Zakończony przed kilkoma dniami szczyt NATO w Chicago był największym w historii dwudniowym spotkaniem skoncentrowanym na Afganistanie - tak podają afgańskie media, które tym samym pragną zwrócić uwagę, jak ważnym ich kraj pozostaje dla Zachodu i reszty świata. Faktem jest, że o serce dzisiejszej Azji toczy się Nowa Wielka Gra – śmiem twierdzić, że to największa batalia naszych czasów, choć nie wszyscy zdają sobie z tego sprawę.
Orientalista, ekspert ds. Bliskiego i Środkowego Wschodu, publicysta i podróżnik
Dlaczego Afganistan jest tak istotnym punktem na naszym globie?
Odpowiedzi może udzielić nam prosta analiza geopolityczna z uwzględnieniem bardzo popularnej (i równie mocno krytykowanej) teorii zderzenia cywilizacji Samuela Huntingtona. Jeśli zaś analizę wesprzemy dodatkowo doniesieniami o tym, co w ostatnich latach, miesiącach, a nawet dniach wydarzyło się w kraju pod Hindukuszem, to wyraźnym staje się, czarno na białym, że Afganistan to najważniejsze ze współczesnych pól bitewnych w konflikcie między cywilizacjami.
Na ziemiach dzisiejszego Afganistanu, niemal od zarania cywilizacji, przecinały się zarówno szlaki handlowe , jak i wojenne wielkich imperiów. To miejsce nie zostało jednak nigdy nikomu do końca podporządkowane – czym chełpią się Afgańczycy. To niestety jeden z nielicznych powodów do dumy. Dzisiejszy Afganistan jest państwem zrujnowanym. Jest siedliskiem biedy i przemocy. Mieszkańcy o złą sytuację w kraju i całą swą niedolę obwiniają obcych, głównie sąsiadów. Mają dużo racji, choć sami sobie też nie raz szkodzili.
Problem w tym, że dzisiejszy obraz geopolityczny Azji to kilka potęg regionalnych, rywalizujących cywilizacji i mocarstw atomowych, a między nimi, dokładnie w epicentrum wepchnięty jest Afganistan.
Ojczyzna Pasztunów, Tadżyków, Hazarów, Uzbeków i dziesiątek innych ludów z każdym rokiem staje się też obiektem narastającej rywalizacji. To idealne miejsce dla każdego, kto chce sobie „pogrywać” z którymś ze swych rywali. Poza tym Afganistan ma też wcale niebagatelne bogactwa naturalne, ale to już inna bajka.
Świat się kurczy, a sytuacja w Afganistanie jest tego najlepszym świadectwem.
Jeszcze raz podkreślę: nie ma dziś drugiego takiego państwa na mapie świata, o które tak intensywnie rywalizowałyby niemal wszystkie potężne cywilizacje. A z pewnością nie ma miejsca, którym ta rywalizacja miałaby szanse przybrać tak bezpośrednie formy.
Mozaika interesów
Wystarczy rzucić okiem i sprawa staje się jasna. Chińczycy eksploatują afgańskie złoża, Indie – przyszły strategiczny partner Afganistanu, budują drogi i umacniają się szczególnie na południu kraju, w pobliżu granicy z Pakistanem – krajem przez większość Afgańczyków znienawidzonym, który w latach 90’ minionego stulecia, dzięki talibom, zdominował Afganistan i nadal ma zamiar odgrywać w nim pierwsze skrzypce. Jest i ambitny, acz powszechnie uznawany za zagrożenie Iran, który kulturowo i językowo spokrewniony z północą i zachodem Afganistanu, pragnie wciągnąć Kabul w swoją strefę wpływów. Na północy leżą byłe republiki radzieckie – Turkmenistan, Uzbekistan i Tadżykistan – również związane kulturowo z częścią Afganistanu, ale nazywane jednocześnie „miękkim podbrzuszem Rosji”, no właśnie…. tej Rosji – spadkobiercy Związku Radzieckiego, który przegrał Zimną Wojnę – również w Afganistanie. Choć ekspansja jest już niemożliwa, dziś również Afganistan pozostaje w orbicie rosyjskich zainteresowań. Sporo tych mocarstw… Czy o którymś zapomniałem?
Stany Zjednoczone i ich zachodni sojusznicy stoją na razie na szczycie afgańskiej układanki i chcą tam pozostać jak najdłużej. Amerykanie są w pełni świadomi konkurencji w regionie. Świadczy o tym partnerstwo strategiczne z Afganistanem podpisane przez Karzaja i Obamę na początku maja. Koniec misji NATO nie oznacza wyjścia Amerykanów – jak to pozornie może wyglądać.
Amerykańsko-afgańskie partnerstwo próbowały i próbują zablokować Iran oraz Pakistan, ponoć nawet przekupując afgańskich parlamentarzystów z Wolesi Dżirgi, aby ci odrzucili prezydencką decyzję. Prozachodnie media irańskim lub pakistańskim agentem nazywają teraz każdego, kto namawia do odrzucenia paktu. Wygląda więc na to, że wojska amerykańskie pozostaną w Afganistanie jeszcze co najmniej kilka lat.
Niebawem ruszy budowa rurociągu TAPI (Turkmenistan – Afganistan – Pakistan – Indie). To jeden z najdłużej oczekiwanych projektów trans-regionalnych – ma połączyć bogatą w surowce Azję Centralną z posiadającą ogromne na nie zapotrzebowanie Azją Południową, wszystko kosztem Iranu. Rosja też nie będzie zadowolona ze współpracy gospodarczej byłych republik z Indiami i Pakistanem. Centralna Azja zacznie się jej wymykać spod kontroli. Wygląda na to, że Amerykanie osiągną swoje afgańskie cele, nota bene - będą jednym z największych sponsorów gazociągu. Afganistan ma zarabiać na tranzycie.
Póki jednak jesteśmy w roku 2012, jest to tylko jeden ze scenariuszy. Konflikty interesów irańsko-pakistańsko-indyjsko-chińsko-centralnoazjatycko-rosyjsko-amerykańskich są tak złożone, że jeśli dołożymy do tego wewnątrz-afgański konflikt etniczny, bomba znów zaczyna tykać.
Afganistan to największe pole bitwy naszych czasów – powinniśmy pamiętać o tym nawet w Polsce. Afgańczycy zaś mogą być z tego dumni, bo w takim położeniu geopolitycznym we współczesnym świecie, tylko duma im pozostaje.