-Usiłuje mi się przypisywać twarz skandalistki, ale nią nie jestem. Gesty poparcia wobec Adama Michnika, czy Janusza Palikota to po prostu akty przyzwoitości. Dla mnie wielkie wartości to cywilna odwaga, przyjaźń i solidarność, szczególnie z tymi, którzy przegrywają, czy są niesprawiedliwie krzywdzeni.
„O czym nie można mówić, o tym trzeba mówić z wnętrza.” A. Zagajewski
AOG :Wsłuchując się głosy płynące z poznańskiego ratusza, zarzucające Pani podejmowanie błędnych i szkodliwych decyzji w kierowaniu teatrem, niechybnie można dojść do wniosku, że są co najmniej kruche i niezwykle wątłe. Świadczą o tym zarówno głosy środowiska artystycznego, jak i samego zespołu, którym Pani zarządza. W związku z tym staje się oczywiste, że przysłowiowy pies pogrzebany jest nie w sprawach administracyjnych, a artystycznych. Sądzę zatem, że prezydent Ryszard Grobelny bywał często na spektaklach Teatru Ósmego Dnia i musiały wzbudzać jego intelektualny niepokój. Czy tak było?
EW: Osobiście nie pamiętam obecności prezydenta Grobelnego na żadnym z naszych spektakli, aczkolwiek proszę pamiętać, że gramy wiele spektakli plenerowych, a wtedy trudno jest odnotować jest czyjąś obecność ze względu na o wiele większą ilość widzów, niż ma to miejsce w teatrze. Załóżmy wielkodusznie ,że oglądał na przykład Czas Matek w dniu premiery przy okazji rocznicy Czerwca 56. Było wówczas na tym spektaklu nawet paru prezydentów innych państw.
W takim razie, czy istniała jakakolwiek inna forma zainteresowania działalnością artystyczną teatru ze strony prezydenta Grobelnego?
Nie przypominam sobie takich sytuacji. Ryszard Grobelny nie jest jakimś specjalnym fanem kultury, nigdy nie był nią szerzej zainteresowany i nigdy tego też nie ukrywał. Ja nie miałam mu tego za złe, bo też nie okazywał jej żadnej wrogości. Nie każde miasto ma takiego prezydenta jak Wrocław lub Gdańsk, gdzie władze, prezydenci miast są bardzo zainteresowani krzewieniem kultury, a przede wszystkim sami są uczestnikami kultury. Nie miałam mu tego za złe, póki zachowywał neutralność, a działo się tak w czasach kiedy za kulturę w poznańskim ratuszu odpowiadał Maciej Frankiewicz, który był dobrym duchem dla kultury poznańskiej, w tym także naszego teatru. Oczywiście często z Frankiewiczem różniliśmy się w poglądach politycznych, ale był człowiekiem tej klasy, który chciał rozmawiać, a różnic światopoglądowych nie uważał za podstawę do zwolnień dyrektorów.
Co zatem się stało, że Ryszard Grobelny porzucił swoją neutralność i zaczął przyglądać się waszej działalności uważniej?
Jest to pewnego rodzaju ciekawostka, nie do końca dla mnie jasna. Myślę, że wpłynęło na to wiele elementów, był to cały splot wydarzeń. Trudno powiedzieć kiedy dokładnie się to zaczęło, z pewnością kilka lat temu. Władzom miast bardzo nie spodobał się fakt, że zwróciliśmy ordery Krzyże Oficerskie które przyznał nam Lech Kaczyński, a zwróciliśmy je w ramach protestu i gestu solidarności z Adamem Michnikiem, którego nie zaproszono na obchody rocznicowe „Marca 68”. Uznaliśmy to po prostu za skandal i daliśmy temu wyraz. Podobnie stało się z gestem poparcia wobec Janusza Palikowa, który powiedział, że Lech Kaczyński ma krew na rękach. W związku z tym, napisaliśmy krótki list , wspierający jego odważną postawę. Oczywiście było to metaforyczne stwierdzenie, za którym stał głęboki sprzeciw wobec stylu polityki symboliczno-historycznej, którą wypielęgnowali bracia Kaczyńscy. Jestem przekonana, że naciskano na pilotów, aby lądowali, no bo wiadomo – my Polacy wylądujemy nawet na drzwiach od stodoły. To ten rodzaj idiotycznego patriotyzmu, który wciąż u nas ma dużą popularność.
