Nowe stare okulary
Konkurs piosenek Agnieszki Osieckiej organizowany przez fundację „Okularnicy” męczył mnie od dłuższego czasu, bo nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że koncept takiego przeglądu trochę się zużył i nikt nie jest w stanie zaproponować nic nowego.
Wojciech Fułek (rocznik 1957), sopocianin od zawsze i na zawsze. Tadeusz Fułek (rocznik 1986), sopocianin, chwilowo odcięty od morza
Nie inaczej było i podczas 15 finału. Młodzi, zdolni (w przeważającej mierze młode, zdolne), pięknie śpiewają i aż serce się wzrusza, że oni tacy młodzi i tak te piosenki ładnie rozumieją. Tylko że mnie już niestety nie wzrusza (poza jedną dziewoją, która ujęła mnie prostotą wykonania).
I zapewne bym wyszedł ze stołecznego Teatru „Roma” ze średnimi wspomnieniami, gdyby nie druga część 15 finału konkursu. Otóż Artur Barciś, aktor z bogatym dorobkiem telewizyjnym i teatralnym, który mi niestety kojarzy się tylko jako chudsza wersja Cezarego Żaka, podjął się reżyserii spektaklu „Nie jesteś sama”. W nim wyrazicielami myśli Agnieszki Osieckiej uczynił panie niemłode, a wręcz dotknięte już wiekiem – Stanisławę Celińską oraz Krystynę Tkacz.
Piosenka tytułem wstępu w wykonaniu Barcisia była mało przekonująca, ale szybko musiałem odwołać swój sceptycyzm, kiedy mikrofon przejęła pani Celińska. Salwa śmiechu, którą wzbudził jej smutny, lekko parodystyczny ton, szybko przeszła w zupełną powagę. Absolutnie nowe wykonanie „Małgośki” było tym, czego ta piosenka – od zawsze lekki, wakacyjny hit – potrzebowała. Tak mogłaby brzmieć „Małgośka”, gdyby Rodowicz kiedyś zmazała makijaż i popatrzyła wstecz, a nie chowała się za swoim imidżem 20-latki. Łamiący się głos Celińskiej nie powalał czystością barwy, ale całą baterią wrażeń w nim zawartych – od lekko operowego zaśpiewu jakby ze starego winylu, po zmęczone szeptanie. Wykonanie powalało ciężarem lat, który szedł za każdym słowem, doświadczeniem, głupotą dawnych błędów i mądrością z nich płynącą.
Byłem więc już absolutnie przekonany, kiedy mikrofon przejęła Krystyna Tkacz. „Bossa Nova do poduszki” była intrygująca, ale bomba ukryta była dopiero w „Na zakręcie”. Zawsze myślałem, że Janda melodeklamująca tę piosenkę, powiedziała wszystko, co było do powiedzenia. Okazuje się, że nie powiedziała nic. Dopiero wychrypiany, wykrzyczany przez panią Tkacz refren ujawniał przerażenie i rozpacz, która kryła się w tekście.
Zachwycony patrzyłem na obie panie, które grały rolę swoich żyć – role podstarzałych piosenkarek, gwiazd jednego taniego przeboju o miłości, które po paru dekadach wyśpiewują całą swoją gorycz zmęczone życiem. Patrzyłem wierząc, że to prawdziwa historia Stanisławy Celińskiej i Krystyny Tkacz. Tylko że to nie to – po prostu tak łatwo dałem się przekonać. Później w stronę publiczności puszczone jest jedno i drugie „oczko” i okazuje się, że to tylko wyśmienita gra aktorska.
I nawet nie miałem potem zarzutów do publiczności, że tak przaśnie klaskała i przychylniejszym okiem byłem gotów spojrzeć na młodzież z pierwszej części koncertu.
Pamiętajmy o Osieckiej
Co roku czekam z „pewną taką nieśmiałością” na kolejną odsłonę festiwalu „Pamiętajmy o Osieckiej”. Z reguły młodych uczestników konkursu oglądam na letniej scenie sopockiego Teatru Atelier im. Agnieszki Osieckiej, gdzie uczestniczą też w „plażowej scenerii” w warsztatach, prowadzonych przez doskonałego kompozytora, aranżera i reżysera, Jerzego Satanowskiego, bez którego trudno sobie wyobrazić ten przegląd. To on wydobywa z młodych ludzi tkwiący w nich „potencjał wykonawczy” i przygotowuje ich do występu przed publicznością. W sierpniu wysłuchałem zatem już w Sopocie wszystkich finalistów tegorocznej edycji (a w zasadzie finalistek z jednym męskim rodzynkiem, bo przegląd jest mocno sfeminizowany, nad czym trochę ubolewam) którzy śpiewali po 2 wybrane piosenki różnych kompozytorów z tekstami oczywiście Osieckiej. Już wtedy zwróciła moją uwagę późniejsza laureatka głównej nagrody, Dominika Barabas, ze świetnymi interpretacjami mało przecież przebojowych, spokojnych, wręcz dosłownie „usypiających” piosenek „Kołysanka dla okruszka” i „Ja z podróży”. Te „oszczędne” w muzycznym wyrazie i nie epatujące zbytnią krzykliwością wykonania spodobały się nie tylko mnie, ale w równym stopniu jurorom, jak i publiczności. Całkowicie zasłużenie.
Oczywiście, można wybrzydzać nad niedoskonałościami warsztatowymi młodych wykonawców (ale to przecież autentyczni debiutanci, znajdujący się dopiero na początku muzycznej drogi), czasami nad zbytnią „teatralnością” niektórych wykonań, ale przecież w tym festiwalu nie chodzi przecież o wykreowanie nowych gwiazd estrady czy odkurzenie zapomnianych przez historię utworów. Jego główna zaleta do właśnie pewna autentyczność wykonawców i nowe, często zaskakujące interpretacje bardziej lub mniej znanych piosenek Agnieszki Osieckiej, które zawsze były o czymś. To odróżnia ten przegląd od rozmaitych telewizyjnych programów typu „talent-show”, kreujących najczęściej gwiazdki jednego sezonu. Fundacja „Okularnicy” od 15 lat konsekwentnie i systematycznie otwiera nam szeroko bramę do bogatego w treści i formy świata piosenek Osieckiej, muzycznie zilustrowanego przez najlepszych polskich kompozytorów. A jeśli na tej drodze znaleźli się tacy laureaci jak Anna Dereszowska, Magda Kumorek, Arkadiusz Brykalski, Margita Śliwowska, Magda Smalara, Natalia Sikora, Iwona Loranc czy frontman rockowej Comy, Piotr Rogucki, dowodzi to przede wszystkim tego, że główną siłą napędową tego wyjątkowego przeglądu są właśnie ci młodzi wykonawcy, którzy również dla nas odkrywają co roku w piosenkach Osieckiej nowe pokłady znaczeń i wrażliwości.