizacji procesu opracowania nowych leków. Coraz większy nacisk stawia się za to na współpracę pomiędzy środowiskiem akademickim i przemysłem biotechnologicznym.
Kryzys ekonomiczny w 2008 roku wymusił na branży farmaceutycznej transformację modelu rozwoju nowych leków. Załamanie na rynkach finansowych utrudniło dostęp do funduszy typu joint venture, które wcześniej finansowały początkowe etapy rozwoju innowacyjnych terapii. Wśród największych globalnych firm spopularyzowały się wówczas fuzje z niewielkimi przedsiębiorstwami biotechnologicznymi, posiadającymi w swoim portfolio cząsteczki o potencjale leczniczym we wczesnych fazach rozwoju. Jednak z racji ograniczonej liczby obiecujących projektów badawczych dziś model rozwoju leków wykorzystujący fuzje lub przejęcia można porównać do polowania na innowacje.
Nowy kierunek rozwoju, który obrał przemysł farmaceutyczny, to inwestycje w badania naukowe. Nie powinno to dziwić w momencie, gdy ponad 50 % nowych leków na choroby, wobec których byliśmy dotąd bezradni, miało swój początek w laboratoriach uniwersyteckich. Model takiej współpracy jest dość prosty. W ramach umowy z ośrodkiem akademickim przedsiębiorstwa wspierają finansowo odkrywanie i walidację nowych lub ulepszonych metod leczenia, doprowadzając wyselekcjonowane cząsteczki do etapu badań klinicznych. Zrównoważone portfolio nowych produktów leczniczych można zapewnić dziś dzięki dobrym, przejrzystym i obustronnym relacjom z najlepszymi ośrodkami akademickimi. W ramach takiego partnerstwa publiczno-prywatnego obie strony odnoszą korzyści. Firmy farmaceutyczne mogą czerpać z puli talentów i nowatorskich odkryć, współdzieląc koszty wczesnego rozwoju produktów leczniczych, które zazwyczaj stanowią 2/3 wszystkich wydatków. Uniwersytety zaś otrzymują fundusze na badania (co jest bezcenne w dobie silnej konkurencji w walce o granty), możliwość korzystania z najnowszych technologii i dostęp do unikalnych ekspertyz z zakresu drug discovery. Na partnerstwie publiczno-prywatnym korzystają także pacjenci - do badań klinicznych trafia więcej cząsteczek, a rosnąca liczba scharakteryzowanych biomarkerów molekularnych pozwala identyfikować populacje pacjentów, w których szansa na skuteczne wyleczenie jest większa niż wśród ogółu chorych.
Świetnym przykładem jest Francja. W 2008 roku Nicolas Sarkozy dokonał we Francji proinnowacyjnego zwrotu w polityce. Zreorganizował działalność państwowych instytutów badawczych, a prywatne przedsiębiorstwa zachęcił do zlecania badań publicznym podmiotom oferując 30% ulgi podatkowe i dofinansowania sięgające nawet 60% wydatków. Na efekty nie trzeba było długo czekać – w 2013 roku w rankingu Top 100 Global Innovators przygotowanym przez Thomson Reuters Francja została sklasyfikowana na pierwszym miejscu wśród najbardziej innowacyjnych państw Europy. Powstałe klastery zrzeszające prywatne firmy i państwowe instytuty badawcze specjalizują się obecnie w poszukiwaniu innowacyjnych metod terapii w onkologii, chorobach metabolicznych, wirusologii czy neurologii. Jest ich ponad 70.
Takiego, praktycznego spojrzenia na łączenie nauki z przemysłem brakuje w Polsce. Istnieją wprawdzie przedsięwzięcia promujące i wspierające innowacyjność. Jednakże efektywnie działające i przynoszące realne korzyści przykłady partnerstwa publiczno-prywatnego można policzyć na palcach jednej dłoni. We Francji od 2010 roku o niemal 20 % wzrosła liczba małych i średnich przedsiębiorstw biotechnologicznych korzystających z możliwości danych im przez państwo i wnoszących realny wkład we francuski PKB.
Jestem pewna, że stworzenie przyjaznego klimatu dla innowacji jest możliwe także w Polsce a przedsiębiorstwa farmaceutyczne mogą efektywnie i etycznie współpracować ze środowiskiem akademickim. O tych i innych aspektach funkcjonowania branży farmaceutycznej w Polsce w kolejnych wpisach na tym blogu.