Cała ta sprawa zaniepokoiła włodarzy miasta i zostałam wezwana do ratusza na rozmowę z panem Sławomirem Hincem (przyp. red. ówczesny wiceprezydent Poznania), który uznał całą sprawę za skandal, twierdząc że nie mieliśmy prawa do takich działań. Owocem wzburzenia wiceprezydenta Hinca był list, pod którym podpisali się niemal wszyscy(z paroma bardzo chwalebnymi wyjątkami) dyrektorzy poznańskich instytucji kultury, a jego naczelną tezą zwierała się w stwierdzeniu, że publiczne instytucje, ich pracownicy nie powinni demonstrować poglądów politycznych. Oczywiście było to żenujące, a ów list został w Polsce nazwany prześmiewczo hołdem poznańskim. Odbiło się to oczywiście głośnym echem, o tym pisano, a właściwie kpiono nawet w bardzo poważnych mediach. Jak z pewnością się Pan domyśla, był to kolejny kamyk do ogródka, który nie przysporzył nam sympatii władz miasta.
Czyli skandal za skandalem?
Otóż nie. Często usiłuje mi się przypisywać twarz skandalistki, ale nią nie jestem. To co robię, chociażby wszystko to o czym opowiadałam przed chwilą, to nie są żadne skandale. Gesty poparcia wobec Adama Michnika, czy Janusza Palikota to po prostu akty przyzwoitości. Ludzie niestety są jednak często małostkowi i tłumaczą sobie i innym sprawy w najprostszy sposób, oto nie mają dość popularności artystycznej, to próbują ją zdobyć w inny sposób. Nie, tak nie jest. Wystarczy spojrzeć na kalendarz naszych występów i ilości widzów ,którzy je oglądają. Zjechaliśmy w końcu z naszymi plenerowymi spektaklami cały świat.
Proszę mi pozwolić na dziennikarski banał, a co było dalej?
Później niektórzy radni zaczęli bardzo mocno interesować się moimi sprawami prywatnymi. I właśnie to są skandale! Na posiedzeniu rady miasta, radny Michał Grześ zapytał, czy to prawda, że Teatr Ósmego Dnia posiada wille wybudowaną w Naramowicach z pieniędzy podatników, jak również posiadłość w Chorwacji? Była to jak sądzę czysta złośliwość radnego Grzesia, który doskonale zdawał sobie sprawę z nieprawdziwości własnych sugestii. Było to dla mnie bardzo wstrząsające i obraźliwe. Co więcej wydział kultury musiał odpowiadać na te pytania, ponieważ był one zadawane w sposób oficjalny przez radnego.
Skąd więc brały się tego rodzaju prowokacje?
Nie odpowiem Panu na to pytanie w sposób pełny, ale sądzę że jest w tym i zwykła ludzka zawiść no i przede wszystkim nienawiść polityczna w takim prowincjonalnym wydaniu .
Co zatem jest solą w oku poznańskiego ratusza, Teatr Ósmego Dnia czy Ewa Wójciak?
Sądzę, że jedno i drugie, poza tym myślę, że nasze władze, nie wyłączając prezydenta Grobelnego, żywią pewne przeświadczenia, które polega na tym, że instytucje kultury w pierwszym rzędzie powinny śpiewać gloria i hosanna na każdą decyzje władzy i trwać w całkowitym uwielbieniu dla niej, całkowicie przyjmując punkt widzenia tejże władzy, za swój własny i jedyny. A ponieważ my sprzeciwialiśmy się niektórym pomysłom i decyzjom władzy, jak chociażby organizowania w Poznaniu rozgrywek Euro 2013, uważając że nie stać naszego miasta na tego rodzaju ekstrawagancje, a Poznań ma inne potrzeby i priorytety. Oczywiście szybko do nas dotarło, że i to było omawiane w kręgach władzy w tonie no jak to, to my im płacimy, a oni nas krytykują? Widzi Pan, to jest podstawowy problem, ci państwo nie rozumieją tego, że jeżeli jakaś instytucja jest utrzymywana z pieniędzy podatników to może być w ideologicznej opozycji, a pieniądze nie są urzędników, a społeczeństwa. Oni tego zupełnie nie rozumieją, gdyby było inaczej, sytuacje o których opowiadam nie miałyby miejsca. Ich myślenie jest zakorzeniona w mentalności polski ludowej.
A potem był Pani pamiętny wpis na Facebook’u, w którym wyraziła Pani swoją opinie o kardynale Bergoglio, świeżo wybranym biskupie Rzymu.
Tak, z pewnością tak. Wtedy rozpętało się jakieś niewyobrażalne piekło w skali całego kraju. To dolało oliwy do ogania, ale jak powiadam to działo się już wcześniej i rozgrywało się na wielu poziomach. Dziś już trudno jest się powoływać na to poza argumentami emocjonalnymi, ponieważ sprawa została umorzona, a prezydent zawarł ze mną ugodę, bo gdyby tego nie zrobił przegrałby w sądzie.
Zdaje się, że prognozy polityczne na najbliższy czas nie są optymistyczne dla takich właśnie grup artystycznych jak „Ósemki”. Co Pani o tym sądzi?
