Z zapartym tchem obserwuję wyprawę młodych aktywistów Greenpeace na biegun północny. Renny z Saszeli, Kiera - Indianka z Kanady, Josefina z Laponii i Ezra z Nowego Jorku są amatorami, wspieranymi przez zespół techniczny. Z działaczy ekologicznych z dnia na dzień stali się zdobywcami bieguna, niosącymi przesłanie milionów osób, które stanęły w obronie Arktyki. Z początkiem kwietnia, międzynarodowa grupa rozpoczęła ekspedycję. W ekstremalnie niskiej temperaturze uczestnicy wyprawy musieli stawić czoła zamieciom i pokonać ogromne zaspy. Wczoraj dotarli do celu swojej mozolnej wędrówki.
Na dnie Oceanu Arktycznego, 4 km pod powierzchnią lodu, umieścili specjalną kapsułę z blisko 3 mln podpisów ludzi z całego świata, którzy domagają się utworzenia Arktycznego Sanktuarium Przyrody. Przebieg ekspedycji można śledzić na bieżąco tutaj.
Objęcie Arktyki ochroną oznaczać będzie zakaz prowadzenia odwiertów i połowów przemysłowych. Wraz z podpisami, członkowie wyprawy, umieścili pod biegunem flagę przyszłości, zaprojektowaną przez nastolatkę z Malezji. Wygrała ona konkurs ogłoszony przez Greenpeace na stworzenie symbolu odzwierciedlającego zjednoczenie sił ludzi z całego świata na rzecz ochrony arktycznego ekosystemu. Symbol o tyle istotny, że w 2007 roku rosyjska ekspedycja umieściła w okolicy bieguna flagę swojego kraju. Międzynarodowa społeczność odczytała ten gest jako wyraźny sygnał, że Rosja rości sobie prawo do zasobów znajdujących się w Arktyce. Tym razem odzyskujemy Arktykę dla nas wszystkich i przyszłych pokoleń. Piszę „my”, bo moje nazwisko jest wśród tych prawie trzech milionów które popierają plan objęcia Arktyki ochroną.
Nie ulega wątpliwości, że jakikolwiek wyciek ropy w Arktyce będzie miał katastrofalne skutki dla tego wrażliwego ekosystemu. Urząd Zarządzania Zasobami Mineralnymi USA ocenia, że szansa dużego wycieku ropy w trakcie eksploatacji z jednego odwiertu w okolicach Alaski wynosi jeden do pięciu. Konsekwencje wycieku w Arktyce byłyby dla środowiska o wiele poważniejsze niż na ciepłych morzach, takich jak Zatoka Meksykańska. Sam przemysł naftowy przyznaje, że bardzo niewiele mógłby zrobić, by nie dopuścić w Arktyce do katastrofy do jakiej doszło na platformie Deepwater Horizon należącej do koncernu BP.
Ekstremalne temperatury, góry lodowe, słaba widoczność i oddalenie od zamieszkałych terenów znacznie podnosi ryzyko wycieku w tej części Arktyki, w której planuje się prowadzić wiercenia. Jeśli nastąpi wyciek, mogą minąć miesiące zanim następna platforma wywierci szyb odciążający (który jest często jedynym rozwiązaniem w takiej sytuacji). Jeżeli studnia, z której wydobywa się wyciek nie zostanie uszczelniona, zanim zimą pojawi się pokrywa lodowa, to ropa może wypływać całą zimę i zostać uwięziona pod lodem, możliwe jest też, że taki wyciek pozostanie niekontrolowany nawet przez lata.
Zwarcie szeregów dla ratowania Arktyki oznacza starcie z gigantami przemysłu paliwowego. Shell i Gazprom od dawna mają zakusy na zasoby ropy, które znajdują się na dnie oceanu arktycznego. Teraz, gdy arktyczny lód znika, a apetyt na ropę rośnie, koncerny podejmują rozpaczliwe próby sięgnięcia nawet do tych pokładów, które są trudno dostępne. Sęk w tym, że zasoby ropy w Arktyce wystarczą zaledwie na trzy lata globalnego zapotrzebowania na ten surowiec. Jeśli dodać do tego ogromne w tym nieprzyjaznym miejscu ryzyko wycieku, którego skutków koncerny nie będą w stanie usunąć, jasnym staje się że pilnie i koniecznie trzeba objąć Arktykę ochroną.
W latach 60tych XX wieku udało się ocalić Antarktydę. Wprowadzono na niej zakaz działania przemysłu wydobywczego, co skutecznie ochroniło ten obszar od dewastacji ekologicznej. Rezolucja ONZ mogłaby być pierwszym krokiem w kierunku utworzenia Arktycznego Sanktuarium Przyrody.
www.UratujArktyke.pl