Wielkimi krokami zbliża się Szczyt Klimatyczny, na którym mają zapaść decyzje w sprawie nowego globalnego porozumienia, dotyczącego redukcji emisji gazów cieplarnianych. Jeśli nie podejmiemy zdecydowanych działań, to, jak ostrzegają naukowcy, średnia globalna temperatura podniesie się na tyle, że nie da się zatrzymać najbardziej katastrofalnych zmian klimatu, które zagrażają życiu na naszej planecie. Na całym świecie media biją na alarm, a rodzime wydanie National Geographic poświęcone jest w całości zmianom klimatu. Tymczasem prezydent Andrzej Duda odmawia podpisania ustawy, która przedłużyłaby obowiązywanie protokołu z Kioto do 2020 roku.
Szczyt Klimatyczny, który już pod koniec listopada odbędzie się w Paryżu, to ostatni dzwonek na podpisanie nowego globalnego porozumienia, dzięki któremu 196 krajów zobowiąże się do redukcji emisji gazów cieplarnianych. Czy jednak to porozumienie będzie na tyle ambitne, by obniżyć globalne emisje do pułapu jaki postulują naukowcy? Tego dowiemy się dopiero pod koniec roku. Tymczasem brak solidarności w wysiłkach na rzecz ochrony klimatu może być opłakany w skutkach. Świat nauki w tej materii wypowiada się jednoznacznie.
Popularyzujący wiedzę o zmianach klimatu portal popularno-naukowy Nauka o klimacie przytoczył dokładne rekomenacje naukowców: „za próg bezpieczeństwa uznane zostało docelowe ocieplenie klimatu Ziemi o 2°C. W scenariuszu ograniczenia wzrostu temperatury o 2°C należałoby szybko redukować emisje, do połowy stulecia o 80-90% i do zera w drugiej połowie obecnego stulecia, w sumie pozwalając sobie na spalenie jedynie mniej więcej połowy paliw kopalnych spalonych w dotychczasowej historii”.
Problemu zmian klimatu i wynikających z nich ponurych konsekwencji dla mieszkańców wielu części świata nie mógł pominąć National Geographic (który ukazuje się od 127 lat!). Polskiego wydania najnowszego numeru nie zdobi jak zazwyczaj malownicza okładka, tylko żółte tło, z którego dobitnie wyróżnia się napis “Zmiana klimatu to nie jest ładny obrazek”. Autorzy stawiają też niełatwe pytania: Co jeszcze da się naprawić? Jak żyć w czasach kryzysu klimatycznego?
Na te i inne pytania nie ma łatwej odpowiedzi. Wszystko wskazuje na to, że światowi liderzy nie zrobią tego za nas, nie możemy zatem czekać z założonymi rękami. Już teraz w różnych częściach świata, nie czekając na polityczne decyzje, oddolne ruchy budują energetykę obywatelską opartą na odnawialnych źródłach energii. Kostaryka prawie 100% energii produkuje z OZE, w tym samym kierunku podąża bliższa nam geograficznie Szwecja. W Bangladeszu przybywa 80 tys. instalacji fotowoltaicznych miesięcznie. Latem gdy w Polsce gospodarka doświadczała przerw w dostawie energii, u naszych Zachodnich sąsiadów padały rekordy produkcji energii z zainstalowanych tam w ilościach masowych, mikroelektrowniach słonecznych. Podobne przykłady można mnożyć.
Polki i Polacy też chcą inwestycji w odnawialne źródła energii. Aż 92% respondentów najnowszego badania TNS Polska popiera OZE. Nic dziwnego. Dzięki podnoszeniu efektywności energetycznej i inwestycjom w zieloną energię poprawi się bezpieczeństwo energetyczne naszego kraju, poprawi się jakość powietrza oraz powstaną nowe miejsca pracy (Krajowa Izba Gospodarcza Elektroniki i Telekomunikacji szacuje, że w Polsce może ich powstać nawet 180 tys. w ciągu najbliższych 10 lat).
Tym dziwniejsze jest prezydenckie weto na sejmową zgodę dotyczącą przedłużenia protokołu z Kioto z 2012 do 2020 roku. Nie powstrzyma ono samych negocjacji na Szczycie Klimatycznym. Niewiele też zmieni jeśli chodzi o zobowiązania naszego kraju w ramach polityki klimatycznej Unii Europejskiej. Konkluzje Unii Europejskiej w sprawie negocjacji w trakcie Szczytu Klimatycznego zostały już przecież przyjęte. W tej sytuacji weto polskiego prezydenta nie ma wymiaru praktycznego, a jedynie symbolicznie pokazuje brak woli politycznej rozwiązania coraz bardziej palącego problemu.