Dzieje się coś co trudno mi samej zrozumieć, ponieważ narastająca sympatia społeczna wobec prawicy, często skrajnej uwstecznia nas. Kiedy upadł w Polsce komunizm, zaprosił nas do kraju premier Mazowiecki. W pierwszych latach po powrocie zrobiliśmy przedstawienie pt. „Sabat”, które było inspirowane wystawą o średniowiecznych narzędziach tortur inkwizycji, na którą natykaliśmy się w różnych miejscach na świecie. Wówczas nie było żadnych skandali, czy tego typu histerycznych reakcji. Co ciekawego, to co dwadzieścia lat temu nie wzbudzało kontrowersji, dziś zaczyna brzmieć i to głośno, a nie jest to dobre. Co gorsza to czego jesteśmy świadkami w ostatnich miesiącach zaczyna brzmieć hasłem, że Polska to jest kraj katolicki, dla katolików i tylko o katolicyzmie.
Nie dalej jak dwa miesiące temu, prawicowi ekstremiści zagrozili zakłóceniem porządku w czasie planowanego spektaklu „Golgota Picnic” w ramach festiwalu teatralnego Malta. Jak Pani diagnozuje przyczyny leżące u podstaw takich zachowań?
Obawiam się, że w ten sposób Kościół Katolicki chce manifestować swoją siłę choć oczywiście przed wszystkim odsłania swoją słabość. To nie jest merytoryczne, a jedynie stanowi pretekst do poszukiwań demonstracji siły i miejsca jakie chce zajmować w Polsce, miejsce centralne moim zdaniem. Niestety, ale tak się stało, biskupi za pomocą Ryszarda Grobelnego i Michała Merczyńskiego skutecznie zadziałali.
Kilka miesięcy temu Jarosław Kaczyński w wywiadzie udzielonemu „Rzeczpospolitej” odniósł się do kwestii sztuki, dzieląc ją na dobrą, która wspiera budowanie wspólnoty narodowej, oraz szkodliwą, która tego nie czyni. Załóżmy, że wybory wygrywa PiS, jaką linię repertuarową przyjęłaby Pani dla teatru, chcą budować wspólnotę narodową i co Pani rozumie przez to pojęcie?
Myśmy kilka lat temu zrobili takie przedstawienie „Paranoicy i Pszczelarze” i ono było dokładnie o tym, o czym Pan mówi. Było to już wiele lat temu, ale artyści mają już to do siebie, że pewne rzeczy wyprzedzają profetycznie. W tym spektaklu przeciwstawiliśmy tej tradycji narodowo-bohaterskiej, romantyczno-endeckiej, bardzo szowinistycznej, inną tradycję którą w Polsce dostrzegamy, do której ja osobiście jestem bardzo przywiązana, tradycję pracy organicznej. Przeciwstawiliśmy tym sloganom o Polsce od morza do morza i innym mitom, życiorysy ludzi odznaczających się męstwem dnia codziennego, są to życiorysy często tragiczne, w których odnajdujemy heroiczną walkę o przetrwanie narodu, bez pompatycznych haseł i symbolicznych gestów, kosztem osobistego szczęścia. Z postaci powszechnie znanych w gronie bohaterów naszego spektaklu znalazła się prof. Barbara Skarga, która przeszła przez piekło sowieckiego gułagu, a potrafiła przekuć to w twórczy sposób pozostawiając po sobie ogromną spuściznę filozoficzną i grono wybitnych wychowanków. To właśnie dla mnie są wielkie wartości, cywilna odwaga, przyjaźń i solidarność, szczególnie z tymi, którzy przegrywają.
Powrócę jeszcze do postawy Ryszarda Grobelnego, myśli Pani, że jest ona autentyczna, czy raczej chytrze obliczona na przypodobanie się prawicowemu elektoratowi, który może przedłużyć jego prezydenturę na kolejne lata?
Myślę, że jest to wyrachowana kalkulacja polityczna. Ja go znam wiele lat i kiedyś tak się nie zachowywał, nie fotografował się na kolanach w czasie procesji kościelnych. W tej chwili jest to czysta kalkulacja w nadziei na poparcie prawej strony. W dodatku jego otoczenie składa się głownie z miłośników Jarosława Gowina ,mało kompetentnych a za to bardzo agresywnych. My wszakże odpowiadamy na te szykany językiem debaty i manifestacji artystycznej .
- Dlatego też powstała idea „festiwalu okupacyjnego” ?
Ludzie z całej Polski uznali to za graniczny moment w sytuacji kultury w naszym kraju i skrzyknęli się w zamiarze otwarcia szerokiej debaty o związkach polityki i kultury , o presji ideologicznej wywieranej na artystów o ich beznadziejnej kondycji bytowej , o niekompetencji urzędników i ich nieprzychylności dla swobody wypowiedzi. Będą też spektakle teatralne – wiele wydarzeń , okazji do rozmów , wymiany doświadczeń . Bogaty program , wybitne umysły , wspaniali artyści . I to wszystko za społeczne pieniądze , które zbieramy za pomocą portalu Polak Potrafi oraz Fundacji Teatr Ósmego Dnia.