Arachnofobia, aerofobia, klaustrofobia, lęk wysokości – mają współczesnego i bardzo na czasie odpowiednika - nomofobię
Nazwa nowej przypadłości to skrót od no mobile phobia . Została ona zdiagnozowana, bo nie jest to wyłącznie snobizm. To rodzaj uzależnienia.
Jeśli boisz się pająków, otwartych przestrzeni, małych pomieszczeń lub wysokości – jesteś nieco passé. Dziś całkiem powszechna nie jest obawa przed czymś, ale raczej przed brakiem czegoś. Najbardziej trendy stała się nomofobia czyli lęk przed utratą kontaktu ze swoim mobilnym telefonem. Ale mówiąc serio – nomofobia czasami bywa też czymś więcej niż tylko hipsterską pozą.
- „Cześć, jestem Ania”.
- „Czeeeść Aaan-iiaaa”.
- „Jestem nomofobem. Boję się, że zgubię zasięg. Przeraża mnie utrata smartfona. Wyczerpana bateria też”. Tak mógłby wyglądać wstęp do terapii grupowej jednego ze współczesnych uzależnień, opisywanego jako strach przed utratą telefonu komórkowego.
Ania, smartfonoholiczka ma już zapewne objawy uzależnienia od mobilnego urządzenia: postępujące pochylenie sylwetki i wysuniętą do przodu głowę (tzw. syndrom żółwiej szyi). Odczuwa nieistniejące wibracje komórki (syndrom fantomowej wibracji telefonu). Może cierpieć na wywołaną światłem ekranu bezsenność. Kiedy zasypia to bywa, że bezwiednie wysyła przez sen smsy. Czasem snuje się nękana odmianą depresji zwaną facebookową (poważne kompleksy i obniżenie nastroju, które wynikają z porównywania się w social mediach z innymi). Aby podpompować swoje ego może namiętnie uprawiać selfie narcyzm (kompulsywne robienie sobie zdjęć komórką „z ręki” i umieszczanie ich na portalach społecznościowych).
Brzmi jak futurologia rodem z Philipa Dicka? Niekoniecznie. Wystarczy rzut oka na twarde dane, by zdać sobie sprawę, że dla mnóstwa osób życie bez smartfona traci sens. Według badania przeprowadzonego przez Cisco aż 9 na 10 mieszkańców krajów rozwiniętych, w grupie osób przed 30. rokiem życia, ma jakiś z objawów nomofobii. Z raportu organizacji YouGov wynika, że 2/3 Brytyjczyków cierpi z powodu różnych symptomów tej przypadłości. Z kolei badanie Harvard Business School, w którym wzięło udział 1600 menadżerów i specjalistów, pokazało jak silne jest uzależnienie od tego urządzenia. 70 procent ankietowanych sprawdza smartfona w ciągu godziny po przebudzeniu, a 56 procent w ciągu godziny od położenia się spać. Na jeszcze gorszy nałóg smartfonowy wskazują dane Mobile Marketing Association: 48 procent Amerykanów nigdy nie wyłącza swoich telefonów, a więcej niż połowa rozmawia w toalecie, 6 procent korzysta ze smartfona w trakcie sexu, 64 procent śpi z telefonem przy łóżku, połowa sprawdza telefon przynajmniej raz w ciągu nocy, 9 procent sprawdza go nawet 5 lub więcej razy, jedna na 5 osób częściej wysyła smsy do małżonków lub dzieci, niż z nimi rozmawia twarzą w twarz. Zresztą każdy latający samolotem może sam przeprowadzić mini-test na nomofobię – wystarczy spojrzeć na wysiadających współpasażerów, którzy z nerwowym pośpiechem włączają komórki by za chwilę doznać ulgi połączenia ze światem.
Nomofobia doczekała się narzędzia, które pozwala na kontrolowanie tego uzależnienia. Jest ono, a jakże, smartfonową aplikacją. Program służy do śledzenia i monitorowania uzależnienia od swojego telefonu, pokazuje m. in. ile czasu upłynęło od ostatniego wygaszenia ekranu, do ponownego sprawdzenia telefonu.
Na walce ze smartfonoholizmem również da się zarabiać. Walczący z samym sobą nomofob może wynająć pokój w hotelu, który rekwiruje wszelki sprzęt elektroniczny. W ramach detoxu gość otrzymuje pakiet gier planszowych lub mapy okolicy z oznaczonymi trasami wycieczkowymi.
A kto chce zlustrować siebie na ekranie swojego komputera lub smartfona i przekonać się na ile jest uzależniony może poddać się tutaj testowi na nomofobię.
Uzależnienia od współczesnych gadżetów nie zmieniają faktu, że smartfony to wspaniałe urządzenia przenoszące jakość komunikacji i relacje międzyludzkie na nowe rewiry. Tylko warto pamiętać by nie korzystać z nich z przymusu lecz dlatego, że można.