Andrzej Biernat, Minister Sportu i Turystyki, który zasłynął pomysłem budowy sztucznego stawu na Kasprowym, wybiera się właśnie do Soczi. Jako gorący orędownik organizacji zimowych igrzysk w roku 2022 w Krakowie będzie podpatrywał, jak radzą sobie rosyjscy organizatorzy. Podobno mają tam maszynę, która wytwarza śnieg nawet przy 20 stopniach w plusie. Muszą mieć wszystko, zważywszy, że na organizacje igrzysk wydali – jak się szacuje – ponad 50 miliardów dolarów.
Liberał, polityk, poseł. Doktor filozofii, kiedyś przedsiębiorca
Andrzej Biernat przekonywał dzisiaj rano w radiowej Jedynce, że warto organizować wielkie imprezy sportowe, a igrzyska olimpijskie są najlepsze – bo największe. Wot logika. Zdaniem ministra od m.in. turystyki organizować je warto „po to, żeby za rok, za dwa po igrzyskach do Polski przyjechało 3 miliony turystów więcej i zostawiło kilka miliardów euro.” Tego samego argumentu użył Biernat w innym radio, w RMF-ie, przed dwoma tygodniami. Na pytanie Konrada Piaseckiego, czy w mieście, gdzie były poprzednio igrzyska, są teraz większe tłumy, minister rozbrajająco odpowiedział, że nie wie, tłumacząc, że „ci, którzy zajmują się tego typu badaniami to na pewno wiedzą.” Ale „dla Polski efekt promocyjny będzie duży.”
Chciałbym, żeby Kraków był gospodarzem zimowych igrzysk olimpijskich. Lepszej promocji naszego miasta na całym świecie nie moglibyśmy sobie wymarzyć. Ale ta promocja będzie sporo kosztować, i należy zastanowić się, czy warto. Niestety, pytanie o to, jak wzrósł ruch turystyczny w przypadku poprzednich miast-organizatorów, nie jest jedynym pytaniem bez odpowiedzi. Przygotowania już ruszyły, ale nikt nie zrobił gruntownych analiz zysków i strat. Nie wiadomo, jaki jest prognozowany wzrost PKB, wynikający z organizacji ZIO, ile miejsc pracy by powstało w związku z igrzyskami i ile z nich przetrwałoby po ich zakończeniu. Nie ma wyliczeń kosztów utrzymania nowych obiektów sportowych i planu, co z nimi zrobić po igrzyskach. Nie ma wreszcie rządowych gwarancji finansowania koniecznych inwestycji. Dlatego dzisiaj na pytanie, czy Kraków straci, czy zyska dzięki igrzyskom, odpowiem równie rozbrajająco, jak minister Biernat: nie wiem. Co gorsza, obawiam się, że nikt tego jeszcze nie wie. Ale najwyraźniej niektórym ta niewiedza nie przeszkadza.
Z ust ministra Biernata padł dziś jeszcze jeden argument za organizacją ZIO w Krakowie. Będzie tak, jak w przypadku Euro 2012: „dzięki Euro przyspieszenia nabrały wszelkie inwestycje infrastrukturalne, i to nie tylko związane ze stadionami czy hotelami, tylko z pełną infrastrukturą drogową również, kolejową także.” Dziś więc rozwiązała się wieloletnia zagadka. Wreszcie wiemy, co musi zrobić Kraków i Małopolska, żeby wreszcie uzyskać od rządu pieniądze na północną i wschodnią obwodnicę Krakowa, dokończenie Zakopianki czy inne konieczne inwestycje, o które od lat nie może się doprosić: zorganizować igrzyska. Proste?