Mam za sobą dziesięć ciekawych i niezwykle pouczających miesięcy, podczas których odklejałam się od Radia TOK FM jak matka od córki po wydaniu jej za mąż, lub raczej jak matka od syna po oddaniu go innej kobiecie.
dyrektor programowa i redaktor naczelna Polskiego Radia RDC od maja 2013. W latach 2003-2012 szefowa Radia TOK FM
Najpierw zrobiłam sobie, po raz pierwszy od wielu lat, naprawdę długie wakacje – pojeździłam latem po Europie i po Polsce, odbudowałam stare przyjaźnie i zawarłam nowe, spędziłam dużo spokojnego i ciepłego czasu z najbliższymi, napisałam z Andrzejem Depko książkę (uważam, że jak na polskie warunki rewolucyjną), założyłam z Grzegorzem Molewskim i Krystianem Legierskim kino, za które od razu dostaliśmy nominację do "Wdech" od "Co jest Grane", zaczęłam romans (trudny, ale pouczający) z telewizją śniadaniową, poszerzyłam krąg wyedukowanych seksualnie Polaków współprowadząc (znowu oczywiście z Depko) audycję „Kochaj się” w Programie 1 Polskiego Radia, a nawet trafiłam do kalendarza (i znów ten Depko:)) akcji „Nie czytasz, nie idę z Tobą do łóżka”, nagrałam też audiobooka, a na koniec znalazłam miejsce na świecie, gdzie już zawsze będę wracać i kto wie, czy tam nie wyląduję kiedyś na stałe - jak już wszystkie media całkiem zdurnieją - czyli Keralę w Indiach. Zupełnie nieźle jak na niecałe dziesięć miesięcy.
Kilka dni temu podjęłam ostateczną decyzję, co będę robić dalej - pewnie przez kilka następnych lat - i dziś to ogłosiłam – przyjęłam pracę redaktor naczelnej regionalnej rozgłośni Polskiego Radia – RDC. Miałam różne pomysły i propozycje ale zdecydowałam, że nadal to będzie radio i że znowu to będzie trudne wyzwanie - trzeba będzie walczyć o nowych słuchaczy, zdobywać nowe tereny, mozolnie rozbudowywać, powiększać, ulepszać, pchać do przodu. Jakoś by mi było nieswojo, gdybym się zdecydowała na cieplejszy i wygodniejszy kąt. Dziesięć miesięcy mojej kwarantanny uświadomiło mi, jak ważne jest poczucie, że coś naprawdę ode mnie zależy, że mogę budować, kreować, wymyślać, zmieniać i zaczynać znowu od początku. Myślę, że dopóki mamy siły i chęci by kolejny raz zaczynać od początku, dopóty życie ma mocny smak i odpowiednią temperaturę. Wiem też, że wszystkie wybory, decyzje i działania, które podejmowałam przez ostatnie dwa lata - choć niektóre bolesne, trudne, kosztowne emocjonalnie, sprawiające, że ludzie mi życzliwi pukali się w głowę - były słuszne. I że byłam w nich uczciwa. Dzięki nim wciąż mogę z przyjaźnią patrzeć na swoje odbicie w lustrze.
Te ostatnie dziesięć miesięcy zweryfikowały moje relacje ze światem. Kiedy dziś obserwuję smutne zamieszanie wokół fundacji Kid Protect i jej szefa, którego uwiódł prestiż i blichtr (jak sam przyznaje), czy szaleństwo medialnej nocy żywych trupów z Matkąmałejmadzi w roli głównej, rozpętane w imię świętych Oglądalności, Klikalności, Słuchalności - wiem, że miałam rację. A moi przyjaciele z troski pukający się w czoła też mi ją teraz przyznają.
Trzeba po prostu dobrze żyć. Czasem warto coś stracić czy poświęcić, nawet coś bardzo cennego, żeby nie stracić siebie. Szukać ludzi, z którymi można wspólnie budować i tworzyć, a uciekać od intrygantów i karierowiczów. Nie warto bez przerwy walić głową w mur, lepiej go obejść i zacząć coś nowego po jego drugiej stronie. Nie warto się przywiązywać zbyt mocno, trzeba mieć głowę otwartą na nowe.
Wracając jeszcze do tego, co się dzieje wokół sprawy Katarzyny W. myślę, że należę do ostatniego pokolenia dziennikarzy, których uczono, że dziennikarstwo to nie jest zawód jak każdy, że to też pewna misja, funkcja społeczna, a więc i odpowiedzialność. Jest nam trudno pogodzić się ze zmianą – to naturalne, to zawsze jest trudne dla każdego ginącego gatunku, dinozaury też nie były zachwycone – ale musimy jakoś próbować przenieść choć odrobinę tego, w co wierzymy, w przyszłość, która nas zawodowo przeraża, ale od której nie ma odwrotu. Tabloidyzacja, fetysz słupków, komercjalizacja – no cóż, to będzie postępować. Trzeba próbować wyrąbywać w tym monolicie medialnej papki nisze, nory, jaskinie, w których będą mogli się odnaleźć poszukiwacze treści – bo oni zawsze będą, wierzę w to, nie może być tak, że następne pokolenie będzie głupsze od poprzedniego. Po prostu wszystko jest na wyciągniecie ręki, każda bzdura i każda obrzydliwość – ludzkość zawsze poszukiwała sensacji, karmiła się pornografią – kiedyś żądny krwi tłum miał publiczne szafoty, dziś też je ma - poprzez media. Nie warto się kopać z koniem i walczyć z tabloidyzacją, warto budować tratwy. Przynajmniej ja, póki się da, zamierzam to robić. I jak się rozejrzeć, to widać, że jest nas jeszcze całkiem niezła i ciągle bitna partyzancka armia.