Trzy miesiące temu pisałam o Festivalu de Cante Grande w Casabermeja, czyli o wielkim andaluzyjskim święcie pieśni flamenco. Śpiew to w muzyce flamenco sztuka dla zaawansowanych odbiorców. Trzeba poza tym znać język hiszpański, żeby zrozumieć, o czym śpiewa "cantaor".Znacznie więcej zwolenników, zwłaszcza wśród obcokrajowców, ma taniec flamenco.
Taniec jest sztuką bardziej widowiskową, porywa widownię nawet taką, która nie jest muzycznie zbyt ….. wiele osób spośród oglądających przyklaskuje w rytm muzyki, albo przytupuje, nawet siedząc na widowni. Ale taniec jest chyba umiejętnością, która wymaga znacznie więcej lat nauki i ciężkiej pracy ze strony adeptów tej sztuki, niż śpiew. W przypadku tańca flamenco nie wystarczy mieć talent – taneczny i aktorski, bo obydwa te talenty są niezbędne. Dla odniesienia sukcesu konieczna jest duende, czyli dusza – coś trudnego do określenia, co tancerz musi mieć w sobie, żeby pokazać w tańcu, co czuje. No i do tego wszystkiego potrzebne są jeszcze lata intensywnych treningów w pocie czoła.
Jak się trenuje? Spędzając ostatnio dość dużo czasu w moim drugim domu, w hiszpańskim białym miasteczku Mijas Pueblo, przyjrzałam się z bliska, jak wygląda nauka tańca flamenco. Mijas Pueblo to maleńkie miasteczko, kwintesencja Andaluzji, więc oczywiste jest, że tętni ono rytmami tej tradycyjnej hiszpańskiej muzyki. Idąc za rozlegającym się głośnym echem dźwiękiem charakterystycznego tupania, trafiłam do Auditorium Municipal, gdzie właśnie odbywała się próba najbardziej zaawansowanej grupy w szkole tańca flamenco, prowadzonej przez Victora Rojas. Od razu rozpoznałam, że Victor i kilka młodych kobiet z tej właśnie grupy, to ci tancerze, których często można oglądać podczas występów dla odwiedzających Mijas Pueblo turystów. Wejście na taneczne pokazy, odbywające się dwa razy w tygodniu na dwóch głównych placach w miasteczku, jest dla widzów bezpłatne, ponieważ sponsorem widowiska jest lokalne ayuntamiento, czyli urząd miejski. Bravo dla burmistrza!
Dziewczyny ćwiczące w tej najbardziej zaawansowanej grupie do nastolatek nie należą. Większość z nich jest w wieku od 25 do 30 lat, choć są i takie bliżej czterdziestki, co można oszacować po wieku ich dzieci, przyglądających się próbie z miejsc na widowni. Byłam oczarowana obserwując, ile potu wylewają podczas nauki i ile duszy wkładają w swoją pasję realizowaną od kilkunastu lat, aby osiągnąć takie efekty, jakie można podziwiać można podczas ich występów. Tańcu poświęcają prawie każdy swój wieczór, zwłaszcza w pełni letniego sezonu turystycznego, kiedy mają mocno zapełniony artystyczny grafik, występując na licznych lokalnych fiestach, fèriach, czyli uroczystościach związanych ze świętem patrona lub patronki miasta oraz uświetniając programem artystycznym pokazy walk z bykami, czyli tradycyjne corridy.
Rozmawiałam z kilkoma z uczennic. Są zachwycone swoim nauczycielem, czyli maestro Victorem, który uczy ich nie tylko tanecznych kroków, ruchów głowy, rąk i dłoni, stepowania, ale również gry aktorskiej, sposobu wyrażania swoich emocji poprzez taniec. Ba! Uczy nawet je, dziewczyny, jak powinny sobie wpinać kwiaty we włosy i sam projektuje dla nich stroje do tańca – takie, które podkreślają ich damskie atuty i którymi umiejętne posługiwanie się w tańcu wywołuje aplauz widowni (męskiej i żeńskiej), czego sama byłam niejednokrotnie świadkiem, kiedy Nerea w niezwykle zmysłowy sposób kręciła pupą i biodrami odzianymi w obcisłą, przyozdobioną na dole falbanami spódnicę. Zresztą, podobne reakcje publiczności wywoływał też sam tańczący maestro Victor. Trzeba przyznać, że oprócz najwyższego lotu profesjonalizmu tanecznego, szkolna elita uczniowska tej escueli to kobiety wyjątkowej urody, podobnie jak ich profesor, Mister Mijas 2015.
Victor dużo mi opowiadał o swojej pracy, zaprosił też na zajęcia z grupami dziecięcymi, ale unikał rozmowy na temat swojego wykształcenia muzycznego. Nerea wytłumaczyła mi dlaczego. Maestro nie kończył żadnych sławnych szkół flamenco ani żadnych uniwersytetów muzycznych, jak np. mój dotychczasowy idol Joaquin Cortès, który musi już ustąpić miejsca młodszym kolegom z branży. Wszystkiego nauczył się sam. Jego uczennice cenią go za to jeszcze bardziej, ponieważ potwierdza to jego wrodzony talent i upór w realizowaniu swojej pasji, którą widać wtedy, kiedy tańczy. Z artystami zresztą często jest tak, że wykształcenie mają zupełnie inne niż ta dziedzina, która przynosi im sławę. A niektóre z podopiecznych Victora przyznały się do tego, że zmarnowały wiele lat nauki i dużo pieniędzy, pobierając lekcje od sławnych profesorów flamenco, zanim trafiły pod prawdziwie profesjonalne skrzydła Victora.
Będę kibicować ich karierze, bo wierzę w ich wielki sukces. No i są z mojego "puebla".
Zapraszam również do lektury książki o współczesnym Egipcie pt. "Księżyc zza nikabu", której jestem współautorką.