Już w piątek Poznań czeka oficjalne otwarcie nowego dworca kolejowego. Trawę pomalowano na zielono, zamontowano reflektory oświetlające budynek, konstrukcja wreszcie doczekała się mycia. Niestety, do tej pory nowy dworzec skutecznie odstrasza pasażerów. To największa porażka Poznania na przestrzeni ostatnich lat.
Filip Faliński - podróżnik, dociekliwy pasjonat Rosji i dalekiej północy, autor bloga stacjafilipa.pl
Część budynku, nazwanego szumnie Poznań City Center, a przez poznaniaków kojarzonego z roladą lub chlebakiem, otwarta jest od ponad roku. I świeci pustkami, podczas gdy kolejki do kas na starym dworcu, czynnym jeszcze przez parę dni, nie maleją. Wszystkiemu winna jest umowa z prywatnym deweloperem – firmą Trigranit. W zamian za postawienie budynku użyteczności publicznej, inwestor mógł obok wybudować kolejną w Poznaniu ogromną galerię handlową, z której będzie czerpać zyski. Za sprawą takiego rozwiązania, część „miejska” całego obiektu potraktowana została po macoszemu.
Czego przykładem jest głośna sprawa dojścia do dworca. Jedyna droga z nowych przystanków tramwajowych prowadzi przez galerię handlową i wynosi niemal pół kilometra. Receptą na skrócenie jej nawet o połowę jest wytyczenie dodatkowego przejścia dla pieszych. O takie rozwiązanie od miesięcy zabiegają poznańskie media i organizacje społeczne. Magistrat odpowiada, że to niemożliwe, nie podając przy tym żadnych konkretnych argumentów. Arogancja władz Poznania znów poraża swym ogromem.
Estetyka, czyli róż dobry na wszystko
Jakość projektu i wykonania nie jest najważniejszą kwestią z punktu widzenia pasażera, jednak rzuca się w oczy jako pierwsza. Niemal nic nie zostało stworzone zgodnie z kolorowymi wizualizacjami. Na placu przed dworcem nadal dominuje błoto i nierówny chodnik. Nad placem straszy różowy kolor bocznej elewacji dworca. Wielu obiecanych drobiagzów nie zrealizowano, a oszklony "chlebak" straszy brudem niemytych szyb.
Zamiast obiecywanej futurystycznej stacji pod dachem, stworzono w Poznaniu ciemny hangar, bez jakiejkolwiek dbałości o estetykę. Perony charakteryzuje nawierzchnia z kostki Bauma, niewygodne siedzenia z metalowej siatki, lejąca się z sufitu woda, brzydkie tablice peronowe i tragiczny system identyfikacji wizualnej. Nasuwa się pytanie: dlaczego na innych remontowanych dworcach (Warszawa, Wrocław, Kraków) da się to zrobić dużo lepiej? Członkowie stowarzyszenia Inwestycje dla Poznania stworzyli porównanie tych drobiazgów dworcowych - do obejrzenia na stronie jakipoznanglowny.pl.
Mr. Maniek z forum Skyscrapercity.com tak opisuje wrażenia z nowego dworca:
"Przy takich ulewach jak wczoraj, cała wilgoć z powietrza osadza się na betonowym stropie parkingu i tam się skrapla. W rezultacie strop wyglądał jak świeżo podlany z węża, po filarach spokojnie ciekła sobie woda i na całej długości peronu cyklicznie można było dostać kropelką w głowę. W rezultacie, pomimo tego, że mamy dach nad głową, i tak mam "pada" deszcz. Tylko trochę mniej niż na powierzchni.
Oj, o tym dworcu jeszcze niejedną książkę napiszą..."
Funkcjonalność, czyli spacery dobre dla zdrowia pasażera
Poznań jest prawdopodobnie jedynym miastem z czterema dworcami rozsianymi w obrębie jednego. Nigdy nie wiesz, z której strony odjedzie twój pociąg – dawniej bieganie po wiaduktach, kładkach, przejściach podziemnych i schodach było ograniczone, bo budynek dworcowy stał pośrodku peronów. Dziś stworzono istny labirynt przejść i schodów. Inwestorowi nie zależy bowiem na wygodzie potencjalnego pasażera, lecz na przepuszczeniu go przez część handlową, gdzie, prócz czasu i nerwów, stracić można i zawartość portfela. Billy Rubina na wspomnianym forum opisuje historię sprzed paru dni:
"W piątek, po 4-ch miesiącach nieobecności, miałem przyjemność zwiedzić nowy przystanek PST przy Dworcu Zachodnim. Schodząc w dół po schodach z peronu tramwajowego zaczepiła mnie zapłakana kobieta, na oko jakieś 60-lat. Mówiła, że wysiadła z pociągu z Warszawy i szuka informacji pasażerskiej, bo za 21 minut ma kolejny pociąg. Zaproponowałem, żeby poszła na stary dworzec, gdyż tam są tablice odjazdów z której można odczytać nr-y peronów. Niestety kobieta nie znała stacji docelowej swojego pociągu, więc nalegała na informację pasażerską. Ponieważ nie wiedziałem, czy informacja jest jeszcze czynna na starym dworcu, to nakierowałem ją na nowy dworzec (nie wiem, czy dobrze zrobiłem). Jak jej wytłumaczyłem jak trzeba dojść na nowy dworzec z tego przystanku PST przy którym staliśmy (schodami w dół, wędrówka przejściem podziemnym, schodami do góry na peron 1, następna wędrówka, schodami do góry na dworzec) to popatrzyła na mnie jak na wariata..."
Pasażerkę czeka duża dawka sportu, bo Trigranit postanowił zaoszczędzić na montowaniu schodów ruchomych. W górę da się wjechać, lecz w dół pozostaje zejście wąskimi i notorycznie korkującymi się schodkami tradycyjnymi.
Nowy dworzec oznacza ostateczny pogrzeb słynnej poznańskiej gospodarności. Transport miejski od miesięcy dogorywa, lotnisko traci pasażerów i połączenia w zastraszającym tempie (o czym pisałem już w tym serwisie), absolwenci uczelni uciekają do Warszawy. Prezydent Poznania rezonu jednak nie traci. "Studenci są cwani, poradzą sobie" twierdził Ryszard Grobelny parę tygodni temu, zapytany o problemy z dojazdem na uczelnie.
Czy pasażerowie kolei też są wystarczająco cwani, by poradzić sobie z przeszkodami na nowym dworcu?