Reklama.
Przed niespełna dwoma tygodniami, po ogłoszeniu rządowego programu dla Kompanii Węglowej, górnicy stanowczo stwierdzili, że ani jedna kopalnia nie zostanie zlikwidowana. Mieli rację. Dziś mają więcej, niż wtedy: lepsze osłony socjalne i gwarancję zatrudnienia. Mimo, że Kompania Węglowa ma miliardowy dług, jej pracownicy w lutym pewnie dostaną czternastą pensję. Z pieniędzy podatnika, bo w kasie spółki nie ma na to środków. Warto dodać, że „czternastka” to z definicji nagroda zależna od zysku.
„Czternastek” nie dostaną w tym roku górnicy kopalni Silesia. W sprywatyzowanej Silesii czternasta pensja jest rzeczywiście uzależniona od zysku kopalni. Ta ostatnia zarabia, ale jeszcze nie na tyle, żeby szastać pieniędzmi. Dzięki temu, że kopalnia jest w prywatnych rękach i dobrze zarządzana, wydobycie węgla stało się tam opłacalne. Podobnie jest w Bogdance, najbardziej rentownej polskiej kopalni. Przed kilkoma miesiącami Rzeczpospolita uhonorowała ją nagrodą dla „najdynamiczniejszej firmy 2014 roku”. Na węglu można więc w Polsce zarabiać.
Polski rząd, pewnie nie ten, ale kolejny, prędzej czy później będzie musiał otwarcie przyznać, że jest tylko jeden sposób na uzdrowienie górnictwa: prywatyzacja kopalni i ograniczenie górniczych przywilejów. Zrozumieli to kilka lat temu górnicy z Silesii. Sami pozbawili się części przywilejów, sami znaleźli inwestora, zgodzili się też na elastyczne wynagrodzenia. Przed kilku laty groziła im utrata pracy. Dziś mają gwarancję zatrudnienia w kopalni, która przynosi zyski i która zatrudnia dwukrotnie więcej pracowników, niż w momencie prywatyzacji, mimo że ograniczono liczbę etatów w administracji. Bez takiej zmiany sposobu myślenia i gotowości zrobienia kroku w tył ze strony górniczych związkowców nie tylko Kompania Węglowa, ale całe polskie górnictwo będzie nadal toczyć się po równi pochyłej.
Przedstawiciele strony związkowej sobotnie negocjacje zakończyli w wyśmienitych nastrojach. W pierwszych dniach stycznia 4 kopalniom groziła likwidacja, a części ich pracowników zwolnienia. Od niedzieli wiadomo, że nikt pracy nie straci, chyba że na własne życzenie, a osłony socjalne są mocniejsze, niż dotąd. Porozumienie, które będzie kosztowało polskich podatników kolejne miliardy złotych (a w ostatnich latach dopłacaliśmy do górnictwa około 7 mld zł rocznie), zawiera też rządowe zobowiązanie wprowadzenia dodatkowych osłon socjalnych do Ustawy o funkcjonowaniu polskiego górnictwa węgla kamiennego. Dostali je więc w praktyce nie tylko pracownicy Kompanii Węglowej, ale również na przykład Jastrzębskiej Spółki Węglowej czy Katowickiego Holdingu Węglowego. Samo porozumienie ma także obowiązywać w przyszłości przy restrukturyzacji pozostałych węglowych spółek.
Wisienką na torcie jest pierwszy punkt porozumienia: do końca lutego rząd wystąpi z wnioskiem o dofinansowanie z UE dla polskiego górnictwa. I pewnie rzeczywiście wystąpi. Ale szanse na unijne środki są nikłe. Tusk, Szef Rady Europejskiej, nie wykluczył co prawda wprost możliwości dofinansowania w ramach tzw. Planu Junckera. Ale w praktyce szans na to nie ma. Fundusz powstający w ramach planu Junckera jest tworzony przede wszystkim w oparciu o środki prywatnych inwestorów, którzy liczą na zysk. Trudno będzie ich przekonać, że inwestycja w Kompanię Węglową jest opłacalna. Tym bardziej, jeśli partnerem w rozmowach będzie premier Kopacz, która udowodniła już swoją „skuteczność”, próbując przekonać do ustępstw górniczych związkowców. Dobry humor tych ostatnich nie potrwa więc długo.