
Reklama.
To słowa sekretarza episkopatu - biskupa Wojciecha Polaka:
"Konferencja Episkopatu Polski kieruje się wolą dialogu ze stroną rządową odnośnie Funduszu Kościelnego i sytuacji ekonomicznej Kościoła. Dostrzega potrzebę stworzenia nowoczesnego modelu, nawiązującego do wzorców wypracowanych w różnych państwach europejskich. Powinno się to dokonać poprzez wypełnienie zapisów 22. artykułu Konkordatu, w którym strony zobowiązują się do regulacji spraw finansowych instytucji kościelnych na drodze dialogu" - powiedział sekretarz episkopatu.
Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski abp Józef Michalik dorzucił od siebie, że sprawa Funduszu Kościelnego to "nie jest sprawa przywileju". Dodał, że fundusz dotyczy dóbr zabranych Kościołowi. "Obowiązkiem moralnym jest dochodzenie tego, co zostało zabrane czy też skradzione"
Otóż tak się składa, że stwierdzenie to byłoby prawdą gdyby kiedykolwiek dokonano inwentaryzacji owych zabranych dóbr. Tak się jednak nie stało, ale też nikomu z hierarchów na tym specjalnie nie zależało, bo wtedy przypływ pieniędzy do kościelnej kasy mógłby się okazać mniejszy niż jest obecnie. Poza tym skoro obowiązkiem moralnym jest dochodzenie tego, co zostało skradzione to dlaczego nikt nie pofatygował się w tej sprawie do sądu?
Poza tym początkowo na Fundusz Kościelny miały się składać pieniądze pochodzące wyłącznie z dochodów z nieruchomości przejętych przez państwo i ewentualnie dodatkowo mogły do niego trafiać dotacje uchwalone przez Radę Ministrów. Jednak później podpisano słynną umowę konkordatową i odtąd Fundusz Kościelny finansowany jest wyłącznie z budżetu państwa.
A oto ile pieniędzy co roku trafiało z budżetu do kieszeni kleru.
Wydatki z budżetu państwa na Fundusz Kościelny:
1990 – 2 000 000
1991 – 4 656 000
1992 – 7 800 000
1993 – 9 360 000
1994 – 11 000 000
1995 – 15 000 000
1996 – 22 100 000
1997 – 25 400 000
1998 – 28 579 000
1999 – 36 778 000
2000 – 67 834 000
2001 – 132 280 000
2002 – 75 719 000
2003 – 78 333 000
2004 – 78 333 000
2008 – 97 908 000
2009 – 95 929 000
2010 – 86 336 000
2011 - 89 000 000
1991 – 4 656 000
1992 – 7 800 000
1993 – 9 360 000
1994 – 11 000 000
1995 – 15 000 000
1996 – 22 100 000
1997 – 25 400 000
1998 – 28 579 000
1999 – 36 778 000
2000 – 67 834 000
2001 – 132 280 000
2002 – 75 719 000
2003 – 78 333 000
2004 – 78 333 000
2008 – 97 908 000
2009 – 95 929 000
2010 – 86 336 000
2011 - 89 000 000
Na co konkretnie idą pieniądze?
W głównej mierze na ubezpieczenia społeczne i zdrowotne duchownych. Czyli na to czego nie ma wielu wiernych.
Na odbudowę, remonty i konserwację obiektów sakralnych o wartości zabytkowej. Czyli na to, na co księża zbierają w czasie mszy i w ustawionych "dyskretnie" skarbonkach.
Na wspomaganie kościelnej działalności charytatywnej - czyli, żeby kościół mógł pomagać biednym trzeba dać mu na to kasę z budżetu państwa. Ciekawe dlaczego te pieniądze nie mogą trafiać bezpośrednio do potrzebujących, tylko najpierw muszą przejść przez kościelną kasę?
Jak to jest możliwe, że tak "wspierana" przez państwo instytucja, zarabiająca dodatkowo gigantyczne pieniądze na pogrzebach, ślubach, chrzcinach i darowiznach ma czelność i śmiałość prosić później wiernych o datki na tacę. Wiernych, którzy odmawiają sobie niemal wszystkiego, którzy nie kupują zbyt drogich leków i ubierają się w odzież "z darów".
Czyż nie napisano w Jedynej Słusznej Księdze, że Kościół ma wobec wiernych pełnić funkcję służebną?